
Kolejny raz okazuje się, że aby rozwiązać drobne problemy, trzeba czekać nie wiadomo ile i podejmować działania, nie mające w zasadzie większego związku z problemem. Tak jest w Białymstoku, gdzie mieszkańcy osiedla Antoniuk muszą nadrabiać kilometrów. Jest ciąg pieszy zagrodzony płotem od ulicy Aleja Solidarności, a prezydent każe im czekać do nie wiadomo kiedy. Może sytuacja ulegnie poprawie. A może nie.
Mieszkańcy osiedla Antoniuk zwrócili się z problemem, jaki mają od dłuższego czasu. Chodzi o ciąg pieszy zagrodzony płotem. Znajduje się on od strony ulicy Aleja Solidarności i prowadził do niedawna w stronę ulicy Jadwigi Klimkiewiczowej i dalej w stronę ulicy Zwycięstwa. Dla osób starszych był to dogodny szlak, którym docierali do sklepów i przystanku autobusowego. Jednak nie mają już takiej możliwości. Z tego względu prosili o rozwiązanie problemu.
Problemem zajął się radny Paweł Myszkowski, który wystąpił z interpelacją do prezydenta Białegostoku. Opisał w niej sytuację i prosił, aby na razie, zanim zostaną podjęte decyzje w sprawie planu miejscowego dla tej części Białegostoku, umożliwić ludziom przechodzenie przez ciąg pieszy zagrodzony płotem obecnie. Sytuacja jest pilna tym bardziej, że wkrótce może pojawić się śnieg i dla osób starszych chodzenie naokoło będzie nie tylko uciążliwe, co nawet niebezpieczne.
„Z pewnością ten element infrastruktury również bardzo by się przydał, ale jeśli jest to obecnie niemożliwe ze względu na koszty, warto przywrócić przynajmniej ciąg pieszy, który przez wiele lat funkcjonował w tym miejscu i służył mieszkańcom. Proszę zatem o pozytywne rozpatrzenie interpelacji i udostępnienie dla pieszych terenu między Aleją Solidarności a ulicą Jadwigi Klimkiewiczowej” – napisał radny Paweł Myszkowski w odniesieniu do prac planistycznych, które mają sprawić, że możliwe będzie połączenie drogowe pomiędzy Aleją Solidarności, a ulicą Choroszczańską.
I okazało się, że przywrócenie ciągu pieszego to zadanie przerastające prezydenta i podległych mi urzędników. Mieszkańcy muszą czekać co najmniej do w zasadzie nie wiadomo kiedy, bo najpierw musi być przyjęty plan miejscowy dla tego obszaru. Wstępne ustalenia są takie, że tam, gdzie był ciąg pieszy przewiduje się zieleń urządzoną. Z tym, że po pierwsze mieszkańcy muszą zgłosić swoje uwagi do planu w sprawie tego ciągu, a po drugie, muszą go przyjąć radni w uchwale. Jeśli nie przyjmą, to w zasadzie temat dalej pozostanie takim samym problemem jak w tej chwili.
„Projekt planu w sierpniu br. był wyłożony do publicznego wglądu i nie wpłynęły uwagi dotyczące proponowanego rozwiązania. Wejście w życie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego umożliwi rozpatrzenie zgłoszonego problemu” – napisał z upoważnienia prezydenta Białegostoku w odpowiedzi radnemu Pawłowi Myszkowskiemu sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Najwyraźniej wysłanie pisma do właściciela ogrodzenia, aby zrobił w nim przejście lub chociaż jakąś furtkę, przekracza możliwości rzeszy urzędników zatrudnionych w białostockim magistracie. Choć są także i inne możliwości rozwiązania tego problemu. Jednak ta sprawa pokazuje przede wszystkim, że proste i drobne sprawy w Białymstoku są zwyczajnie niemożliwe do szybkiego załatwienia.
(Cezarion/ Foto: Paweł Myszkowski)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie