Tylko 3,5 procenta z całości budżetu miasta trafia na wydatki związane z transportem publicznym. To oznacza, że Miasto dopłaca średnio 208 zł do mieszkańca, który może, ale nie musi korzystać z oferty Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Za resztę płacą mieszkańcy kupując bilety.
W Białymstoku mamy dość ubogą ofertę transportową. Mimo, że są trzy spółki komunikacyjne, to nie konkurują ze sobą w zasadzie niczym. Ceny biletów oraz zakup taboru autobusowego nadzoruje zarząd Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Ten zarząd również ustala rozkład jazdy i częstotliwość kursów autobusów na poszczególnych trasach. Dodamy w tym miejscu, że oferta odnośnie sprzedawanych biletów nie jest wystarczająca. Mieszkańcy coraz częściej widzą potrzebę wprowadzania nowych rozwiązań, dopasowanych do stylu życia.
Niemniej jednak Miasto Białystok wiele na utrzymanie komunikacji publicznej nie wydaje. W skali kraju mniejsze wydatki mają tylko Kielce, Rzeszów i Opole. W przeliczeniu na mieszkańca wydatki na transport zbiorowy wniosły za 2014 rok zaledwie 208 złotych. Najwięcej komunikacja miejska kosztuje budżet Poznania. Tam do każdego mieszkańca miasto dokłada aż 430 złotych. Z tym, że w Poznaniu w ofercie są jeszcze tramwaje oraz kolej podmiejska. Ceny biletów są tam wyższe od tych w Białymstoku.
Patrząc na całość budżetu naszego miasta, transport publiczny pochłania tylko 3,5 procenta. To także niewiele. Mniej od nas wydaje tylko Rzeszów (3 proc.) i Opole (2,2 proc.). Ale to też nie jest specjalnie powód do radości, ponieważ pozostałe koszty utrzymania spoczywają na pasażerach. A jak wiadomo ci płacą za przejazdy, więc pieniądze na utrzymanie transportu publicznego pochodzą z kupowanych biletów.
- Mamy nowe i ładne autobusy, ale ceny biletów są za wysokie. Uważam też, że jeździ ich za mało. Tu w większości nie mieszkają bogaci ludzie, więc nie widzę przeszkód, żeby pojechać starszym autobusem, ale za niższą cenę – mówi nam Urszula Konończuk.
- Wydaje mi się, że autobusami jeździ coraz mniej ludzi. Jak jeździ mniej, to musi też mniej ludzi kupować bilety. A wiadomo, że u nas, jak z czegoś korzysta mniej ludzi, to zaraz podniosą ceny. Myślę, że jakby tak obniżyć choć troszkę, to więcej by jeździło – uważa Marcin Sołowiańczuk.
Dodamy jeszcze, że to w czym można pochwalić naszą ofertę transportu zbiorowego, to fakt, że w Białymstoku mamy stosunkowo tani tak zwany wozokilometr. Wynosi on za 2014 rok tylko 3,83 zł. Najwięcej płaci za to Warszawa, bo aż 10,17 zł na jeden wzkm. Ale tu ważny jest wiek pojazdów transportu publicznego oraz zużycie paliwa.
Wkrótce o naszej komunikacji miejskiej napiszemy znacznie więcej. Wrócimy do tematu ewentualnej obniżki cen biletów. Zebraliśmy już komentarze w tej sprawie. Dodamy tylko w tym miejscu, że w ostatnich latach Białystok wydał sporo z budżetu na transport publiczny. To między innymi inwestycje w tabor autobusowy, budowę buspasów, centra przesiadkowe i system zarządzania ruchem.
Komentarze opinie