
Ostatnie dni lipca przyniosły informację na temat podjęcia działań mających na celu budowę węzła intermodalnego w Białymstoku. Jej celem ma być budowa nowego centrum przesiadkowego w okolicach dworców PKS i PKP. W praktyce czekać nas będą kolejne przebudowy dróg i budowy nowych.
O tym, że budowa węzła intermodalnego większego sensu może nie mieć było wiadomo, odkąd trzy podmioty obsługujące ruch podróżnych nie porozumiały się w sprawie przebudowy rejonów dwóch dworców oraz przystanków komunikacji miejskiej. Spółka PKS, która przekształciła się w PKS Nova realizowała swoją inwestycję w postaci nowego dworca i peronów. Koleje zajęły się przebudową swojego dworca – po sąsiedzku. W efekcie podróżni mają w zasadzie tyle samo, co do tej pory, tylko po nowemu. Schody pomiędzy dworcami tak jak trzeba było pokonywać, tak i nadal się to nie zmieniło.
Identycznie jest z przystankami komunikacji miejskiej. Jeśli ktoś przyjeżdża miejskim autobusem od strony dworca PKP, a musi dostać się na dworzec autobusowy, nie ma wyjścia, musi pokonać schody. Identycznie jest również w drugą stronę, co stanowi problem. Bo schodów nie jest w stanie pokonać osoba na wózku inwalidzkim, rodzice z wózkami dziecięcymi, ale też i część seniorów. Schody bowiem są strome i wysłużone, stanowią poważną barierę, kiedy przystanki autobusowe oddalone są od siebie stosunkowo niedaleko. Ale nie każdy przejdzie z jednego na drugi. Węzeł intermodalny miał to zmienić i wszystko połączyć. Tak się jednak nie stanie, mimo że urzędnicy cały czas utrzymują, iż chodzi o centrum przesiadkowe.
- Naszym celem jest zbudowanie nowoczesnego centrum przesiadkowego wraz z korytarzami publicznego transportu zbiorowego, co umożliwi efektywniejsze wykorzystanie komunikacji miejskiej. Pierwszy etap prac będzie polegał na przebudowie układu drogowego – mówi zastępca prezydenta Białegostoku Przemysław Tuchliński.
I na tym etapie właściwie się skończy, ponieważ drugi etap będzie niemal dokładnie taki sam jak pierwszy. Aby zobrazować sytuację, podamy to, co przekazali urzędnicy na oficjalnych stronach urzędu miejskiego w Białymstoku. A zatem część pierwsza dotyczy rozbudowy ul. M. Kopernika na odcinku od skrzyżowania z ul. „Nową Łomżyńską” do skrzyżowania z ul. Młynową i ul. Łomżyńską oraz rozbudowy ul. Młynowej na odcinku od skrzyżowania z ul. Łomżyńską do skrzyżowania z ul. Kard. St. Wyszyńskiego. Te prace mają być zrealizowane w czasie 16 miesięcy od przekazania placu budowy wyłonionemu w przetargu wykonawcy. Natomiast część druga obejmuje rozbudowę ul. Łomżyńskiej na odcinku od skrzyżowania z ul. M. Kopernika do skrzyżowania z ul. „Nową Łomżyńską” i ul. Bohaterów Monte Cassino, a także rozbudowę ul. Bohaterów Monte Cassino na odcinku od skrzyżowania z ul. Łomżyńską i ul. „Nową Łomżyńską” do skrzyżowania z ul. Św. Rocha. Roboty potrwają 14 miesięcy od przekazania placu budowy.
Jak to ma ułatwić przemieszczanie się podróżnych z dwóch dworców oraz centrum przesiadkowego? Tego dokładnie, ani nawet niedokładnie, nie wiadomo. Wystarczy, że dobrze brzmi, a na papierze wygląda pewnie jeszcze lepiej, bo dofinansowanie samo się nie dostanie.
Od razu też wyjaśnimy, nie chodzi o to, żeby ulic nie przebudowywać i nie tworzyć dodatkowych nitek ulicznych, bo to akurat w tym rejonie jest potrzebne. Tylko mieszkańcom należałoby powiedzieć, że budujemy i przebudowujemy drogi, a nie, że węzeł intermodalny ułatwi im dostęp do komunikacji miejskiej czy podmiejskiej. Bo to kolejny ukłon w stronę przede wszystkim samochodów indywidualnych, a nie ludzi. Dostęp i korzystanie z dworców będzie takie jak teraz, ale z tą różnicą, że na miejski autobus podróżni czekać będą pod nowymi wiatami zamiast starymi.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie