Policja odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie zaginięcia dokumentów w Urzędzie Miejskim. Okazało się, że nikt ich nigdzie nie wynosił. Nie doszło również do wycieku danych osobowych. Jednak zwolniony za to pracownik Miejskiego Biura Konserwatora Zabytków do pracy przywrócony nie został.
Sebastian Wicher żadnych dokumentów z urzędu nie wynosił. Nie ujawnił też żadnych danych osobowych. Ale z pracy i tak został zwolniony. Jak tłumaczyły władze miasta jeszcze ponad miesiąc temu – nie zachował drogi służbowej, kiedy chciał poinformować o nieprawidłowościach, które jego zdaniem miały miejsce. Problem polega jednak na tym, że musiałby poinformować o nieprawidłowościach tego, który ich się dopuszczał w opinii pracownika urzędu. Sebastian Wicher poszedł więc nieco inną drogą służbową, ale niekoniecznie po linii zatrudnienia. Zwyczajnie w tej sytuacji zwrócił się do radnych, którzy pełnią funkcję kontrolną wobec prezydenta Białegostoku, jak i jego zastępców.
A radni zadziałali, jak uważali za stosowne. Jeden napisał interpelację, inni zawiadomili Centralne Biuro Antykorupcyjne o możliwości popełnienia przestępstwa przez Rafała Rudnickiego w związku z przekroczeniem uprawnień. Pojawił się także wniosek o odwołanie zastępcy Prezydenta Białegostoku – Rafała Rudnickiego, który na początku lipca trafił na biurko Tadeusza Truskolaskiego. Radni odpowiedź dostali w tej sprawie. Jednak treść tej odpowiedzi może postawić na nogi zmarłego, zwłaszcza w sytuacji, w jakiej prezydent znajduje się dziś. A dziś sytuacja wygląda tak, że policja odmówiła wszczęcia postepowania w sprawie udostępnienia danych osobowych osobie nieuprawnionej przez pracownika Urzędu Miejskiego w Białymstoku pana Sebastiana Wichra. Ponadto okazało się, że żadnych dokumentów nikt z magistratu nie wynosił, bo te leżały sobie spokojnie w kserokopiarce.
- Wydane zostało postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego – wyjaśnia Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Ustaliliśmy, że ta odmowa wszczęcia śledztwa spowodowana była tym, że nawet jeśli Sebastian Wicher komukolwiek przekazał jakieś informacje, nie naruszył tym prawa. Bo po pierwsze rzekomy wyciek danych osobowych nie kłóci się przepisami prawa, po drugie – zaginione rzekomo dokumenty – przez cały czas znajdowały się w urzędzie i były dokładnie tam, gdzie wskazał je Sebastian Wicher. Zresztą od początku były urzędnik mówił, że nigdy żadnych dokumentów z magistratu nie wynosił. Zatem nie może być tu mowy o żadnym naruszeniu prawa, ani też nie doszło tym bardziej do dowiedzenia winy Sebastiana Wichra w czymkolwiek. I w tym miejscu wracamy do odpowiedzi Tadeusza Truskolaskiego na wniosek dwójki radnych, którzy domagali się odwołania Rudnickiego z funkcji zastępcy prezydenta.
„Odpowiadając na wniosek o odwołanie Pana Rafała Rudnickiego z funkcji Zastępcy Prezydenta Miasta Białegostoku informuję, iż zgodnie z art. 26a ustawy z dnia 08 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz. U. z 2013 r., poz. 594 ze zm.) do wyłącznej kompetencji Prezydenta Miasta należy powoływanie i odwoływanie jego zastępców. Informacje, których nie dowiedziono przed sądem, nie mogą zaś być podstawą odwołania Pana Rafała Rudnickiego z funkcji mojego zastępcy” – odpisał Tadeusz Truskolaski radnemu Konradowi Zielenieckiemu i Piotrowi Jankowskiemu, którzy o takie odwołanie wnosili.
Jak widać brak dowiedzenia przed sądem informacji, jak w przypadku Sebastiana Wichra, nie przeszkadzała zwolnić go z pracy. Za to, w przypadku innego z pracowników magistratu, który jest o kilka szczebli wyżej – brak dowiedzenia winy przed sądem – chroni go przed zwolnieniem. Tak właśnie wygląda równość w traktowaniu urzędników przez prezydenta. Jednak w tym miejscu pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek. Bo zgodnie z polskim prawem – zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było, jest karalne.
Możliwe, że ktoś z radnych, albo może organizacje pozarządowe, zdecydują się teraz zawiadomić organy ścigania o tym, że Prezydent Białegostoku mógł dopuścić się przestępstwa. Właśnie poprzez to, że zawiadomił o przestępstwie, którego nie było. Dodamy tylko, że przecież za dotychczasowe dochodzenie i czynności policji oraz prokuratury zapłacili w tym czasie podatnicy. Na razie pozostaje nam czekać na taki ruch. Jutro zaś napiszemy nieco więcej w tej sprawie. Wystąpiliśmy bowiem z pytaniami do Prezydenta Białegostoku o przyszłość Sebastiana Wichra i jego możliwość powrotu do pracy.
Komentarze opinie