
Tylko kilka dni minęło od czasu, kiedy Straż Graniczna poinformowała o pomocy, jakiej udzielają nielegalnym migrantom aktywiści. Nie ma ona jednak nic wspólnego z pomocą humanitarną, tylko z bardziej przestępczą. Bo trudno nazwać pomocą humanitarną zachęcanie jeszcze podczas pobytu cudzoziemca na Białorusi, do nielegalnego przekraczania granicy z Polską, za co w Polsce grozi kara więzienia.
Być może za jakiś czas dowiemy się, jaką rolę pełnią w rzeczywistości aktywiści działający pod granicą polsko – białoruską. Choć już dziś nie jest trudno domyślić się, że ma ona niewielki, albo w ogóle żaden związek z pomocą humanitarną oferowaną cudzoziemcom, którzy usiłują się przedostać do naszego kraju. Po pierwsze dlatego, że cudzoziemcy sami sobie wybrali kraj, do którego chcieli przyjechać i zapłacili za to uznając, że Białoruś jest bezpiecznym krajem – o ile traktować ich jako uchodźców. W takiej sytuacji Polska nie ma żadnego obowiązku pomagania komukolwiek, kto sam zdecydował, gdzie czuje się bezpiecznie.
Po drugie, jeśli jednak nie mamy do czynienia z uchodźcami, tylko z nielegalnymi migrantami, to na Białoruś oni przyjechali nie w celu ochrony swojego życia, tylko w celu znalezienia lepszego miejsca do życia. Co także nie uprawnia nikogo w Polsce do pomagania wbrew prawu. Jeśli nielegalny migrant faktycznie byłby zainteresowany pomocą państwa polskiego, zgłosiłby się do polskiej placówki dyplomatycznej w swoim kraju. Z tym, że żadna, także polska placówka, nie udzieli pomocy osobie, która tylko chce poprawić swój stan materialny. Od tego jest bowiem zupełnie inna procedura niż uchodźcza. Krótko mówiąc trzeba zdobyć wizę pracowniczą i wówczas nie trzeba byłoby się ukrywać po białoruskich lasach, a przejść normalnie przez odprawę graniczną w miejscu do tego przeznaczonym.
Co więc robią aktywiści w lasach po polskiej stronie? Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że zarabiają na nielegalnych migrantach. Tak samo jak mafie i przemytnicy trudniący się handlem ludźmi. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że nielegalni migranci otrzymują dane kontaktowe do aktywistów działających pod granicą z Białorusią i to jeszcze najczęściej zanim wyjadą z kraju swojego pochodzenia. Te dane otrzymują od osób zajmujących się przemytem i handlem ludźmi. Sami zaś aktywiści i tylko ze zbiórek społecznych w internecie zebrali ogromne środki na swoją działalność. Ogromne, bo przekraczające już jakiś czas temu grubo ponad milion złotych. Z tym, że nie jest to jedyne źródło, jakie pozwala cały czas na aktywność pod granicą, która nie ma zresztą w większości związku z pomocą humanitarną. Bo oto kolejny przykład faktycznej działalności aktywistów.
- Cudzoziemcy przebywając jeszcze na Białorusi nawiązali kontakt z jedną z polskich fundacji. Otrzymali informację, że pomoc zostanie im udzielona, ale muszą przedostać się na polską stronę. Otrzymali również instrukcję, żeby po nielegalnym przekroczeniu granicy odejść jak najdalej w głąb Polski i ponownie nawiązać z nimi kontakt wysyłając pinezkę z lokalizacją. Po nielegalnym przekroczeniu granicy mężczyźni ukryli się w lesie i zgodnie z instrukcją oczekiwali na przyjazd ludzi z fundacji. Dotarły do nich 3 osoby, dwie kobiety i mężczyzna. Oprócz jedzenia i ubrania aktywiści przekazali cudzoziemcom również telefon komórkowy, kartę SIM i powerbank. Przynieśli także ze sobą do podpisania pełnomocnictwa do ich reprezentowania. Kontakt z aktywistami utrzymywany był przez aplikację służącą do komunikacji. Niestety aktywiści po raz kolejny nie poinformowali odpowiednich służb o osobach, które nielegalnie przekroczyły granicę, a wręcz przeciwnie pozostawili ich w lesie. W tym czasie cudzoziemcy nawiązali również kontakt z przemytnikami, którzy mieli zabrać ich ze wskazanego miejsca po nielegalnym przekroczeniu granicy i przewieźć ich dalej do Niemiec. Cudzoziemcy i ich kurier zostali ujawnieni przez funkcjonariuszy Straży Granicznej podczas próby odebrania ich ze wskazanej lokalizacji – opisuje sytuację Straż Graniczna.
Jak widać tylko z wczorajszego komunikatu, nie ma to żadnego związku z pomocą humanitarną. To zwykłe ułatwianie nielegalnego przekraczania granicy. Być może aktywiści nie wiedzą tego, że wszyscy cudzoziemcy płacą tysiące dolarów w tej chwili głównie reżimowi rosyjskiemu za przerzut na Zachód Europy. Bo już od kilku miesięcy główny szlak migracyjny wiedzie przez Rosję, która organizuje na lotnisku w Moskwie kwestie wizowe na Białoruś. Pobierając od tego oczywiście dodatkowe opłaty – poza samą możliwością wykupienia „wycieczki”. Te pieniądze zasilają budżet Putina i zakup bomb, od których giną tysiące ludzi na Ukrainie. Przede wszystkim ci, którzy nie mieli jak, albo nie zdążyli uciec od działań wojennych. Nie mieli więc jak stać się nawet prawdziwymi uchodźcami wojennymi. Jeśli aktywiści spod białoruskiej granicy mają na uwadze wspieranie zbrodniczych działań Putina i pomocniczych sojuszniczej z nim Białorusi, to tym bardziej należy postawić pytanie – o jakiej pomocy humanitarnej tu w ogóle może być mowa?
- Aktywiści mimo, iż mieli wiedzę na temat miejsca przebywania cudzoziemców, nie poinformowali o tym ani Straży Granicznej ani żadnych innych służb. Po raz kolejny okazało się, że nawiązują kontakt z cudzoziemcami, którzy są po białoruskiej stronie i ofiarując im swoją pomoc po polskiej stronie zachęcają ich tym samym do nielegalnego przekroczenia granicy. Natomiast osoby, które nielegalnie przekraczają granicę naszego państwa w żaden sposób nie są zainteresowane ochroną międzynarodową w Polsce. Za wszelką cenę, wszystkimi możliwymi sposobami próbują przedostać się dalej na zachód Europy – informuje Straż Graniczna.
Czy to właśnie w tym procederze pomagają aktywiści? W obliczu tylko doniesień z ostatniego tygodnia, wydaje się, że właśnie w tym (sprawdź TUTAJ i TUTAJ). I dopóki będą pomagać w ten sposób, migranci na Białoruś będą przybywać i możliwe, że będzie ich coraz więcej. A to oznacza jeszcze więcej spadających bomb na Ukrainę i więcej przelanej krwi. Tylko dlatego, że pieniądze ze zbiórek publicznych dalej będą trafiały do aktywistów, a migranci nadal będą płacić reżimowi Putina za przerzucenie ich do Europy Zachodniej. Bo w Polsce tej pomocy nie szukają.
Pomocy cudzoziemcy szukają przecież dopiero wtedy, gdy zatrzyma ich Straż Graniczna. Bo tylko wtedy nagle okazuje się, że są zainteresowani pomocą państwa polskiego. Mają już przecież od aktywistów gotowe pełnomocnictwa, a aktywiści, będący przecież pełnomocnikami, dzięki temu otrzymają kolejne pieniądze za reprezentowanie nielegalnego migranta przed polskimi urzędami i sądem. Za każdego oddzielnie. Biznes więc się kręci.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Straż Graniczna)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie