
Wydawało się, że stara bojarska chata z Koszykowej 1 doczeka się drugiego życia. Ale właśnie – tak się wydawało. Najpierw aktywistom, później radnym. Prezydent sprowadził na ziemię wszystkich i to dosyć boleśnie. O Bojarskim Domu Kultury można zapomnieć, prawdopodobnie na długo.
Nieco ponad miesiąc temu pojawiło się światełko w tunelu, które miałoby oświetlić drogę do ponownego miejsca aktywności kulturalnej i społecznej. Radni PiS wyszli z inicjatywą stworzenia Izby Bojarskiej. Była to koncepcja nieco zmodyfikowana wobec tego, co chcieli zrobić i do czego dążyli aktywiści z Bojar. Chata przy Koszykowej 1 w pierwotnych planach miała być centrum aktywności zabytkowej dzielnicy. Przynajmniej o to zabiegał między innymi Teatr Latarnia. Radni natomiast widzieli w tym miejscu odrestaurowaną chatę, urządzoną jak za dawnych lat, z pamiątkami po żyjących niegdyś w tym miejscu mieszkańcach Bojar.
Dziś już wiadomo, że pomysł ten do skutku nie dojdzie, a na pewno nie szybko. Odpowiedź prezydenta Białegostoku wskazuje dość wyraźnie, że nie jest on zainteresowany remontem chaty, a już na pewno nie jest zainteresowany przekazaniem chaty aktywistom. Tak można wyczytać z odpowiedzi na interpelację, którą złożył w imieniu grupy radnych Marek Chojnowski. Prosił w niej prezydenta o podjęcie działań nad utworzeniem „Domu Bojarskiego”, ale pytał także, czy z punktu widzenia władz miasta korzystniej byłoby, aby takim domem zarządzała instytucja miejska, czy może lepiej by było przekazać go organizacjom pozarządowym.
„(…) zwracam się do Prezydenta o niewystawianie do licytacji zabytkowych, a zarazem podupadłych nieruchomości na Bojarach, w tym domu przy ul. Koszykowej 1 w Białymstoku celem jego zagospodarowania i przekształcenia w centrum kultury i edukacji białostockiej o nazwie „Dom Bojarski”. Proszę także wskazać, czy ww. ośrodek kultury winien stanowić odrębną jednostkę budżetową miasta, czy może winien on wejść w skład i w zarząd istniejących już jednostek kulturalnych, jak Białostocki Ośrodek Kultury, czy Galeria Sleńdzińskich, czy może lepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie go do dyspozycji organizacjom samorządowym, które sprawowałyby pieczę w imieniu miasta, nad ww. placówką” – pytał radny PiS, Marek Chojnowski.
Ta interpelacja była zresztą konsekwencją inicjatywy zapowiadanej przez działaczy i radnych PiS. Pod koniec maja informowali, że chcą zająć się tą właśnie chatą, aby dać jej drugie życie. Zbiegło się to w zasadzie w tym samym czasie, co prace zespołu do spraw Bojar. I tym bardziej odpowiedź prezydenta może dziwić w tej materii. Bo nie dość, że zespół do spraw Bojar powstał, kiedy w zasadzie nie ma już prawie nic do ratowania z zabytkowej tkanki dzielnicy, to na dodatek wydaje się, że los tej chaty jest kompletnie obojętny prezydentowi. Raczej nie zamierza on szukać pieniędzy w budżecie na remont chaty, bo tę kwestię zrzuca na radnych.
„Wiele gminnych budynków wpisanych do rejestru zabytków, w tym budynek przy ul. Koszykowej 1, wymaga przeprowadzenia kompleksowych robót budowlanych przywracających im właściwy stan techniczny. W przypadku tego obiektu to Rada Miasta przyjmując uchwałę budżetową, może zdecydować o zabezpieczeniu środków na jego remont i adaptację” – odpisał zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.
Taka odpowiedź, szczególnie tego urzędnika, może dziwić. Jeszcze nie tak dawno publicznie wykazywał troskę o stan zabytków w Białymstoku, informował ile to pieniędzy prezydent zabezpieczył na remont niektórych zabytków w mieście. Niestety, traf chciał, że akurat dzień wcześniej, a w zasadzie noc wcześniej, została rozebrana zabytkowa kamienica z Piasta 6. I do chwili obecnej jest szereg niejasności co do okoliczności jej rozebrania, jak i procedury, w jakich ta rozbiórka się odbyła. Niemniej, Rafał Rudnicki, kiedy trzeba pochwalić się przed dziennikarzami, ma na ustach troskę o zabytki. A kiedy nikt nie widzi, zabytki giną jeden za drugim.
Być może to czeka właśnie chatę z Koszykowej 1, która z każdym miesiącem podupada coraz bardziej. Jeśli nikt nic nadal nie będzie w niej robił budynek prawdopodobnie rozleci się i trzeba go będzie rozebrać, jak wiele innych. Jedna dobra rzecz w tej sprawie jest taka, że prezydent najwyraźniej zrezygnował z chęci sprzedaży tej nieruchomości, bo poinformował, że chata nie znajduje się na liście obiektów przeznaczonych do wystawienia w licytacji.
- Ten obiekt jest do remontu, należy wziąć pod uwagę, czy nie trzeba będzie wystąpić o jakieś środki zewnętrzne. To będzie czynnikiem decydującym, czy będzie on w rękach miasta, czy powinien przejść we władanie organizacji pozarządowych, czyli de facto mieszkańców. Ja osobiście jestem zwolennikiem tego, żeby to sami mieszkańcy decydowali o tego typu miejscach i sami organizowali sobie tutaj życie. Oni wiedzą najlepiej, czego tutaj potrzebują i w którym kierunku to życie kulturalne miałoby się toczyć – mówił jeszcze pod koniec maja Artur Kosicki, szef miejskich struktur PiS.
Z tym, że prezydent najwyraźniej nie planuje występować o takie środki do ministerstwa kultury. Jak ustaliliśmy, prezydent od kilku lat w ogóle nie występował o środki rządowe na ratowanie lub renowację zabytków w Białymstoku. Na stronach ministerstwa jest lista wszystkich złożonych wniosków, ale Miasta Białystok tam w ogóle nie widać od kilku lat.
Oprócz tego, co jest dość niezrozumiałe, prezydent w ogóle nie widzi możliwości istnienia jakiegoś ośrodka aktywności społecznej czy kulturalnej prowadzonej przez mieszkańców lub organizacje pozarządowe. Nie odnosi się bowiem ani jednym zdaniem do możliwości przekazania obiektu tym, którzy w sposób niesformalizowany zechcą budynkowi dać drugie życie, aby służył społeczności Bojar i innym mieszkańcom Białegostoku. Musi tam po prostu być jednostka kultury z dyrektorem, pracownikami i własnym budżetem. Rudnicki wyjaśnia bowiem, że to Rada Miasta musi podjąć stosowną uchwałę, przyjąć statut nowej jednostki i zabezpieczyć środki w budżecie miasta, aby instytucja mogła funkcjonować.
„W celu zorganizowania instytucji organ wykonawczy – prezydent miasta powołuje dyrektora instytucji na czas określony, zgodnie z przepisami art. 15 ustawy opdk i przepisami Rozporządzenia Ministra Kultury z dnia 30 czerwca 2004 r. w sprawie organizacji i trybu przeprowadzania konkursu na kandydata na stanowisko dyrektora instytucji kultury (Dz. U. Nr 154, poz. 1629) oraz postanowieniami zawartymi w statucie instytucji” – napisał zastępca prezydenta Rafał Rudnicki.
Na koniec stwierdza, że koszty instytucjonalne, tworzenie nowej jednostki kultury jest w obecnej sytuacji niezasadne. Dziwne, bo nie było też zasadne przekazanie chaty z Koszykowej 1 aktywistom, którzy sami chcieli ją wyremontować, utrzymać i wprowadzić do niej życie oraz aktywność. Niestety, ale z takim podejściem i załatwianiem wydawałoby się prostych spraw, zabytki w Białymstoku nie mają szansy na przetrwanie. Wiele wskazuje na to, że chata przy Koszykowej 1 skończy albo jako pochodnia, albo jako kupa desek.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie