Reklama

Czy stacja TVN poniesie konsekwencje?

05/02/2018 15:37

Falę oburzenia wywołał materiał wyemitowany 25 stycznia przez TVN24. Reportaż zatytułowany "Walka z rasizmem. Sprawy umarzane, prokuratorzy awansowani" zbulwersował białostoczan. Mieszkańcy Białegostoku, jak i samo miasto, zostali pokazani w bardzo niekorzystnym świetle. Postronny widz mógłby stwierdzić, że stolica województwa podlaskiego to ostoja dla wszelkiej maści rasistów, ksenofobów i nacjonalistów w najgorszym wydaniu, a żyjący tutaj ludzie to bałwany z niskich warstw społecznych, o bardzo niskim poziomie wyedukowania, na pewno słabszym niż w przypadku innych regionów kraju. Pokazany w telewizji program zdenerwował m.in. prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, miejskich radnych czy senatora Jana Dobrzyńskiego, którzy w mocnych słowach wyrazili sprzeciw wobec przedstawionych w nim tez i wniosków.

Skandal, manipulacja, brak rzetelności dziennikarskiej - takimi słowami można określić materiał TVN24. Nie trzeba być specjalnym znawcą, by zauważyć, że reporter, który go przygotował, wykazał się wyjątkową stronniczością, brakiem obiektywizmu i kiepskim warsztatem. Takie są fakty, a nie insynuacje naszej redakcji. Wystarczy przyjrzeć się bohaterom - ekspertom: dziennikarz Marcin Kącki (autor książki "Białystok. Biała siła, czarna pamięć"), który w Białymstoku nie mieszka, ale najwidoczniej bardzo nie lubi tutejszej społeczności i ma do niej jakąś dziwną awersję; Rafał Gaweł, założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, skazany przez sąd pierwszej instancji na karę bezwzględnego więzienia za oszustwa.

Do tego doszedł też popularny prezenter TV Jard - czarnoskóry Rogers Cole-Wilson, który w regionalnej telewizji 29 stycznia stwierdził, że jego wypowiedź wyemitowana przez TVN24 pochodziła sprzed kilku lat, a to nie zostało oznaczone.

Zaczepieni przez ekipę reporterską mieszkańcy Białegostoku albo twierdzili, że w mieście obcokrajowcy nie mogą czuć się bezpiecznie, bo są tutaj neofaszyści, albo zbyt składnie się nie wypowiedzieli. I dwa takie obrazy białostoczan poszły w świat. Oczywiście rozmówców mogło być i kilkunastu, i kilkudziesięciu - grunt to wybrać wypowiedzi, które odpowiadają założonej z góry tezie i tylko takie wpleść w materiał.

Są też przebitki z biegnącymi w kominiarkach mężczyznami. Ale czy to na pewno tzw. nazi skinheadzi? Nie bardzo. To akurat antyfaszyści goniący neofaszystów - było tak kilka lat temu, gdy ci ostatni pojawili się w pobliżu manifestacji Antify, a jej działacze postanowili skutecznie ich przegonić mimo sporej liczby funkcjonariuszy policji w okolicy. Tyle. Ale w Polskę poszedł przekaz, że bandy neofaszystowskie biegają sobie po ulicach Białegostoku co jakiś czas. Należy podkreślić, że chuligani spod znaku swastyki znajdują się w każdym większym mieście i ich obecność nie jest domeną stolicy Podlasia. Problem nie jest już co prawda dla przeciętnego obserwatora widoczny gołym okiem tak, jak jeszcze dekadę temu, ale istnieje - na Śląsku, Pomorzu, Mazurach, w Wielkopolsce. Swastyk i krzyżów celtyckich na murach czy napisów "white power" nie brakuje i w mniejszych miastach, choćby w centralnej części kraju - są i takie osiedla, gdzie widać je praktycznie na każdym bloku, a wieczorami przed wejściami do klatek schodowych gromadzą się grupki ogolonych na zero młodzieńców. Są zdecydowanie mniej widoczni niż te kilka lat temu, ale całkowicie nie zniknęli z krajobrazu. To pewnie zadanie dla socjologów do badań, w jaki sposób zmienił się ich image. Na pewno jednak Białystok nie powinien być przykładem miasta jako szczególnie owianego złą sławą, bo inne również mają historie, o których ich włodarze chcieliby zapomnieć.

Wracając do reportażu TVN24. Wystąpił w nim prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Po emisji materiału oburzył się jego przekazem.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że oglądałem program, który miał być o naszym mieście, a był niezwykle jednostronny, stronniczy, częściowo nieprawdziwy, zmanipulowany  - powiedział w obecności dziennikarzy.

Podkreślił, że jako prezydent miasta musi dbać o jego prawdziwy wizerunek. Wskazał, iż pokazane zostały różnego rodzaju wybrane wydarzenia sprzed wielu lat, które nie były umieszczone w jakiejś określonej chronologii, do czego doszły informacje nieprawdziwe. Jako jeden z przykładów przywołał cytat, iż próbuje walczyć z organizacjami takimi jak ONR, a wiceprezydent Poliński spaceruje w marszu dla życia i rodziny, na którym byli też nacjonaliści.

- Ja próbowałem walczyć, to było w ubiegłym roku, a ten marsz odbył się w roku 2012 - wyjaśnił Truskolaski i dodał, że pismo o sprostowanie zostało wysłane do stacji TVN. - Ponadto przedstawiliśmy dziennikarzom TVN program, który był wdrażany w latach 2014-2017 "Białystok dla tolerancji". O tym się nawet nie zająknięto. Tam było przedstawionych dwa tysiące różnego rodzaju działań, nie wspomniano (w reportażu TVN24 - red.) o żadnym.

Według prezydenta o dobrych rzeczach w Białymstoku się nie mówi, a te, które są marginesem, a właściwie były, przedstawia się jako aktualnie dziejące się w mieście.

- To jest absolutny skandal! - grzmiał Tadeusz Truskolaski.

Przyznał, że nie spodziewał się takiej manipulacji ze strony stacji mieniącej się obiektywną. I choć dziennikarze mają prawo do pokazywania co chcą, to ich materiały nie mogą wprowadzać w błąd.

Na wyemitowanym programie "Czarno na białym" suchej nitki nie zostawili białostoccy radni prawa i Sprawiedliwości. Potępili zmanipulowany przekaz, który ich zdaniem, urąga standardom dziennikarskim.

- Treści zawarte w materiale krzywdzą blisko 300 tysięcy mieszkańców naszego miasta, obarczając ich odpowiedzialnością za odosobnione wybryki i czyny o charakterze chuligańskim, które powinny być ścigane przez organy państwa. Propagandowy sposób montażu materiału, wyrwane z kontekstu fragmenty publikacji i tendencyjny dobór rozmówców tworzą fałszywy wizerunek miasta, stygmatyzujący jego mieszkańców - powiedział na konferencji prasowej Henryk Dębowski, przewodniczący klubu radnych PiS w białostockiej radzie miasta.

Z kolei na zwołanym w piątek, 2 stycznia, briefingu prasowym senator Jan Dobrzyński poinformował, że domaga się, by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zbadała, czy TVN24 nie naruszyła przepisów i celowo nie wprowadziła dezinformacji na szkodę Białegostoku i świadomej dyskryminacji tysięcy mieszkańców miasta. Przygotował już skargę do tego organu. Oburza się, że stacja TVN pokazała białostoczan jako ludzi z niskich warstw społecznych, a sugestia, iż domniemane zachęty do propagowania antysemityzmu czy nacjonalizmu są przekazywane na katechezie, są kłamliwe. Z kolei nazywanie mieszkańców miasta potomkami morderców, nie szczędzących swoich sąsiadów, kobiet w ciąży i dzieci jest obelżywe i bezczelne. Dobrzyński stwierdza, że takie działania powodują niepowetowane straty dla miasta, szczególnie jeśli popatrzymy w kontekście obcokrajowców mogących wybrać Białystok jako miejsce studiów lub pracy. Rozpowszechnianie kłamliwych informacji - jak przekonuje senator PiS - jest działaniem na szkodę interesu publicznego.

- Telewizja TVN w kanale informacyjnym TVN24 dopuściła się rażących nadużyć - stwierdził Jan Dobrzyński.

Podkreślił, że media mają prawo do piętnowania zachowań nieakceptowalnych społecznie, ale nie mają prawa oszukiwać i wmawiać, że białostoczanie uczestniczą w patologii. Nie wskazał, jakiej konkretnie kary finansowej oczekiwałby dla stacji TVN, aczkolwiek wyraził nadzieję, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przyjrzy się sprawie.

Trudno wnioskować, czy TVN poniesie jakiekolwiek konsekwencje za wyemitowany reportaż. Na pewno wizerunek nadawcy ucierpiał, a z drugiej strony poprzez szum wokół materiału mamy do czynienia ze wzrostem zainteresowania tą telewizją. Fakt, że kontrowersyjny reportaż nadal można oglądać w internecie.

Na spotkaniu senatora Dobrzyńskiego z dziennikarzami oczywiście pojawiła się ekipa reporterska TVN24. Nie mieli do niego pytań.

(Piotr Walczak / Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do