Reklama

Do przyjęcia uchodźców Białystok nie jest jeszcze przygotowany

22/07/2017 15:38

Prezydenci polskich miast zamierzają wspólnie przeciwdziałać wykluczeniu cudzoziemców. Podczas konferencji „Miasta integrujące. Integracja = bezpieczeństwo” w Gdańsku, dwunastu prezydentów zrzeszonych w Unii Metropolii Polskich podpisało deklarację współpracy w zakresie migracji wewnętrznych i zewnętrznych oraz przeciwdziałania wykluczaniu imigrantów – tak zaczynała się informacja zamieszczona na oficjalnej stronie Urzędu Miejskiego w Białymstoku. My zaś przypominamy raport sprzed roku, w którym zamieszczono miażdżące dla władz miasta wyniki z działania programu „Białystok dla Tolerancji”.

Chcieć i móc – to są dwie odrębne kwestie. Być może prezydent Białegostoku chce przyjmować i integrować cudzoziemców z mieszkańcami Białegostoku. Jednak podejmowane do tej pory działania, mają się nijak do tych zachcianek. Opublikowany w ubiegłym roku raport z wykonania programu „Białystok dla Tolerancji” jest miażdżący dla władz Białegostoku. Dlatego też podpisana niedawno deklaracja o przeciwdziałaniu wykluczania cudzoziemców była raczej chęcią zaistnienia i pokazania się gdzieś w Polsce przedstawicieli Białegostoku. W rzeczywistości, było to jednak działanie kompletnie nieodpowiedzialne, które może skutkować zjawiskami niebezpiecznymi tak samo dla mieszkańców Białegostoku, jak i przyjezdnych.

W przypadku charakteru uczestnictwa zwraca uwagę przeważająca ilość działań określonych jako we własnym gronie (215), czyli działań realizowanych przez osoby formalnie związane z daną instytucją dla „klientów” tej instytucji np. zajęcia z edukacji wielokulturowej dla grupy przedszkolaków prowadzi osoba na co dzień pracująca z tymi dziećmi w przedszkolu. Udział ekspertów zewnętrznych czyli osób uznawanych za specjalistów w danej dziedzinie, zawodowo zajmujących się edukacją antydyskryminacyjną czy międzykulturową jest widoczny w 87 działaniach” – czytamy z kolei w raporcie z monitoringu przygotowanym przez Federację Organizacji Pozarządowych Miasta Białegostoku.

Raport wyraźnie mówił, że program, który hucznie ogłaszało i później chwaliło się jego wynikami Miasto Białystok, nie działał jak należy. Dodamy nawet, że ów raport skutecznie sprowadził wszystkich cieszących się z jego efektów, na ziemię. W raporcie z monitoringu Federacji czytamy bowiem o wielu niedociągnięciach. Zwłaszcza, jeśli chodzi o pracę zespołu, który miał zajmować się sprawami przeciwdziałania dyskryminacji rasowej, ksenofobii i nietolerancji. Został powołany przez Prezydenta Białegostoku i… nie spotkał się ani razu w 2015 roku. Mimo, że składał się z zaledwie trzech osób.

Mało tego. Znaczna część zadań, które przeprowadzono, była nie na temat. Czyli praktycznie nie miała nic wspólnego z propagowaniem idei tolerancji czy też z edukacją kulturową. Kolejna sprawa to taka, że większość działań i tak skierowana była do dzieci – głównie w przedszkolach i szkołach podstawowych. Dorośli mieszkańcy Białegostoku w zasadzie zostali pominięci.

Deklarujemy współdziałanie miast poprzez wymianę doświadczeń i dobrych praktyk, w celu zapewnienia wysokiej jakości życia wszystkim mieszkańcom, w duchu solidarności i odpowiedzialności za wspólnotę, którą tworzymy wraz z migrantami” – brzmi fragment podpisanej na koniec czerwca deklaracji, pod którą podpisał się także prezydent Białegostoku.

Jakie doświadczenia chce wymieniać Białystok, skoro ma sam jeszcze wiele do poprawienia, co wytknęła nawet lokalnie działająca organizacja? Takie stawianie sprawy to nic innego jak skrajna nieodpowiedzialność. Inna sprawa, że taka deklaracja w żadnym momencie nie była skonsultowana z mieszkańcami Białegostoku. Skąd prezydent czerpał wiedzę, że jest inaczej? Tego nie wiadomo. Tak samo nie wiadomo, dlaczego w tej chwili rakiem wycofuje się spod deklaracji, którą chwalił się jeszcze całkiem niedawno na stronach urzędu miejskiego.

- To nie jest zaproszenie. Miasta chcą wymieniać się doświadczeniami głównie w sprawie tych cudzoziemców, którzy już u nas są. To Białorusini, Ukraińcy, Czeczeni – mówi teraz zastępca prezydenta Zbigniew Nikitorowicz.

Tylko, że ten fragment deklaracji nie za bardzo pasuje do słów, którymi Zbigniew Nikitorowicz już niejako wycofuje się rakiem z tego, co zostało podpisane.

W celu przyjaznego przyjęcia imigrantów konieczne jest wspólne działanie organów władzy samorządowej i rządowej, służb publicznych, organizacji pozarządowych, kościołów, uczelni wyższych, instytucji kultury oraz organizacji biznesu i rynku pracy. W naszym wspólnym, szeroko rozumianym interesie jest odpowiedzialne i bezpieczne zarządzanie migracjami na poziomie lokalnym tak, aby tworzyć miasta społecznie spójne, minimalizując zagrożenia związane z gettoizacją, separacją, biedą i wykluczeniem nowych mieszkańców” – czytamy w podpisanym w czerwcu przez Nikitorowicza dokumencie.

- Prezydent nie miał żadnego upoważnienia ze strony mieszkańców, by składać podpis pod takim dokumentem. Przekroczył radykalnie swoje kompetencje. Zapewnienie prezydenta, że otwarcie się na migracje, sprawi by Białystok prężniej się rozwijał, by był bardziej innowacyjnymi i konkurencyjnymi, jest niczym niepopartym „chciejstwem” i stanowi szczyt intelektualnej niemocy – komentuje radny Dariusz Wasilewski, który jeszcze do niedawna zasilał szeregi radnych prezydenckiego klubu radnych w Radzie Miasta.

Poza takimi głosami, jedno jest absolutnie pewne. Realizowany w Białymstoku program mający pomóc w integracji i szerzeniu tolerancji wobec cudzoziemców, nie zadziałał. Skoro rok po tym, jak został oceniony z wykonania, mieszkańcy nadal nie życzą sobie cudzoziemców, wyraźnie coś poszło nie tak, jak życzył sobie tego magistrat. Skąd taka teza? Stąd, co można poczytać choćby na różnych forach internetowych lokalnych mediów, a także na portalach społecznościowych. Białostoczanie nie chcą sprowadzania tu uchodźców, ani imigrantów. Coraz więcej negatywnych głosów pada również pod adresem przebywających w naszym mieście obywateli z Czeczenii. Głównie chodzi o ich brak chęci do asymilacji i podejmowania jakiegokolwiek zatrudnienia lub nawet pracy dorywczej.

Mimo wielu niedociągnięć i wad programu, którego efektów miasto samo nawet nie zbadało, humor prezydenta Białegostoku nie opuścił. Kilka dni przed publikacją raportu Federacji Organizacji Pozarządowych Miasta Białystok odnośnie programu „Białystok, dla Tolerancji”, Tadeusz Truskolaski mówił dziennikarzom takie słowa.

- Nasze długoletnie działania przyniosły określone skutki. Potępiamy wszelkie zachowania, które mają charakter faszystowski, szerzący nienawiść. Dlatego Białegostoku nie ma na mapie nienawiści – to właśnie mówił Tadeusz Truskolaski.

Tu mamy złe wiadomości dla prezydenta – bo Białystok znalazł się na tej mapie i to na pierwszym miejscu. Przygotowała ją Fundacja Schumana w raporcie Europolis 2017. Czy raport faktycznie odzwierciedla to co się dzieje w naszym mieście, to jedna sprawa. Ważniejsze jest w tym przypadku to, że raport powstał rok po tym, gdy władze Białegostoku chwaliły się wynikami zrealizowanego programu „Białystok dla Tolerancji”. Zatem w takiej sytuacji zapraszanie tu jakichkolwiek obcokrajowców do zamieszkania jest świadomym narażaniem wszystkich na niebezpieczeństwo i nowe konflikty.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do