
Dzień po Święcie Trzech Króli na ręce Łukasza Prokoryma, Przewodniczącego Rady Miasta, wpłynęło pismo od pracowników Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Białymstoku. Pracownicy domagają się przeprowadzenia natychmiastowej kontroli w swojej firmie. Powód? Ogromne zadłużenie spółki i w związku z tym obawa o utratę miejsc pracy.
To już nie związki zawodowe, ale wszyscy pracownicy Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Białymstoku proszą o pilne przeprowadzenie kontroli. Proszą Przewodniczącego Rady Miasta i proszą również, aby cała Rada Miasta zajęła się na piątkowym posiedzeniu sprawą sytuacji finansowej w ich spółce. Ta sytuacja wygląda obecnie bardzo źle. Poprzedni rok spółka zamknęła z blisko 9 milionowym zadłużeniem, więc pracownicy obawiają się utraty miejsc pracy.
„Zwracamy się z prośbą do Rady Miasta Białystok o przeprowadzenie pilnej kontroli w Komunalnym Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej w Białymstoku. Jesteśmy zaniepokojeni sytuacją finansową spółki tj. zadłużeniem sięgającym połowy kapitału spółki, na chwilę obecną wynoszącym około 9 mln zł. W szczególności prosimy o poddanie pod dyskusję tego naglącego tematu na sesji Rady Miasta w dniu 11 stycznia 2019 r.” – zwracają się do Łukasza Prokoryma, Przewodniczącego Rady Miasta, pracownicy KPKM.
Jako argumenty do przeprowadzenia kontroli pracownicy wskazują – ich zdaniem – błędne decyzje podejmowane przez prezesa. Bo skutkowały one stratami finansowymi. Jedną z takich decyzji był montaż instalacji gazowych w autobusach tej spółki miejskiej, w wyniku czego pojazdy się psuły i trzeba było ponosić dodatkowe koszty na naprawy. W efekcie, urządzenia i instalacje gazowe zostały zdemontowane, co również było dodatkowym kosztem. Kolejnym błędem w wykonaniu zarządu spółki – jak wskazują pracownicy – był nakaz tankowania oleju rzepakowego zamiast oleju napędowego. I to podobnie, jak w poprzednim przypadku, skończyło się dodatkowymi kosztami poniesionymi na naprawę pojazdów.
Pracownicy w piśmie do Przewodniczącego Prokoryma wskazują na jeszcze jeden zbędny wydatek. To osławiony „asystent pracy kierowcy”. Urządzenie zostało zakupione za około 400 000 zł i jest kompletnie niefunkcjonalne. Ale co do tej inwestycji, wskazują jeszcze oprócz prezesa Dariusza Ciszewskiego innego współwinnego strat finansowych spowodowanych działaniem urządzenia. To zastępca kierownika Działu Eksploatacji Taboru (dawniej Wydziału Eksploatacji Taboru). Jak piszą pracownicy, nie jest to osoba przypadkowa, bo to syn głównej księgowej i do tego główny pomysłodawca zakupu tego urządzenia.
„Kolejnym takim stanowiskiem jest zatrudnienie kolejnego zastępcy kierownika Działu Eksploatacji Taboru (dawniej Wydziału Eksploatacji Taboru - do sierpnia 2018r.), który to zastępca jest synem głównej księgowej, pomysłodawcą i nadzorcą jakże „trafnej” inwestycji o nazwie Asystent Pracy Kierowcy. Należy tu wspomnieć, iż kierownik miał już dwóch zastępców którzy posiadali przydziały swoich obowiązków, co nie wzbudzało zastrzeżeń. Natomiast specjalnie dla pana Mateusza zostało stworzone stanowisko zastępcy kierownika DET. Wspomniany wcześniej Asystent Pracy Kierowcy został już wyłączony, a pan Mateusz objął stanowisko Inspektora Kontrolingu, który ma za zadanie kontrolować wszystkich pracowników - od kierowców przez kierowników po dyrektorów” – czytamy w piśmie skierowanym do Przewodniczącego Rady Miasta.
Tymczasem sam prezes Dariusz Ciszewski na łamach lokalnych mediów, albo nie chce się wypowiadać, a jeśli już się wypowiada, to uzasadnia swoje postępowanie, jako to właściwe. Przy okazji wskazuje na szereg błędów w zarządzaniu, ale nie powierzoną mu spółką, tylko w Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Na łamach Kuriera Porannego przekonywał, że niewłaściwie są ułożone rozkłady jazdy, bo autobusy jeżdżące w jego spółce, mają dłuższe trasy przez co spalają więcej paliwa. I stąd jego zdaniem powstaje zadłużenie. O sprawach kadrowych i zatrudnianiu między innymi syna księgowej, nie wspomniał ani słowem w żadnym miejscu.
Trudno przyjąć za uzasadnione tego rodzaju tłumaczenia, ponieważ w ubiegłym roku, 2 lata temu, czy 3 lata temu, trasy pojazdów Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej były w zasadzie takie same, a zadłużenie spółki przecież nie sięgało 9 milionów. To zadłużenie zaczęło rosnąć trzy lata temu, ale wówczas było to około miliona zł. Później, bo na zakończenie 2017 roku spółka zakończyła bilans roczny stratą około 3 milionów złotych, natomiast ostatni rok to już blisko 9 milionów złotych długu. Jak w ciągu roku udało się potroić zadłużenie? Tego nikt nie wyjaśnia.
„Pracownicy przedsiębiorstwa obawiają się o swoje miejsca pracy, w szczególności obawiają się, że może dochodzić do niegospodarności ze strony Zarządu Spółki” – piszą pracownicy do Łukasza Prokoryma.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że pozostałe spółki komunikacyjne w Białymstoku nie przeprowadzały podobnych inwestycji co KPKM. Najwyraźniej takie inwestycje uznały za zbędne. Ale co jeszcze ciekawsze, to KPKM posiada obiekty, na których zarabia. To między innymi stacja paliw, wynajmowane powierzchnie magazynowe, plus dochody z wynajmowania powierzchni reklamowych. Mimo tego dług jest na tyle poważny, że spółka musiała przygotować plan naprawczy.
Przygotowany jeszcze w grudniu plan naprawczy w spółce KPKM został przesłany już prezydentowi Miasta Białegostoku i jak przekonywała na koniec ubiegłego roku rzeczniczka prezydenta, dokument ten będzie analizowany pod kątem merytorycznym. Zaś dopiero po zakończeniu wszystkich analiz zostanie podjęta decyzja co do przyszłości spółki i dalszych wobec niej działań.
W porządku obrad dzisiejszego posiedzenia Rady Miasta nie ma punktu dotyczącego sytuacji w spółce KPKM. Jednak radni mogą zmienić ten porządek obrad i taki punkt wprowadzić pod obrady. Pracownicy proszą o kontrolę i zajęcie się przez radnych tym tematem, ponieważ niepokoją się sytuacją w swojej firmie. Podkreślają przy tym, że chcą pracować, a obecna sytuacja finansowa skłania ich ku myśleniu, że to zatrudnienie wkrótce się skończy, bo spółka będzie musiała ogłosić upadłość.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie