Sprawa hali mięsnej i jej rozbudowy wzbudziła wczoraj dość duże dyskusje podczas posiedzenia Rady Miasta Białegostoku. Wszystko sprowadza się do tego, że stoi ona obok istniejącego cmentarza żydowskiego. Radni zdecydowali, że ten budynek będzie można rozbudować. Jednak w rzeczywistości mamy do czynienia z rozszerzeniem budowy na nie więcej niż trzy metry. Tymczasem prawie nikt nie zwrócił uwagi, że zaproponowana przez prezydenta uchwała, nosiła jeszcze zmiany na gruntach należących do jednego z białostockich deweloperów.
To co dla jednych jest sufitem, dla innych jest podłogą. I dlatego najpierw stanęliśmy mocno na tej podłodze i z tej perspektywy postanowiliśmy się sprawie przyjrzeć nieco bliżej. Bo z zebranych przez nas informacji wynika, że w zaprezentowanym przez Prezydenta Białegostoku projekcie uchwały, wcale nie musiało chodzić o ochronę cmentarza żydowskiego. A właśnie to ten temat brzmiał najgłośniej podczas wczorajszego posiedzenia Rady Miasta. Tymczasem, to co było obok i niezauważone niemal przez nikogo, miało zapewne w założeniu przejść tak, aby nikt nie wiedział o co chodzi.
Zacznijmy jednak od początku. Na kilka dni przed posiedzeniem Rady Miasta odbyła się Komisja Zagospodarowania Przestrzennego, podczas której dyskutowano o możliwości powiększenia o kilka metrów budynku hali mięsnej. Z takim wnioskiem zwrócił się jej obecny właściciel – firma Arsa. Radni nie mogli pominąć złożonego wniosku, więc zaczęli dyskutować. Dyskusja ta zakończyła się oskarżaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości o brak szacunku dla zmarłych białostoczan wyznania mojżeszowego. Właśnie w tym tonie grzmieli radni z Komitetu Tadeusza Truskolaskiego jak i Platformy Obywatelskiej. Nikt wówczas nie rozmawiał o tym, czego dokładnie mogą dotyczyć zmiany.
Kiedy wczytaliśmy się w projekt uchwały przedstawionej przez Prezydenta Białegostoku, okazało się, że gdyby radni wczoraj przyjęli uchwałę w brzmieniu przygotowanym przez magistrat, teren cmentarza zostałby rozciągnięty de facto pod istniejące budynki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, jak i hali mięsnej. Czyli, gdyby radni podnieśli ręce za uchwałą prezydenta, tysiące ludzi deptałoby po cmentarzu, wchodząc i wychodząc z budynku ZUS – u. Poprzednia uchwała, która określiła zagospodarowanie przestrzenne dla tego terenu, wskazała dokładnie granice cmentarza i nawet rozbudowa hali mięsnej na trzy metry, nie dochodziłaby do granic tego cmentarza. Przypomnimy tylko, że granice te zostały ustalone jeszcze w 2006 roku przez ówczesnych radnych.
- Nie mamy możliwości wybudowania parkingu podziemnego. Urząd odrzucił cały nasz projekt budowlany. Cmentarz został zamknięty, nastąpiła jego desekralizacja. Jest on nieczynny. Domagamy się zatwierdzenia poprzedniego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie ma żadnych nowych badań, ani dokumentów, które wskazałyby wyraźnie, gdzie sięgał cmentarz. Mówimy tylko o przypuszczeniach – mówiła do radnych Estera Zabłocka, przedstawicielka firmy Arsa.
- Cmentarz sięgał daleko. Według naszych zasad nie można ekshumować ciał, nie wolno kopać, nie wolno naruszać miejsc spoczynku. Cmentarz jest cały czas. Ja rozumiem, że chce pani budować apartamentowiec. Ale ja nigdy nie kupiłabym mieszkania na cmentarzu. Może się pani budować gdzie indziej, jest tyle innych miejsc – odpowiadała właścicielowi hali mięsnej Lucy Lisowska, przedstawicielka gminy żydowskiej.
Nikt jednak nie podjął dyskusji odnośnie rozciągnięcia cmentarza i deptania po grobach przez tysiące ludzi, którzy każdego miesiąca odwiedzają i załatwiają różne sprawy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Cała dyskusja sprowadziła się do kilku metrów, o które chciał poszerzyć projekt budowalny właściciel hali mięsnej. Biorący udział w dyskusji radny Zbigniew Brożek przyniósł ze sobą stare publikacje, w których wskazywał, że w ścisłym centrum Białegostoku było sześć cmentarzy, więc jego zdaniem, nigdzie w takim razie nie powinno być żadnej zabudowy.
- Mam publikacje prasowe, gdzie jest napisane, żeby było tu sześć cmentarzy. Szanujmy polskie prawo. Nawet rabin podpisał tu, że w tym miejscu nie ma już cmentarza, więc o czym tu mówić? – ripostował wypowiedzi Zbigniewa Nikitorowicza (PO) i Marcina Szczudło (KT), którzy chcieli przyjąć uchwałę w brzmieniu zaproponowanym przez Prezydenta Białegostoku.
I tu dochodzimy do kolejnego ciekawego punktu. Ponieważ w tym projekcie uchwały pojawił się zapis o zagospodarowaniu przestrzennym również innych działek, położonych nieco dalej od cmentarza żydowskiego. Te tereny należą do białostockiego dewelopera, z którym urzędowi miejskiemu od dłuższego czasu jest bardzo po drodze. Ciekawostką jest to, że kiedy Przewodniczący Komisji Zagospodarowania Przestrzennego zwrócił się z propozycją rozdzielnia gruntów, aby nie trzeba było przyjmować wszystkiego w jednej uchwale – usłyszał, że nie można. Całość musi być głosowana łącznie. Czyli i zagospodarowanie cmentarza żydowskiego i terenów należących do dewelopera.
- Chciałem oddzielić te dwie sprawy. Powiedziano mi, że nie można. Dlatego musieliśmy omówić na komisji całość nowych założeń planistycznych przygotowanych przez urząd miejski – wyjaśnił nam radny Konrad Zieleniecki i zarazem szef Komisji Zagospodarowania Przestrzennego.
Dopiero po wczorajszym głosowaniu niektórzy zorientowali się, że radni odrzucając pierwszą nieuwzględnioną uwagę do planu przez Prezydenta Białegostoku, utrzymali plan zagospodarowania przestrzennego z 2006 roku. Ale nie to okazało się najważniejsze. Nieuwzględniona uwaga dotyczyła terenu należącego do białostockiego dewelopera. Planiści opracowali dokument, dzięki któremu mógł on wybudować obiekt nawet do 25 metrów wysokości. Ktoś zgłosił uwagę, że zabudowa nie powinna być wyższa niż 5 metrów. Z tym nie zgodził się Prezydent Białegostoku. Ale za to, czy to przypadkiem, czy celowo, radni większościowego klubu (PiS) odrzucili tę nieuwzględnioną przez prezydenta uwagę. Co oznacza, że teraz deweloper będzie mógł postawić budynek nie wyższy niż 5 metrów w górę.
Konkludując – gdyby radni zgodzili się de facto na poszerzenie cmentarza, który sięgałby pod budynek zarówno hali mięsnej jak i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – tym samym wyraziliby zgodę na zabudowę dla dewelopera do 25 metrów w zupełnie innym miejscu. I patrząc na sprawę całościowo, żydowski cmentarz oraz cała burzliwa dyskusja na jego temat, wydaje się miała odwrócić uwagę od inwestycji deweloperskich na bardziej odległych gruntach. I to dlatego najprawdopodobniej szefowi Komisji Zagospodarowania Przestrzennego odmówiono rozdzielenia planów, dla obydwu działek położonych daleko od siebie.
Po wczorajszym głosowaniu wszystko zostaje tak samo jak o tej pory, jeśli chodzi zarówno o cmentarz żydowski, jak i możliwość rozbudowy hali mięsnej o kilka metrów. Przez ponad 9 lat nikt nie próbował zmieniać uchwalonych przecież planów dla tego miejsca. Co się stało, że raptem potrzeba było dokonać zmian? Wszystko wskazuje, że chęć wybudowania wysokiego obiektu przez dewelopera. Jednak skończyło się tym, że jego zabudowa nie będzie mogła teraz sięgnąć powyżej 5 metrów. Wygląda to tak, że magistrat zagonił się sam w kozi róg zabierając ze sobą przy okazji dewelopera.
Komentarze opinie