Reklama

ILO & Friends – Emocje pogranicza

18/07/2013 18:00
Podlasie wielokulturowością stoi. Od wieków dzielimy się kulturą, językiem, posiłkami i tym, co łagodzi obyczaje – muzyką. Piękno pogranicza najpiękniej wyraża się w nutach i dźwiękach. Opowiada o nich Ilona Karpiuk.
Zarówno na „Słonecznikach”, jak i na poprzednim albumie da się usłyszeć mieszankę skrajnie różnych brzmień. Czy Waszą muzykę da się zamknąć w ramach jednego gatunku?

Obserwując nasz progres z perspektywy czasu myślę, że nie da się tego zrobić. Na początku stawialiśmy na „akustykę” w czystej formie. Wszyscy mamy jednak jakieś rockowe korzenie. Ten pierwiastek zawsze w nas tkwił. Poszukiwanie nowych kierunków było więc kwestią czasu.

Chociaż graliśmy autorskie kawałki, inspiracje czerpaliśmy również z folku. Wraz z gitarą elektryczną pojawiły się w nich elementy psychodeliczne, przeplatające się z transem. Autentyzm tych dźwięków jest nam bardzo bliski. Dzięki nim całość brzmi zupełnie inaczej. Nagrywając „Słoneczniki”, cały czas jednak pamiętaliśmy o tej akustycznej stronie. Myślę, że na kolejnym krążku również będzie można to odczuć.
Jak sama nazwa projektu wskazuje, jesteście zgraną paczką. Łączenie pracy artystycznej z życiem prywatnym nie odbija się negatywnie na Waszych relacjach?
Każdy z nas ma własną rodzinę czy pracę, więc większość wspólnego czasu spędzamy głównie na próbach, czasami w studio czy na koncertach. Mimo to potrafimy rozmawiać praktycznie o wszystkim i mówić wprost, bez owijania w bawełnę. Jednocześnie zawsze wspieramy się nawzajem. Cieszę się, że obecny skład grupy to ludzie, którzy sobie ufają.
Lubicie eksperymentować. Co sprawia, że nieustannie bawicie się muzyką?
Nie musimy dbać o sprzedaż płyt, swój PR czy management. Nic nas nie goni, od nikogo nie jesteśmy zależni. Gramy dla przyjemności. Jeśli widzimy potrzebę wprowadzenia jakichś zmian, to wręcz czujemy się do nich zobligowani. Poprzez muzykę staramy się przekazać emocje, na których bazujemy w danym momencie.
Niemalże wszystkie Wasze utwory są śpiewane w języku białoruskim. To bardziej element Waszej kultury, czy bardziej chęć promocji białoruskiej muzyki?
W zasadzie ja podjęłam ten wybór, ale pozostali członkowie nigdy nie mieli z tym problemu. To moje korzenie, język po części domowy. Ponadto chcieliśmy, aby mniejszość białoruska również dostała jakiś fajny produkt w swoim języku. To też efekt życia na pograniczu, wskutek którego dokonujemy pewnych wyborów. Białoruski jest mi bliższy, ponadto bardzo melodyjny i przyjemny. Dbamy o ten język i przywiązujemy dużą wagę zarówno do muzyki, jak i tekstów. Dziś wielu artystów śpiewa po angielsku, chociaż fani nie zawsze rozumieją przekaz zawarty w tekstach. Chyba nie ma różnicy, w jakim języku wykonuje się utwory, skoro są one dobrze odbierane przez słuchaczy.
Latem ponownie pojawicie się na Festiwalu Muzyki Młodej Białorusi „Basowiszcza”. Jak z Waszej perspektywy rozwija się to wydarzenie?
„Basy” nieustannie się rozwijają zarówno pod względem imprez towarzyszących, jak i poziomu muzycznego. Bardzo dobrze, że organizatorem tak dużego i ważnego wydarzenia jest mniejszość białoruska. Zawsze był tam widoczny polski pierwiastek, który przyciągał nawet tych, którzy nie znają się na muzyce białoruskiej. Gródek i Polana Boryk to magiczne miejsca. Być może dzięki temu pomiędzy młodymi ludźmi z obu krajów nawiązują się pozytywne, fajne relacje. To stanowi o wartości tego festiwalu.

Z Iloną Karpiuk rozmawiał Karol Rutkowski.

(foto: G.Anuszkiewicz)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do