Reklama

Duży problem, który interesuje niewielu. Co dalej z Teatrem Dramatycznym?

09/07/2016 08:11


Im bardziej konflikt narasta w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, tym mniej osób wydaje się on interesować. Konkursem na stanowisko dyrektora placówki najbardziej zainteresowane są związki zawodowe, zarząd województwa podlaskiego i media. Widzowie, wydają się mniej śledzić to, co się tam dzieje. I nie bez przyczyny, bo placówka od dłuższego czasu notuje spore spadki widzów.

Można śmiało powiedzieć, że Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, po odejściu poprzedniego dyrektora – Piotra Dąbrowskiego – nie radzi sobie najlepiej. Chociaż i wówczas z widzami nie było rewelacyjnie, ale przynajmniej nie odrzucało ich tak mocno od naszej placówki kulturalnej, jak to ma miejsce w tej chwili. Za czasów obecnej dyrektor, zdarzyło się kilka spektakli zorganizowanych z większym rozmachem, niektóre plenerowe. Poza tym, prezentowany repertuar może nie był źle dobrany, ale wielokrotnie padały negatywne opinie o reżyserii albo przerysowanym i to dość mocno wydźwięku sztuk, które zna wielu z nas. Nikt wydawał się nie zwracać uwagi na tę sytuację od bardzo długiego czasu.

Przynajmniej problemu nie widziały władze nadzorujące placówkę teatralną. Kiedy widzowie komentowali kolejne spektakle w sposób raczej odwrotny od oczekiwanego, zarząd województwa milczał i nie podejmował żadnych interwencji, ani nie zachęcał do wdrożenia planu naprawczego. Jak ustaliliśmy, podobne zresztą opinie mieli sami pracownicy Teatru Dramatycznego. Ale i oni woleli milczeć niż sprzeciwić się szefowej. I wcale nie chodzi o to, że obecna dyrektor nie zna się na teatrze, ale jak mówią sami pracownicy – podeszła zbyt ambitnie w stosunku do oczekiwań widza.

Czasami jeszcze na etapie przygotowań było wiadomo, że sztuka się nie sprzeda. Lokalny widz nie jest gotowy na takie spektakle, a zwłaszcza na reżyserię. Niestety, trzeba było się podporządkować – mówi naszej redakcji jedna z aktorek pracujących w teatrze.

Efektem był mocny spadek widowni i brak pomysłów na to, co dalej. Pracownicy Teatru Dramatycznego cieszyli się, że w końcu przyszedł czas na nowy konkurs i nowego dyrektora placówki. Wiemy także, że w zarządzaniu placówką brakowało obecności dyrekcji, która na miejscu bywała stosunkowo rzadko i nie miała zbyt często okazji wsłuchać się w głos załogi. Ale to głównie załoga miała pomysły na wyprowadzenie Teatru Dramatycznego z zapaści, w jakiej się znalazł. Przedstawicielem był niejako Piotr Półtorak, który startował z powodzeniem na szefa placówki. Oczywiście, to wcale nie znaczy, że miał poparcie wszystkich, ale sporo pracowników i aktorów, widziała w nim osobę, która wiedziała, co należy zrobić, ponieważ od bardzo dawna pracował w teatrze i miał okazję poznać oczekiwania zarówno widzów, jak i znał także nastawienie samej załogi teatru. To ważne, bowiem w Dramatycznym zatrudnionych jest w sumie kilkadziesiąt osób.

Zarząd województwa przede wszystkim stwierdza, iż stanowisko dyrektora wojewódzkiej, samorządowej instytucji kultury, jaką jest Teatr Dramatyczny, jest funkcją zaufania społecznego. Zatem działania prowadzące do wyłonienia dyrektora muszą być bez najmniejszego cienia wątpliwości. I musi on być wybrany bez negatywnych emocji, w oparciu o konsensus komisji konkursowej, ale również w oparciu o konsensus opracowany przez zarząd województwa – mówił kilka dni temu Maciej Żywno wicemarszałek województwa podlaskiego, przewodniczący komisji konkursowej na dyrektora Teatru Dramatycznego w Białymstoku.

Niestety negatywne emocje się pojawiły. I niestety znaczna ich część wynika ze złego przygotowania samego konkursu na dyrektora Teatru Dramatycznego. Do tego zresztą przyznał się sam wicemarszałek Żywno. Stąd też, jak wyjaśniał, jest drugi ogłoszony niedawno konkurs na dyrektora placówki. Chodzi też między innymi o wyeliminowanie błędów po stronie organizatora konkursu, które w poprzednim rozdaniu sprawiły, że część kandydatów odpadła w przedbiegach.



We wcześniejszych dwóch konkursach, zarówno do Książnicy Podlaskiej, jak i Opery komisja konkursowa, składająca się w większości z innych osób, bardziej była chętna do dopuszczenia kandydatów, mimo pewnych błędów formalnych, miedzy innymi braku podpisu na dokumentach. Tym razem było to bardzo stanowcze „nie” do wszelkiej formy uzupełnienia dokumentów. Ale to bierzemy na kark organizatora, że faktycznie trzeba jasno to doprecyzować w zasadach konkursowych, żeby taka zasada uzupełnienia dokumentów była. Bo ważniejszy jest kandydat, niż to, czy podpisał zgodność z oryginałem zaświadczenia lekarskiego. A zatem to jest faktycznie błąd ze strony organizatora – wyjaśniał Maciej Żywno.

Do rozstrzygnięcia wszystkich spraw spornych został poproszony radca prawny, który wyjaśnił, iż według przyjętego i obowiązującego regulaminu konkursu, są to braki formalne, skutkujące odrzuceniem kandydata. W dwóch przypadkach, kandydaci nie złożyli podpisów pod koncepcjami, jednak Panu Marszałkowi bardzo zależało na dopuszczeniu tych zgłoszeń. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadła więc podczas głosowania i osoby te zostały dopuszczone do konkursu. Chciałabym też podkreślić, że pojawiły się zgłoszenia, gdzie prawie w ogóle nie było podpisów – wyjaśnia z kolei Krystyna Kacprowicz-Sokołowska, członkini komisji konkursowej, przedstawicielka związków zawodowych.

Zresztą polemika pomiędzy wicemarszałkiem Żywno, a przedstawicielami związków zawodowych działających w Teatrze Dramatycznym, od kilku dni przybiera na sile. Padają wzajemne oskarżenia i formy obrony zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Zaś cała sytuacja zaczyna odbijać się nie najlepiej na samej placówce, którą zaczęło szerszym łukiem omijać jeszcze więcej osób niż dotychczas. Powoli na światło dzienne wypływają komentarze o tym, że powtórzenie konkursu na dyrektora teatru nie ma nic wspólnego z błędami proceduralnymi, a jedynie z tym, że wygrał inny kandydat, niżeli widziałby go zarząd województwa podlaskiego. Zarząd tymczasem broni się ustami i Macieja Żywno i dyrektora departamentu kultury urzędu marszałkowskiego, który podnosi liczne skargi składane na przebieg konkursu oraz fakt przynależności do związku zawodowego jednego z kandydatów, którego oceniali przedstawiciele tego związku, bo znaleźli się w komisji konkursowej.

Cała sytuacja związana obecnie z Teatrem Dramatycznym przypomina bardziej dramat i teatr jednocześnie i być może to właśnie ta sztuka, która dzieje się na naszych oczach, powinna być teraz najbardziej oglądana. W naszej ocenie chodzi tu o przyszłość placówki, przyszłość również osób w niej zatrudnionych. Natomiast rzeczywistość pokazuje, że kolejny raz górę bierze walka o stołki i nie ma co ukrywać, także preferencje polityczne.

Lepiej by było dla wszystkich, gdyby cała uwaga obecnie została skierowana na zarządzanie placówką i dobór repertuaru oraz zarządzanie zasobami ludzkimi. W Teatrze Dramatycznym nie dzieje się dobrze. Pracownicy dostają wypowiedzenia, mają problemy z widzami poszczególnych spektakli, ze sponsorami. A wszystko jest związane z postępowaniem konkursowym, nad którym nie było komu zapanować. Być może zarząd województwa podlaskiego powinien posłuchać głosu ludzi z wewnątrz placówki, bo to oni najlepiej znają jej bolączki. Może nie ma sensu przepychać się o konkurs, który interesuje w większości tych, którzy walczą o stołek i pensję dyrektora. Za to koniecznie trzeba przyjrzeć się temu, co się tam obecnie dzieje i spróbować załagodzić mocno rozgrzane emocje.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do