Niektórzy się śmieją, że Białystok już samą nazwę ma z gruntu rzeczy rasistowską. Tyle, że nazwa Białystok pochodzi z czasów, kiedy jeszcze nikt nie wiedział czym jest rasizm. I jeśli tak dalej pójdzie jak dotychczas, to może nawet i w Białymstoku za chwilę ludzie nie będą wiedzieć czym jest rasizm. Powód? Bo to zjawisko praktycznie tu nie występuje.
Jeszcze do niedawna Białystok był takim – można powiedzieć – dyżurnym miastem w Polsce, kiedy tylko trzeba było mówić coś na temat rasizmu. Natychmiast nawiązywano do Białegostoku, bo tu rzekomo znajdowało się siedlisko zła wszelkiego i rozlewało się na całą Polskę. Nic bardziej mylnego. Ale taką łatkę i taką opinię wyrobiło nam niedziałające już tu na szczęście Stowarzyszenie i Fundacja, które wyniosły się szczęśliwie ze stolicy Podlasia, a wraz z nimi wyniosły się niemal wszelkie przejawy rasizmu i ksenofobii.
Ostatnio z pomysłem walki z rasizmem wystąpiło do Miasta Białegostoku stowarzyszenie antyfaszystowskie Nigdy Więcej. Prezydent otrzymał już propozycję przyłączenia się do Europejskiej Koalicji Miast Przeciwko Rasizmowi. Polegałaby ona na tym, że przeprowadzano by wspólne akcje uczulania mieszkańców na wszelkie akty związane z rasizmem. Choć oficjalnej odpowiedzi prezydent jeszcze nie udzielił, można przypuszczać, że Białystok włączy się w akcję zaproponowaną przez antyfaszystowską organizację Nigdy Więcej. A przynajmniej tak zasugerował zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.
- Zależy nam na tym, aby wspierać działania, które mają uniemożliwić szerzenie w przestrzeni publicznej mowy nienawiści, hejtu a służyć przeciwdziałaniu nietolerancji i dyskryminacji – powiedział Kurierowi Porannemu Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta Białegostoku.
Teraz będzie nieco ciekawiej, bo przedstawicielka Stowarzyszenia Nigdy Więcej twierdzi na łamach dziennika, że w Białymstoku dochodzi do aktów na tle rasistowskim oraz przejawów nietolerancji i dlatego należy podjąć działania zmierzające do ograniczenia takich zachowań. Ile i jakich nie wskazuje. I może słusznie.
Sami zajrzeliśmy na stronę Stowarzyszenia, bo widnieje tam niedawno opublikowany raport, z którego wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat, zdarzeń na tle rasistowskim w Białymstoku zwyczajnie nie było. Owszem, opracowanie odnosi się do aktów islamofobicznych i zawiera – jak to Stowarzyszenie samo określiło – wybrane zdarzenia, ale wśród tych wybranych nie ma ani jednego z Białegostoku na opisanych blisko 40 przypadków z całego kraju.
Wygląda na to, że przedstawiciele organizacji największe działania w obszarze edukacji o tolerancji i przeciwko rasizmowi musieliby prowadzić przede wszystkim w Warszawie i we Wrocławiu, sporo też w Lublinie oraz w innych, mniejszych miastach Polski, ale na pewno nie w Białymstoku.
Jeśli władze Białegostoku w obliczu choćby tych faktów, uznają za zasadne podejmowanie współpracy na rzecz tolerancji i walki z rasizmem, którego tutaj nie ma, to wyłącznie same uznają, że taki problem istnieje, choć przykładów na jego istnienie nie ma nawet samo Stowarzyszenie, które chciałoby prowadzić zajęcia edukacyjne z mieszkańcami Białegostoku. I gdyby taka współpraca Miasta z organizacją została podjęta, miejmy nadzieję, że akty o charakterze rasistowskim czy nietolerancji nie pojawią się tu raptem na nowo.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Chcesz coś sprzedać lub kupić, oferujesz usługi, szukasz pracownika lub pracy?
Ten rzekomy rasizm w Białymstoku jest raczej mocno „przereklamowany” komentarze opinie