Reklama

Trzy razy eksperyment

27/02/2013 16:20
Enbilulugugal
The Day After
Wydawnictwo własne, 2013
7/10

Absolutne amerykańskie black metalowe podziemie. No i co z tego? A to, że Enbilulugugal grają
absolutnie niepoprawny miks brutalnego black metalu z najlepszymi tradycjami japanoie’u. Tworzy to
taki dźwiękowy holocaust, że pies sąsiadów się rozszczekał, a u mnie w sercu wiosna. Panowie (skład
się zmienia, ale mózgiem za całą operacją jest niejaki Izedis) wyraźnie nie traktują konwencji
poważnie, wymyślając tytuły w stylu „Nunfucking Nuklear Sabbath”, czy „Noizemongers for the
Goatserpent”, w tekstach natomiast częściej, niż do diabła odwołując się do co mniej przyjemnych
cielesnych wydzielin. Dowcip słychać też w muzyce. Sluchając takiego „ICBM Blues” na myśl
momentalnie przychodzi Captain Beefheart. Prymitywizm black metalowych riffów umiejętnie
przepleciony jest cyfrowymi perkusyjnymi blastami i stricte noise’ową strukturą. W kategoriach
muzyki dla ekstremistów to nagranie może w tym roku drapać się o podium.

http://www.youtube.com/watch?v=fCGE3-EAFBI
The Tiger Lillies
Either or
Misery Guts Music, 2013
6/10

Powstali w 1989 roku i od tego czasu niezmordowanie (33 płyty) śmieszyli i oburzali. Tercet jest to
bowiem niepokorny. Mają na koncie choćby „Farmyard Filth” (1997.), znaną jako płyta z największą
w historii ilością piosenek zoofilskich (sic!). Nagrywali z Leningradem i Kronos Quartet, brali na
warsztat Coleridge’a, Brechta, Waitsa, Shakespeare’a, niemieckie bajki… Teraz wzięli się za
Kierkegaarda. Muzycznie proponują to, co zwykle, czyli zdobne w falset wedlowskie songi
aranżowane w oparciu o akordeon i fortepian. Dla tych, którzy u Nicka Cave’a widzą więcej, niż mrok
i depresję, dla fanów wspomnianego Waitsa, klimatów weimarskiego kabaretu. Uwaga – szczególnie
wskutek brzmienia wokalu przekonać się będzie trudno, ale raz się przekonawszy pozostaniemy w
tym stanie dożywotnio. A przy ich wyjątkowej w ostatnim czasie nadprodukcji materiału, okazji do
konsumpcji będzie pewnie wiele.

http://www.youtube.com/watch?v=mYW7j0Hx838
Muslimgauze
Al Jar Zia Audio
Staalplaat, 2013
6/10

Muslimgauze (gra słów; ang. – odpowiednio: muslin – muślin, Muslim – Muzułmanin, gauze – gaza/

tkanina) to pseudonim Brynna Jonesa (1961-1999) eksperymentalnego muzyka brytyjskiego
zajmującego się elektroniką, który w obliczu narastającego konfliktu na linii Izrael-Palestyna
postanowił głośno „powiedzieć” o nim w świecie dźwięku. Co z tego wyszło? Licząca ponad setkę
pozycji dyskografia z nagraniami stylistycznie rozpiętymi między drum’n’bassem, noisem, Etno-
stepem, ambientem, techno, hip hopem, housem i dubem. Czyli zatrzęsienie przyjemności dla fana
powyższych, a także dla tych, którym solą w oku jest bliskowschodni konflikt, a niekoniecznie
zgadzają się z oficjalnym prawicowo-amerykańskim podejściem do tej kwestii. To też propozycja na
inteligentną imprezę taneczną z orientalnym smaczkiem. Bo jakże bardziej satysfakcjonujący jest
Brynn Jones od popelinek z Bollywoodu…

http://www.youtube.com/watch?v=UYHwt_3s9o8
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do