
Nagle zrobiło się zimno. Temperatury spadły o połowę i więcej praktycznie z dnia na dzień. Do niektórych mieszkań w białostockich blokowiskach dociera już ciepło, ale są tacy, którzy nie chcą ich włączać. Powód? Ceny ogrzewania.
Jeszcze kilka dni temu można było spokojnie chodzić w koszulce z krótki rękawkiem i w klapkach. Bo choć upały się skończyły, nadal było bardzo ciepło, a momentami wręcz gorąco. Jednak od początku tego miesiąca pogoda nagle zmieniła się i bez kurtki oraz krytych butów praktycznie nie da się już wyjść z domu. Temperatury spadły praktycznie o ponad połowę. To dla organizmu niemal szokujące doświadczenie.
W związku z tym osoby, które gorzej tolerują chłód, zaczęły prosić spółdzielnie mieszkaniowe o włączenie ogrzewania. I już niektórzy mają ciepło, a przynajmniej mogą mieć, ponieważ grzejniki można włączyć w blokach należących do Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz Słoneczny Stok. To dość wcześnie, dlatego że zwyczajowo sezon grzewczy w Białymstoku zaczynał się każdego roku w okolicach 10 lub nawet 15 października.
Konsekwentnie będą włączane kolejne linie grzewcze. Także do bloków zarządzanych przez wspólnoty mieszkaniowe. Do dużych osiedli i spółdzielni ciepło dotrze szybciej, albo już dotarło. Trzeba po prostu włączyć grzejniki i sprawdzić. Nie wszędzie bowiem są ogłoszenia, że rozpoczął się sezon grzewczy. Grzejniki warto włączyć niezależnie od tego czy jest już w nich ciepło, czy nie, bo jak tylko ciepło zacznie docierać, będzie go czuć. Ale grzejniki trzeba włączyć i choćby na trochę wpuścić nieco ciepła, aby instalacja nie uległa zapowietrzeniu.
Nie wszyscy jednak chcą włączyć ogrzewanie. Kiedy pytaliśmy mieszkańców Białegostoku o ogrzewanie, część białostoczan przyznała wprost, że będzie mocno oszczędzać ogrzewanie. Ludzie zwyczajnie boją się rachunków, które dostaną w zdecydowanej większości po zakończeniu sezonu grzewczego.
- Najwyżej będę pod kocem siedzieć, albo pod kołdrą. Zostałam sama i z mojej emerytury mogę nie mieć jak zapłacić za ogrzewanie. Nie wiem nigdy, czy będzie dopłata, czy nie. W zeszłym roku musiałam dopłacić 600 zł. A wcale nie miałam cały czas włączonych grzejników. Dla mnie te 600 zł to bardzo dużo, bo emerytura to raptem 2 tys. zł. Muszę leki kupić, coś do jedzenia. Na razie nie jest jeszcze aż tak zimno. A jak będzie, zobaczymy – mówi naszej redakcji pani Teresa z osiedla Białostoczek.
- Na razie nie będziemy się grzać. Dzieci są już starsze i u syna w pokoju, to w ogóle okno jest otwarte. No i musimy oszczędzać. Widziałam rachunek za prąd. Dziękuję. Jak jeszcze przyjdzie podobny za ogrzewanie, to chyba przyjdzie z jedzenia zrezygnować – powiedziała z kolei Małgorzata, także z osiedla Białostoczek.
W sumie, z mieszkańcami, z którymi rozmawialiśmy, przewijał się cały czas wątek podwyżek cen. Większość mówiła nam, że będzie oszczędzać na ogrzewaniu, ale też i na prądzie. Przynajmniej na tle, na ile to możliwe.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabay.com/ radiator)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie