Białystok to dziwne miasto. Głównie pod względem bezmyślności jego władz w dziedzinie sportu. Jeden z głównych przykładów to białostocka piłka nożna – najpopularniejsza dyscyplina sportowa w kraju. Także w Białymstoku liczba ludzi kibicujących lub uprawiających piłkę kopaną nie ma sobie równej w żadnej innej dyscyplinie. No, może bieganie i jogging (o ile uznać je za dyscyplinę sportową).
Tu nie ma gdzie grać
Tymczasem w Białymstoku nie ma gdzie grać w piłkę nożną. To nie żart: boisk, na których można zagrać w futbol w rozgrywkach zorganizowanych przez związek piłkarski – brak. Rzecz jasna, jest Stadion Miejski, który ma wypasioną główną płytę. Ale konia z rzędem temu, kto widział tam mecz piłki nożnej w rozgrywkach innych niż Ekstraklasa? Czyli jeden mecz na 2-3 tygodnie. Tam gra tylko Jagiellonia i to tylko pierwszy jej zespół. Rezerwy i najbardziej obiecujący zespół juniorski grający w Centralnej Lidze Juniorów, korzysta z rezerwowej płyty znajdującej się obok stadionu. Jest tam sztuczna murawa z trybunkami, ale grać na niej da się wyłącznie w rozgrywkach młodzieżowych. Z seniorów mogą grać jeszcze okręgówka i z biedą IV liga. Z III ligą jest już problem z bezpieczeństwem. Można się było o tym przekonać gdy Jagiellonia grała z drużynami z Elbląga. Wizyta kibiców Olimpii w liczbie kilkudziesięciu osób i ich "wymiana uprzejmości" z fanami żółto-czerwonych pokazała, że lekkie trybunki na bocznej płycie łatwo można zmienić w narzędzie walki, a obiekt jest świetny na walkę w tłumie. Drugie boisko i jego otoczenie słabo sprawdza się jako miejsce zawodów, na którym będą kibice dwóch drużyn niekoniecznie nastawionych do siebie przyjaźnie (a w obecnym futbolu to niestety norma). Brak tam m.in. strefy dla fanów gości. Dlatego boczne boisko Stadionu Miejskiego warunkowo można dopuszczać do seniorskich zawodów o bardzo amatorskim charakterze. No i do meczów młodzieżowych.
Warunkowo Świętokrzyska
Identyczne zastrzeżenia dotyczą kompleksu boisk przy Świętokrzyskiej. Obiekty MOSP to dwie pełnowymiarowe płyty: naturalna i sztuczna. Obie nie są odgrodzone od trybun co dyskwalifikuje je w zasadzie jako miejsce gry dla seniorów (wymogi PZPN do A klasy włącznie, to nieodmiennie stałe odgrodzenie boiska od trybun). Dodatkowo sztuczne boisko ma piłkołapy i ogrodzenia tuż obok linii końcowych, a to nie jest bezpieczne dla grających. Tymczasem przepisy związkowe na ten temat mówią o odległości takich przeszkód od placu gry o 6 i 8 metrów. Na MOSP stoją o niecały metr od linii. No i przejście zawodników do szatni: około 150 metrów na przełaj przez boiska treningowe. Gdyby na Świętokrzyskiej mieli spotkać się kibice dwóch zwaśnionych drużyn, to jedyna nadzieja służb porządkowych na spokojne zakończenie takiej imprezy, to fakt, że ganianie się kiboli na kilku kilometrach kwadratowych nieźle by ich zmęczyło i zabrakło im już sił na walkę. Zarówno boczne boisko Stadionu Miejskiego jak i boiska przy Świętokrzyskiej zostały dopuszczone warunkowo przez lokalny związek piłkarski do rozgrywek seniorskich. Warunkowo, bo na terenie Białegostoku brak lepszych boisk. A grać trzeba.
Elewatorska – powojenny krajobraz
Odrębny temat to boisko białostockiego Piasta. Obiekt przy Elewatorskiej przypomina Olympiastadion w Berlinie. Konkretnie to podobieństwo dotyczy stanu berlińskiego obiektu bezpośrednio po szturmie wojsk radzieckich w 1945. Dawny stadion „Ogniska” to ruina jak po bitwie, a murawa przypomina źle utrzymany trawnik z dziurami, kępami, chwastami, przesuszeniami i całą masą przeszkód. Brak tam tylko pokrzyw i ostu. Dodatkowo źle działa drenaż i każdy większy deszcz zmienia boisko w zespół kałuż. Obiekt nie ma bramy, ogrodzenie jest pełne dziur, a w kącie jest totalnie zdewastowany kort tenisowy, na którym kilkanaście lat grano zawody. Od tamtej pory jest miejscem spotkań towarzyskich przy mamrocie i piwie. Odrębny temat to szatnie, w których wizyta wymaga sporej odwagi, bo wydają się żyć własnym – alternatywnym – życiem.
- Sceneria jak z "Obcego". Świadomość, że za chwilę mogę złapać grzyba lub spotkać szczura. Jak się tam kąpię to staram się nie oddychać – to relacje piłkarzy, którzy korzystali z prysznica na Elewatorskiej.
I nie ma w tym krytyki dla działaczy Piasta: oni regularnie remontują natryski. Ale nie da się jednak remontem naprawić czegoś co powstawało jako tymczasowe rozwiązanie na kilka lat, a trwa już grubo ponad dekadę. Boisko nie należy do nich – jest własnością Stadionu Miejskiego. Piast co miesiąc płaci za jego użytkowanie 6 tysięcy złotych i nie stać go już na dodatkowe inwestycje w nieswój obiekt.
Sztuczne płyty jak sztuczny miód
Są jeszcze sztuczne murawy na Broniewskiego i Słonimskiej. To stosunkowo nowe przyszkolne boiska o minimalnych wymiarach. Na Broniewskiego brak ogrodzenia boiska, a dodatkowo dookoła płyty, biegnie chodniczek z płytek. Dla piłkarzy w korkach to pułapka: przejście po nim w korkach to spore wyzwanie i często zdarzają się upadki oraz kontuzje. No i piłkołapy za bramkami stoją prawie na liniach ograniczających boisko. Do tego brak przejść z ławek rezerwowych do szatni w sposób inny niż po murawie. Dodatkową atrakcją płyty na Broniewskiego jest to, że zlokalizowana jest w niecce i każda ulewa natychmiast zalewa płytę boiska, któremu brak drenażu. Zimą topniejący śnieg też na długo zalewa boisko.
Sztuczne boisko przy Słonimskiej dla odmiany nie ma ławek rezerwowych i generalnie jest beznadziejnie połączone z szatniami. O trybunach czy ogrodzeniu boiska szkoda mówić – nie istnieją. Do zajęć szkolnych czy treningów nadaje się dość dobrze, do rozgrywek seniorskich wcale, do młodzieżowych – tylko w niewielkim zakresie.
Pozostają jeszcze nieliczne szkolne boiska posiadające wymiary gry do piłki nożnej (przy Sokólskiej, Konstytucji, na Pieczurkach). Problemem są ich minimalne wymiary (na placu 45 x 90 metrów dwudziestu dwóm graczom jest po prostu ciasno i mecz bardziej przypomina grę w rugby niż w futbol), są pozbawione infrastruktury (ławki rezerwowych, trybuny itp.) i tradycyjnie brak im ogrodzenia wokół boiska. Są też nierówne, a szkolne przebieralnie średnio nadają się jako szatnie dla piłkarzy.
Warunkowo i na niby
- I tak jest lepiej niż dwa-trzy lata temu, kiedy derby Włókniarza, Piasta, Hetmana i Jagiellonii rozgrywaliśmy w Wasilkowie lub Juchnowcu bo w Białymstoku nie było gdzie. Teraz związek warunkowo pozwala nam grać na boiskach MOSP albo na sztucznej murawie przy Słonecznej. I udaje, że wierzy w uzupełnienie braków, bo warunkowe zgody muszą zawierać element tymczasowości, po którym ktoś dokona naprawy sytuacji – mówił jeden z działaczy Hetmana Białystok.
Podobne opinie wygłaszają działacze Podlaskiego ZPN i innych białostockich klubów piłkarskich.
- Białystok nie ma boisk piłkarskich, a miasto ich nie buduje. Nie widać żadnego planu naprawy tej chorej sytuacji. Prezydent twierdzi, że buduje boiska piłkarskie przy szkołach i to wystarcza. To jest głupie, bo budując te boiska, nie zadaje sobie trudu żeby zapytać jak je budować, żeby nadawały się do gry. Są dobre do gry po dziewięciu, ale w piłkę nożną gra się jedenastkami. Szkoda, że pan prezydent o tym nie wie, albo nie chce wiedzieć – mówił Zbigniew Brożek, Przewodniczący Komisji Sportu i Turystyki Rady Miejskiej.
Kluby piłkarskie i Podlaski Związek Piłki Nożnej zgodnie twierdzą, że władze Białegostoku powinny zbudować kompleks boisk piłkarskich. Komunalny obiekt, którym zarządzać będzie podmiot podległy miastu. To rozwiązanie stosowane w niemal wszystkich większych i mniejszych miastach i miasteczkach w kraju. Tak jest w Łomży, Suwałkach, Lublinie, Warszawie, Kielcach, Trójmieście. Ale nie w Białymstoku, który wydał setki milionów na budowę Stadionu Miejskiego, któremu brak zaplecza treningowego – tu piramidę buduje się od szczytu...
(Adam Remy/ Foto: ASM)
KOMENTARZ
Białystok to klasyczny przykład bezmyślnego wydawania pieniędzy na piłkę nożną. Przesada? A skąd – miasto co roku wydaje ponad milion złotych na szkolenie dzieci i młodzieży w piłce nożnej. Co roku wydaje po kilka milionów na promocję poprzez udział Jagiellonii w rozgrywkach ekstraklasy i dodatkowo jeszcze setki tysięcy na inne eventy o charakterze piłkarskim. Dokłada też grube miliony do działania Stadionu Miejskiego, którego główne zastosowanie to mecze ekstraklasy piłki nożnej. A co robi, gdy ma szansę na budowę kompleksu boisk piłkarskich? Oddaje kawałek lasu w okolicach lotniska prywatnemu stowarzyszeniu (BSP Jagiellonia) licząc, że samo sobie poradzi. W tym samym czasie robi co może, żeby doprowadzić do upadku inne stowarzyszenie, które takie boiska zbudowało i pilnuje, żeby nie miało szansy wyjść na prostą oraz znaleźć pieniędzy na modernizację boisk (MOSP). Dodajmy, że boisk położonych na miejskim gruncie. Jagiellonia – wizytówka miasta – trenuje w podmiejskich siołach i wioskach tracąc czas i pieniądze na podróże, a młodzież gania po szkolnych boiskach płacąc szkołom grubą kasę za wynajem. Zresztą oczekiwanie, że boiska przyszkolne poprawią sytuację do uprawiania futbolu ma mniej więcej tyle samo sensu co oczekiwanie, że budowa szkół i sal lekcyjnych rozwiąże problemy bezdomności. Biorąc pod uwagę wydawane miliony na piłkę nożną w Jagiellonii i szkolenie w klubach, to miasto wyrzuca je w błoto.
Panie prezydencie – zastosuję język, który biorąc pod uwagę Pana hobby, powinien Pan zrozumieć: to co Białystok robi z piłką nożną przypomina budowanie obwodnicy prowadzącej w szczere pole. Jedyny skutek to wydawanie pieniędzy i nieustanne zamieszanie. Ta droga prowadzi donikąd.
Komentarze opinie