Liczą na to przedstawiciele białostockiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ich zdaniem tegoroczny finał w stolicy województwa podlaskiego udał się znakomicie.
Dopiero za trzy lub cztery dni dowiemy się, jak bardzo hojni byli białostoczanie i jaką kwotę wolontariusze zebrali kwestując na ulicach czy w klubach i pubach, które włączyły się w akcję. W tym roku zastosowano inną metodę liczenia pieniędzy. Zajmuje się tym jeden z banków, co ma przyspieszyć cały proces.
- Bardzo dobrze oceniam 24. finał, jeśli chodzi o Białystok - mówi Magdalena Juchnowicz, szefowa tutejszego sztabu WOŚP. - Jak słyszę o kolejnych rekordach, które padają w Polsce, to z coraz większą niecierpliwością czekam na podsumowania w naszym mieście.
W niedzielę, 10 stycznia, główną atrakcją był koncert formacji Czerwone Gitary, który odbył się na Rynku Kościuszki. Można śmiało stwierdzić, że oglądały i słuchały go tysiące mieszkańców naszego miasta. Występów oczywiście było więcej. Zespoły - reprezentujące różne style i gatunki muzyczne - grały na scenie głównej od południa do godziny 23. Światełko do nieba rozbłysnęło zaś o 19.30.
- W Białymstoku mieliśmy około 350 wolontariuszy - mówi Michał Wieteska, jeden z koordynatorów. - Nie odnotowaliśmy żadnych ekscesów, jak napaści i kradzieże puszek.
W tym roku Orkiestra grała i zbierała pieniądze na zakup urządzeń medycznych dla oddziałów pediatrycznych oraz dla zapewnienia godnej opieki medycznej seniorów. W poniedziałek, o godzinie 11.30 licznik wskazywał, iż na koncie znajduje się już 260 649 zł. Z kolei kwota zadeklarowana to 44 047 594 zł.
W zeszłym roku białostocki sztab podsumował, iż podczas 23. finału zebrano łącznie w Białymstoku 214 929, 11 zł.
Komentarze opinie