Ciężko jest mi obiektywnie ocenić twórczość Ciry. Jego „Zapracowany Obibok” jest moim ulubionym nielegalem ex aequo z „Najebawszy EP” Smarkiego Smarka. Od premiery „Obiboka” lat trochę jednak minęło, ja dorosłem, a Ciruk wrócił z trzecią solówką. Czy to jednak powrót jakiego się spodziewaliśmy?
Reprezentant załogi „Fama Familia” przyzwyczaił nas do produkcji ambitnych. Jego nawijka nigdy nie była skierowana do słuchaczy preferujących płytki przekaż. Każdy tekst białostoczanina niesie za sobą pewną wartość. Stop. Wystarczy propsów, wracamy do „Niewidzialnego Celebryty”.
Krążek otwiera niepozorny Introom” , który jest swoistą ciszą przed burzą zapowiadającą mocne uderzenie Mike"a Skillera. Na bitach KSPN Cirap wybucha niczym wulkan pokazując agresywne oblicze wschodniego stylu. Ten kawałek na pewno będzie bujał publiką. Kolejny na liście „Piękny Poranek” rzeczywiście jest powerplayem na każdy leniwe przedpołudnie. Radzę nie wciskać „play” bez zaparzonego kubka kawy i papierosa.
Z kolei „Jedna” z udziałem Hukosa i Maxa Kolonko stanowi swego rodzaju hołd dla złotej ery Hip-hopu. Każdy z gości dodał od siebie garść rapowych wspomnień czyniąc track ciekawym powrotem do przeszłości.
Cira nigdy nie unikał bolesnych historii - „Smutna Królowa” opisuje dwie kolejne. Nie zdradzę więcej szczegółów, każdy powinien sprawdzić je osobiście. Mogę jedynie dodać, że refren w wykonaniu Justyny Kuśmierczyk i skrzypce Marty Jackowskiej nadają całości niezwykłego klimatu. Po nostalgicznym i nieco elektronicznym „Strasznie Sam” raper wraca przy wsparciu 2stego z energetyczną „Ożywczą Bryzą”. Chociaż obibokowi stuknęły już trzy dychy, to wciąż czuć, że wciąż ma on w sobie tego szalonego małolata.
Tytułowy „Niewidzialny Celebryta” na bitach Laski i Magiery zalatuje nieco brakiem fluoksetyny w diecie, a co za tym idzie – kończy się ciarkami na plecach słuchacza. Może dlatego w dziewiątym tracku wspólnie z Roverem „ujednolica się z milczeniem, staje się cisza”, aby w dziesiątce wdychać wolność płynąc z bitem Bob"a Air.
Nie wiem czy podwiózłbym Cirę „na stopa”. W sumie nie wiem czy teraz kiedykolwiek odważę się kogoś gdziekolwiek podrzucić. Jego refleksje samotnego autostopowicza napełniają mnie obawami. A co jeśli na drogach czai się więcej „samotnych autostopowiczów”?
Co stanie się kiedy czterech Michałów spotka się w jednym kawałku? Remix Mike"a Skillera z udziałem Kisela, Bezczela i Ero (JWP) pokazuje, że będzie to wybuchowa mieszanka stylów i mocnych wersów okraszona gitarą Marka Jarosza. Na zakończenie Cira żegna nas refleksyjnym „Do widzenia przyjaciele” i subtelnym refrenem Kasi Garłukiewicz. Czy to jednak finisz? Absolutnie nie! Bonus w postaci „Cirock Sessions” wgniata w fotel.
„Czarna Flaszka” ze zwrotką Nikona wprawia w osłupienie. Muzyczna kolaboracja z Bekflipem była ryzykowna, ale z pewnością się opłaciła. Perełkę w postaci punkowego „Nie chce mi się z wami gadać” obibok zostawił nam na koniec. Nie wiem, czy białostoczanin ma zamiar pojawić się na Woodstocku ale z Adrianem Woronowiczem za garnkami i gitarzystą Łukaszem Bielnikiem zrobiliby prawdziwy punkowy ogień.
Podsumowując: artysta (bo Ciruka, z racji ilości zajawek jedynie, MC nazwać nie można) zabiera nas w wyjątkową podróż. Raz swoją szybką nawijką naciera, by chwilę później spokojnie płynąć z leniwym bitem. Jego lawirowanie pomiędzy różnymi klimatami i budowanie napięcia zaskakuje. Jednym słowem – widać progres na każdej płaszczyźnie. Czy białostoczanin stanie się teraz dostrzegalnym celbrytą? Chyba nie odczuwa takiej potrzeby...
Komentarze opinie