
W Białymstoku na Bagnówce znajduje się tajemniczy teren. Jest on do tego stopnia tajemniczy, że od kilku lat stanowi zagadkę hydrologów, speców od melioracji wodnych oraz tych wszystkich, którzy zajmują się poszukiwaniem wody. Coś w tej sprawie mogą wiedzieć urzędnicy, ale bliższych informacji nikomu nie udzielają. Twierdzą, że znaleźli ciek wodny, którego nikt do tej pory nie mógł zlokalizować.
Ostatnia niedziela maja, a właściwie wieczór, raczej nie przysporzył dobrego humoru prezydentowi Białegostoku. Cała Polska miała okazję zobaczyć patologię, którą firmuje on niejako swoim nazwiskiem. Bo tak się składa, że patologia rozgościła się w kierowanym przez niego urzędzie miejskim. Sprawę opisywaliśmy już na naszych łamach. Uznaliśmy jednak, że warto wrócić do jednego wątku, który dotyczy osiedla Bagnówka i tajemniczego cieku wodnego.
Ten ciek jest do tego stopnia tajemniczy, że nie ma szans dowiedzieć się skąd się wziął, jak płynie, którędy, skąd bierze swoje źródło i gdzie wypływa. Ale wiadomo – przynajmniej urzędnikom – że znajduje się wyłącznie na jednej tylko działce. Traf chciał, że na działce należącej do małżeństwa, które sądziło się i jeszcze się sądzi z prezydentem Białegostoku, postawiło przed wymiarem sprawiedliwości podlegającego prezydentowi dyrektora departamentu w urzędzie miejskim oraz procesowało się skutecznie i wygrało sprawę niecelowego przeciągania spraw urzędowych, które ich dotyczyły, a zakończono go nałożeniem grzywny na prezydenta.
- My mamy własną opinię, że na tej działce jest rów melioracyjny. Posiadamy też i dokumenty, te które trafiały do urzędu od państwa Bzura. Ale uznajemy, że rów jest i ma on znaczenie dla odwodnienia tego miejsca – mówiła ponad dwa lata temu Agnieszka Rzosińska, szefowa Departamentu Urbanistyki.
Te słowa niejako powtórzyła w polsatowskim programie „Państwo w Państwie” Urszula Boublej, urzędniczka z biura prasowego prezydenta Białegostoku. Pokazała nawet jakąś działkę z rowem, w którym miała być woda. Sęk w tym, że przeprowadzone badania i nawet odwierty nie wykazały, żeby w tym miejscu kiedykolwiek płynęła jakakolwiek woda oprócz tej, która napada z deszczu. Ale wówczas takie cieki wodne powstające z deszczówki, są zazwyczaj w całym mieście na wszystkich działkach, a w szczególności na ulicach i chodnikach.
Na miejscu, czyli na tej wyjątkowej działce na Bagnówce byliśmy my, była redakcja Polsatu, byli właściciele, było jeszcze wiele innych osób i… nikt nie znalazł śladu wody. Mało tego – to fragment oficjalnego dokumentu, który trafił do urzędników. W miejscu rzekomego cieku były prowadzone odwierty na ponad 3 metry w głąb ziemi przez geologa, który szukał tam wody.
„Wymieniony relikt rowu melioracyjnego wzdłuż którego (w dnie) wykonano wiercenia był suchy. Nie stanowi cieku wodnego. Wymieniony suchy rów występuje poza obszarem rzeki Dolistówki” – napisał geolog Janusz Kosierkiewicz w sprawie tego rowu, który jest suchy jak pieprz.
Urzędnicy, jako jedyni twierdzą, że znaleźli wodę, ale informacją o tym skąd się tam wzięła, jak płynie i dokąd dopływa, strzegą jak najcenniejszego skarbu. Za nic w świecie nie chcą się podzielić szczegółami, ani w ogóle niczym. Być może liczą na jakieś zyski w związku z tym? A może planują jakieś inne tajemnicze działania, nieznane nikomu pod żadną szerokością geograficzną? Bo chyba pokazać i udowodnić, że woda jest tam, gdzie jej nikt nie znalazł, to raczej nie powód do wstydu?
Można śmiało powiedzieć, że takie zdolności to skarb. Na piachach Sahary zarobiliby majątki dzięki właśnie tym zdolnościom. Jeśli je posiadają, powinni jak najszybciej właśnie tam wyemigrować, dzięki czemu zyskałby Białystok, ogromna społeczność afrykańska i cały świat, który pomaga od lat szukać wody na pustyni i wydaje na to gigantyczne pieniądze.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabay.com/ desert)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie