Wracamy do sprawy mieszkańców ulicy Ostrowieckiej i Angielskiej. Musimy, ponieważ kolejny raz przyłapaliśmy prezydenta naszego miasta na wprowadzaniu w błąd radnego, który zainterweniował w obronie mieszkańców. Zresztą całość tej sprawy coraz bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że być może ważniejszy od interesu społecznego, jest interes dewelopera.
Bardzo szybko i przede wszystkim bardzo nieprofesjonalnie postąpiły władze Białegostoku usiłując powyrzucać ludzi z własnych domów w rejonie osiedla Bema. Mimo, że mieszkańcy zdawali sobie sprawę z tego jak wygląda miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i że w sąsiedztwie powstaną bloki mieszkalne oraz ulica dojazdowa, nikt nie spodziewał się, że dorobek całego życia, przyjdzie się im spakować w kilkanaście dni. Próbowaliśmy znaleźć jakąkolwiek odpowiedź na tego typu działanie uzasadnione również jakimkolwiek interesem społecznym. Niemniej, kiedy przyglądamy się sprawie krok, po kroku, tego interesu zwyczajnie nie widać. Widać za to zupełnie inny interes.
Ponad tydzień temu informowaliśmy o tym, że za wywłaszczenia mieszkańców zapłaci Miasto Białystok, czyli de facto, mieszkańcy Białegostoku. Miasto Białystok przecież nie ma własnych pieniędzy, ale dysponuje tymi, które wpłacamy jako podatnicy do budżetu. Stąd trudno zrozumieć, że za inwestycję wartą około 3 mln złotych, które to koszty poniesie inwestor – białostocki deweloper, to nam przyjdzie zapłacić za odszkodowania dla rodzin, które musiały się wynieść praktycznie z dnia na dzień. Ta inwestycja zresztą zwróci się inwestorowi i to z grubą nawiązką. Szczegółowo pisaliśmy o tym (TUTAJ).
Tymczasem my sięgnęliśmy jeszcze do tego, po co do budowy zwykłej osiedlowej uliczki zastosowano specustawę drogową. Nadmienimy, że takie prawo ma zarządca drogi. W tym przypadku jest nim Miasto Białystok. Jednak specustawę drogową przygotowano głównie z myślą o budowie ważnych szlaków komunikacyjnych mających szczególne znaczenie dla interesu społecznego. Przede wszystkim stosuje się ją w przypadku budowy dróg krajowych, autostrad i dróg wojewódzkich. Rzadziej do dróg gminnych czy powiatowych.
Niestety, obecne prawo daje możliwość wywłaszczania ludzi, także w przypadku takich inwestycji, jak na ulicy Ostrowieckiej i Angielskiej w Białymstoku. Trudno tu jednak doszukać się jakiegoś szczególnego uzasadnienia szybkiej budowy tej uliczki, która nie jest i nie będzie ważnym szlakiem komunikacyjnym w tym rejonie miasta. W bezpośrednim sąsiedztwie są wybudowane szerokie arterie. I patrząc realnie, inwestycja bardziej wygląda na ukłon w stronę dewelopera, któremu bardziej niż komukolwiek innemu zależy na budowie tej arterii.
- W ogóle ta ulica nie jest tu potrzebna. Obok jest Wyszyńskiego i Kopernika, z drugiej strony Wiejska i Legionowa. To przecież tylko kilka chwil nawet piechotą – mówił nam kilka tygodni temu jeden z mieszkańców ulicy Ostrowieckiej, którego wywłaszczenie akurat nie dotyczy.
Zresztą ci mieszkańcy, których domy mogą pozostać, bo nie otrzymali żadnych decyzji o wywłaszczeniu, obawiają się, że za niedługi czas, także i oni będą musieli pakować manatki. Uważają, że to tylko kwestia czasu. Niektórzy już szukają miejsc, do których mogą się wyprowadzić.
- To tylko kwestia czasu. Jak tu wejdzie deweloperka, to będzie z nami to samo. Mówią o nas, że mamy ruiny, a nie domy, że tu slumsy są, że patologia mieszka. A prawda jest taka, że przez decyzje władz miasta, nie mamy możliwości wyremontowania domów. Ja bym bardzo chciał odnowić swój dom, ale mi urzędnicy nie pozwalają, bo takie przepisy są przyjęte. Przyjdzie deweloper, postawi jeden i drugi blok, zaraz będzie potrzebował więcej terenu i na pewno też dostaniemy pismo, że mamy się wynosić. Dziś zwykły człowiek to nic nie znaczy – dodaje mężczyzna.
Obawy mieszkańca nie są nieuzasadnione. W przypadku wywłaszczanych białostoczan zastosowano bowiem nie tylko specustawę drogową, ale w decyzjach na dodatek zastosowano rygor natychmiastowej wykonalności. Oznacza to, że musieli oddać swoje nieruchomości niezwłocznie. Dodamy tylko, że w postępowaniu administracyjnym nawet decyzja nieostateczna, której został nadany rygor, jest wykonalna przed upływem terminu do wniesienia od niej odwołania. I w tym właśnie temacie złapaliśmy zastępcę prezydenta miasta na tym, że próbował wprowadzić w błąd radnego, który interpelował w sprawie mieszkańców z Ostrowieckiej.
Radny i zarazem szef Komisji Zagospodarowania Przestrzennego w Radzie Miasta – Konrad Zieleniecki, próbował dowiedzieć się dlaczego w tym przypadku zastosowano rygor natychmiastowej wykonalności, co oznaczało, że mieszkańcy musieli zdać swoje nieruchomości władzom Białegostoku. Interpelował w tej sprawie do Prezydenta Białegostoku, bo sytuacja wygląda co najmniej dziwnie z tym pośpiechem. Odpowiedzi udzielił mu zastępca prezydenta – Rafał Rudnicki, który albo usiłował celowo wprowadzić radnego w błąd, albo możliwe, że jako prawnik nie posiada wiedzy prawniczej, czym zresztą wykazywał się kilka razy już wcześniej.
„Dla wszystkich inwestycji drogowych przewidzianych do rozpoczęcia w danym roku składany jest wniosek o wydanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej z rygorem natychmiastowej wykonalności, który pozwala na realne rozpoczęcia inwestycji ujętych w wykazie wydatków zadań inwestycyjnych realizowanych w danym roku kalendarzowym” – odpisał zastępca prezydenta w dniu 5 sierpnia tego roku.
I tu mamy sytuację następującą – rygor natychmiastowej wykonalności zgodnie z przepisami prawa stosuje się w sytuacjach szczególnych. Nie ma nigdzie mowy, że musi zostać nadany obligatoryjnie. Wręcz musi zostać dogłębnie uzasadniony. Wyjaśnia nam to szczegółowo prawnik, specjalizujący się właśnie w kodeksie postępowania administracyjnego oraz w prawie budowlanym.
- Zgodnie z art. 17 ust. 1 specustawy rygor natychmiastowej wykonalności nadaje się decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej ze względu na uzasadniony interes społeczny i gospodarczy. Prezydent Miasta Białegostoku w swojej decyzji uzasadniając nadanie rygoru natychmiastowej wykonalności w jakikolwiek sposób nie wykazał okoliczności przesądzającej o istnieniu uzasadnionego interesu społecznego lub gospodarczego. Także wnioskodawca nie przedstawił w tej kwestii żadnych dowodów, które świadczyłyby o tym, że taka okoliczność istnieje. Można zatem dojść do wniosku, że taka decyzja mogła zostać wydana z naruszeniem art. 7, 77 i 80 k.p.a. i art. 17 ust. 1 specustawy – tłumaczy mecenas Artur Kosicki.
Na dodatek, w dniu 5 sierpnia, kiedy radnemu Zielenieckiemu udzielano odpowiedzi na interpelację, było wiadomo, że inwestycja drogowa nie rozpocznie się w tym roku. Najprawdopodobniej nastąpi to dopiero w 2016 roku. Mówił o tym przed kamerami telewizyjnymi i w obecności wszystkich mediów – inny z zastępców prezydenta – Adam Poliński. Nie ma więc mowy o tym, że inwestycja rozpocznie się w bieżącym roku kalendarzowym. Stąd odpisujący radnemu Zielnieckiemu zastępca prezydenta Białegostoku – Rafał Rudnicki – kolejny raz minął się z prawdą lub wręcz usiłował wprowadzić go w błąd.
W czyim zatem interesie leży cała inwestycja? Czy faktycznie leży ona w interesie społecznym, czy może jednak dewelopera? Za 3 mln. złotych, które deweloper odbije sobie z nawiązką na sprzedaży mieszkań, inni mieszkańcy w tym czasie stracą swoje domy i posesje. Rygor natychmiastowej wykonalności został wpisany w decyzji, która go nie uzasadnia. Na dodatek inwestycja ma rozpocząć się dopiero w przyszłym roku, więc wywłaszczeni już mieszkańcy nie wpłacą podatków od nieruchomości do kasy miasta. Cała sprawa zatem nie wydaje się być tak przejrzysta, jak próbowali to przedstawić urzędnicy z zastępcami prezydenta włącznie.
Komentarze opinie