Reklama

Co ma murzyn białego

16/06/2014 17:56


Sztuka współczesna zawitała do Białegostoku. Temat: nietolerancja. Metoda: mocna, dramatyczna, męczącą i uzależniająca jednocześnie. „Śmierć wrogom ojczyzny” w Białostockim Teatrze Lalek, to spektakl w ramach projektu „Co ma murzyn białego?” finansowanego przez Marszałka Województwa Podlaskiego. Spektakl, który ciężko pojąć, choć wydaje się potrzebny. Spektakl, który wiele mówi, ale nigdy dosłownie.


Troje warszawskich poliamorystów przyjeżdża na Podlasie, by poczuć na własnej skórze oddech słowiańskiego ducha. Buszując po peryferiach nowoczesności i cywilizacji, pragną dotrzeć do istoty polskiego neonazizmu. Spektakl jest okazją do zadania pytań o tożsamość – zbiorową i indywidualną, ale także pretekstem do przyjrzenia się procesom zachodzącym na Podlasiu i w Białymstoku – tyle od autorów, którzy pokazali w ramach Dni Sztuki Współczesnej jeden z najbardziej kontrowersyjnych spektakli jakie oczy białostockiego widza kiedykolwiek widziały. Ja to widziałem tak: Troje aktorów przenosi publiczność w podlaski świat widziany oczami przyjezdnych. Obcy, niebezpieczny, chwilami ekscytujący. Faszyzm, bieda, patologia. Bohaterowie sztuki nieustająco szarpią w widzach wszystkie emocje. Całe ich dobro i zło. Początkowy pocztówkowy klimat podlaskiej puszczy co chwila brutalnie zamienia się w budzący napięcie dramat. Jest krew, by zaraz na scenie zagrały… żelki. Jest śmiech, by zaraz usłyszeć krzyk przerażenia dzieci w komorach gazowych. Jest ciemno, by – zupełnie bez ostrzeżenia – nastała obezwładniająca jasność. Obłędna atmosfera. Na widowni panuje zaduch, który ciężko wytrzymać. Zaczynam myśleć, że to celowy zabieg. Aktorzy wchodzą na widownię. Odpalają kilka razy zegar, który daje nam pięć minut wytchnienia. Nazywają ten czas przerwą. Oszukują nas, że to przerwa od męczącego, intrygującego widowiska. Ale oni wciąż grają. Sprawdzają widza. Chcą osiągnąć prawdę. Nie można chyba o tym spektaklu opowiedzieć inaczej. On taki był. Niepoukładany, niejasny, niejednoznaczny, mocny. Na koniec były niepewne brawa. Bo jak bić brawa gdy nie jesteś pewien treści, choć jesteś zachwycony formą. Wspaniała rola Bartłomieja Firleta.

Gdy spotykam pod wejściem do BTL kilkoro znajomych część mówi: „Dziwne. O co w tym chodziło? To bez sensu!”. Dziwią się, że mi mogło się podobać. Mówią to z wyrzutem. Zadają krępujące pytanie o opowiedzenie sensu, nazwanie tego co się zobaczyło. Przez chwilę czuję się zażenowany, że nie potrafię. Albo nie wiem czy potrafię. Po chwili trafia do mnie, że widz nie musi sztuki współczesnej rozumieć. Przecież ona rzadko jest jednoznaczna. Tu chodzi o wywołanie emocji, chodzi o to co poczuliśmy. Mam wrażenie, że przypomniano mi jak niewielki dystans dzieli „gówniarski wybryk nietolerancji” od neonazizmu. Czuję, że musimy - tu na Podlasiu - reagować najmocniej na to co wydaje się pozornie małe i niegroźne. Musimy pamiętać, że jeśli dzieje się tutaj coś niepokojącego to dotyczy każdego z nas i każdy powinien brać za to odpowiedzialność. www.2014.dsw.bialystok.pl

(Grzegorz Grzybek, foto: Piotr Cierebiej)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do