Murale w przestrzeni publicznej sprawdzają się doskonale. Jednak w Białymstoku nie wszystkie i nie wszędzie. O ile mural z dziewczynką bardzo przypadł do gustu wielu mieszkańcom, o tyle już mural na Leśnej Dolinie i Dziesięcinach już niekoniecznie. Te dwa ostatnie zostały ostatnimi czasy zniszczone przez wandali.
Być może minister spraw wewnętrznych uważa, że w Białymstoku problem, nazwijmy to – małej sympatii do obcokrajowców – został rozwiązany, ale rzeczywistość pokazuje zupełnie co innego. W dniu ogłaszania sukcesu walki z rasizmem i ksenofobią ktoś zniszczył mural na Leśnej Dolinie. To właśnie ten mural miał być pierwszym zalążkiem do propagowania większej tolerancji wobec obcokrajowców.
- Takie rzeczy nic nie dadzą moim zdaniem, jak się od małego nie wychowa odpowiednio. Dziś młodzież sobie chodzi w samopas, nikt dla nich nie ma czasu. Wyładowują złość na czym popadnie. Myślę, że nie mają pojęcia czym tak naprawdę jest ten malunek – powiedziała nam Katarzyna mieszkająca na Leśnej Dolinie w bloku, na którym wymalowano mural.
To by zgadzało się z tym, co zaobserwowała jakiś czas temu nasza redakcyjna koleżanka. W przeddzień wielkich majowych świąt pytała studentów o ważność świąt majowych. O zgrozo, nawet osoby studiujące historię, nie wiedziały kiedy jest Dzień Flagi Narodowej, nie mówiąc już o tym, jakie święto obchodziliśmy 1 maja. Niektóre z zapytanych osób na dodatek udzielają się w szeroko rozumianych środowiskach patriotycznych. Jednak w nagraniach na próżno szukać sensownych wypowiedzi, które świadczyłyby o jakiejkolwiek znajomości tematu patriotyzmu. W większości to tylko w ich ustach hasła, które są dziś modne. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie. To zresztą potwierdza nam kilka osób, świadomie angażujących się w historyczne lub patriotyczne projekty w Białymstoku. Jednak nie chcą się wypowiadać, ponieważ ich słowa są często odbierane niemal jak zdrada poglądów. A chcą robić swoje i edukować, tak jak należy. Liczą, że kiedyś się w końcu uda.
O poglądach trudno raczej mówić w przypadku innych wandali, którzy tym razem postanowili zepsuć kolejne dzieło z udziałem niemieckich artystów. Na Gajowej dopiero co oddano mural, jaki przyozdobił ścianę jednego ze smutnych, betonowych bloków, a już pojawił się na nim napis: „niemieckie cw***le Jaga”. Może uszkodzenie nie jest widoczne z daleka, ale z bliska i owszem. Co ma ono oznaczać? Czy w Jagiellonii nie grają przypadkiem także obcokrajowcy? Trudno dociec stanu umysłu lub upojenia alkoholowego twórców zacytowanego napisu.
Mieszkańcy okolicznych bloków, jak można się domyślić, nic nie widzieli i nic nie słyszeli. Mimo, że obok jest spory parking a pobliżu mieszka kilkadziesiąt rodzin, napis najwidoczniej sam się zmaterializował.
- Kiedyś wszyscy się znali, wiedzieli kto jest kto, a dziś każdy zamknięty siedzi i swoich spraw pilnuje. Lepiej się do nikogo nie wtrącać – powiedziała Bożena mieszkająca na Gajowej.
- Wielkie mi halo! Tego prawie nie widać. Kogoś poniosło i tyle. Po co to robić hałas o takie duperele – skomentował z kolei Mateusz, mieszkaniec bloku, na którym widnieje uszkodzony mural na Gajowej.
Tego rodzaju wypowiedzi świadczą o tym, jak jeszcze wiele jest do zrobienia, nie tylko w kwestii edukacji i wychowania, ale przede wszystkim szanowania wspólnej przestrzeni. Jeśli autorom „upiększonych” murali zależy na tym, aby mieszkali w nudnym blokowisku, ich sprawa. Mural z dziewczynką ogląda dziś cały świat. Białystok na tym korzysta. Dało się bowiem zauważyć, że nawet przyjezdni podjeżdżają i robią sobie zdjęcia na tle pomalowanych budynków. Widocznie niektórym pasuje, aby nikt nas nie chciał odwiedzać, nie zostawiał tu pieniędzy, czuł się źle i żebyśmy zarośli obdartym betonem i zielskiem. Jeśli każdy pozostanie obojętny na tego rodzaju gesty wandalizmu, to właśnie zmierzamy w tym kierunku. A nowo budowane ulice i zaklinanie rzeczywistości, że już wszystko jest w porządku, niczego nie zmieni.
Komentarze opinie