Reklama

Czy do Dzieci Białegostoku za chwilę zapuka komornik?

19/10/2016 18:14

Stowarzyszenie kibiców Jagiellonii "Dzieci Białegostoku" ma spore kłopoty. Członkowie Zarządu dostali wezwania do natychmiastowej zapłaty zaległego podatku. Wszystko to na podstawie decyzji I Urzędu Skarbowego w Białymstoku, który zażądał od stowarzyszenia blisko 130 tysięcy złotych. Stowarzyszenie odwołało się od decyzji do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ma zająć się tą sprawą. Sęk w tym, że odwołanie nie powstrzymuje egzekucji, a lada chwila do członków władz zapuka komornik.

Stowarzyszenie zwróciło się o pomoc do organów miasta, a konkretnie do Białostockiej Rady Działalności Pożytku Publicznego, która reprezentuje miejskie organizacje pozarządowe wobec władz miasta.

Mamy nieprzyjemną sytuację. Nasze statutowe działania jako stowarzyszenia kibiców polegały na organizacji wyjazdów na mecze piłkarskie fanów Jagiellonii. Dofinansowaliśmy kupno biletów i kosztów przejazdu. Nikt z nas nie zarabiał na tym, a poświęcaliśmy mnóstwo własnego czasu. Interpretacja Urzędu Skarbowego, że to nie są wydatki statutowe i musimy od tego odprowadzać podatki sprawiła, że nie wiadomo co będzie dalej ze stowarzyszeniem. Liczymy, że Rada wesprze nas opinią, że nasza działalność społeczna opiera się właśnie na takich działaniach, jakie zostały zakwestionowane przez urzędników. W postępowaniu przed NSA taka decyzja może mieć znaczenie – mówił prezes Adam Tołoczko.

Członkowie Rady zdecydowali się zapoznać z dokumentami, aby poprzeć Stowarzyszenie. Przy okazji Paweł Backiel, przewodniczący Rady poprosił o pomoc dla "Dzieci Białegostoku" wiceprezydenta Rafała Rudnickiego. Ten jednak z uśmiechem odparł:

Organy skarbowe nie podlegają prezydentowi Białegostoku – skwitował.

Wywołał tym spore emocje u członków Rady.

To dość oczywiste, że nie podlega. Liczyliśmy jednak, że pan wiceprezydent wykaże empatię, o której tak często mówi prezydent Truskolaski deklarując pomoc mieszkańcom. Ta sprawa jak najbardziej się do tego kwalifikuje. Można pomagać choćby udzielając pomocy prawnej, czy doradczo. Są różne formy pomocy – bulwersowali się przedstawiciele Rady Pożytku Publicznego – Eugeniusz Muszyc i Paweł Backiel.

W odpowiedzi usłyszeli w zasadzie typowe frazesy Rudnickiego, że urząd skarbowy i podatki, to nie jest kompetencja magistratu. I w zasadzie czym zastępca Tadeusza Truskolaskiego sam wystawił sobie najlepsze świadectwo własnego bytu – jako tak zwanego – samorządowca.

To albo brak woli, albo totalne niezrozumienie tematu, albo ignorancja, żeby nie użyć mocniejszego słowa – komentowali wzburzeni członkowie Rady zachowanie wiceprezydenta.

Ostatecznie pomoc prawną obiecali prawnicy współpracujący z Radą oraz jej członkowie. Pomoc wiceprezydenta ograniczyła się do zera. Chyba, że ponad zero można uznać wygłoszenie kolejnej informacji o braku wzajemnych zależności między miastem, a fiskusem.

Kłopoty stowarzyszenia dziwnie zbiegły się z przypisywaną jej członkom akcją nieprzychylnego powitania dla Donalda Tuska (Donald – matole, twój rząd obalą kibole) i demonstracją przed Urzędem Wojewódzkim. Do tego kłopoty zbiegły się jeszcze i z równie nieprzychylnym potraktowaniem wizytującego Białystok Radosława Sikorskiego. Krótko po tym, prokuratorzy usiłowali zdelegalizować stowarzyszenie, co zostało wręcz wyśmiane przez skład orzekający białostockiego Sądu Okręgowego. Jakiś czas później stowarzyszeniem zainteresował się fiskus.

Ta interpretacja urzędników skarbowych podważa sens istnienia stowarzyszeń kibicowskich, których działalność właśnie na tym polega, żeby zdobywać pieniądze na organizację wyjazdów i oprawę na meczach u siebie. Z wiadomych względów interesowałem się sprawą, jak działają inne organizacje kibicowskie w Polsce. Otóż nikt nie kwestionuje im takich wydatków. Interpretacja białostockiej skarbówki jest co najmniej kuriozalna – podsumował prezes Tołoczko.

Członkowie Zarządu zostali już wezwani do niezwłocznego zapłacenia zaległych podatków, które Urząd Skarbowy wycenił na 130 tysięcy złotych. Stowarzyszenie nie ma takich środków i w tej sytuacji członkom władz grozi egzekucja komornicza.

Kwestionowane wydatki to m. in. zakup biletów na mecze, biletów kolejowych oraz wynajmu środków transportu, jak też dostępu do korzystania z siłowni dla chętnych członków. Korzyści te były przekazywane nieodpłatnie osobom, które nie były w stanie same ich zakupić, a urzędników nie przekonywał fakt, że wydatki były zgodne ze statutem stowarzyszenia.

Sprawa budzi duże oburzenie wśród kibiców Jagiellonii. Trudno jej nie powiązać z krytycznymi działaniami wobec byłego premiera i ministra spraw zagranicznych. Tym większe jest oburzenie, że jej ofiarą padają ludzie, którzy społecznie zajmowali się organizacyjnymi sprawami związanymi z kibicowaniem. Dzieci Białegostoku zajmowały się także organizowaniem wielu akcji społecznych wśród kibiców na rzecz m. in. domów dziecka lub innych organizacji społecznych, organizacji polonijnych itp.

Orzeczenie NSA w tej sprawie może mieć też ogromne znaczenie dla wszystkich organizacji kibicowskich na terenie Polski. Jeśli bowiem NSA uzna, że trzeba płacić podatki od wydatków związanych z organizacją wyjazdów, zakupu biletów itp. to sens istnienia stowarzyszeń kibiców staje pod ogromnym znakiem zapytania.

Wtedy zostanie tylko zakładać biura podróży dla organizacji meczów dla kibiców. I traktować to jako działalność gospodarczą, którą przecież nie jest – skwitował prezes Tołoczko.

Do sprawy "Dzieci Białegostoku" jeszcze wrócimy. Czekamy na opinie naszych Czytelników w tej sprawie.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: Łukasz Stepaniuk)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do