Reklama

Eksmisji z domów nie będzie?

14/07/2015 13:09


Możliwe, że sprawa z wywłaszczeniem i wyrzuceniem ludzi z ich domów nie skończy się drastycznie. Wczoraj przyszedł komunikat z Urzędu Miejskiego w Białymstoku, że mieszkańcy ulicy Ostrowieckiej i Angielskiej na razie nie muszą opuszczać swoich domów. Ale będą musieli płacić za to, że mieszkają w domach, które staną się własnością Miasta Białystok.

Możliwe, że jest to jakieś rozwiązanie. Z pewnością lepsze niż wyrzucanie ludzi z domów, w których mieszkali wiele lat. Z komunikatu prasowego, który otrzymaliśmy wczoraj w godzinach popołudniowych, a dokładniej – przed 17.00 wynika, że Miasto Białystok zaproponowało mieszkańcom zagrożonym eksmisją pozostanie w domach na nowych zasadach.

Nikt nie musi przeprowadzać się na ul. Barszczańską ani na ul. Klepacką – to efekt wczorajszego spotkania mieszkańców rejonu ul. Angielskiej i Ostrowieckiej z zastępcą prezydenta Białegostoku Robertem Jóźwiakiem i urzędnikami. Po wczorajszym spotkaniu z mieszkańcami urzędnicy miejscy wypracowali rozwiązanie, które pozwoliło uniknąć natychmiastowego opuszczania domów przez mieszkańców ul. Angielskiej i Ostrowieckiej. Osoby, które zdecydowały się na zrezygnowanie z 5% bonusu od wartości ustalonego odszkodowania, za terminowe przekazanie i opróżnienie nieruchomości (termin wynikający z tzw. „specustawy drogowej”) mogą zostać w swoich nieruchomościach na określonych zasadach:

niezbędne jest przekazanie posiadania nieruchomości z właściciela na gminę
wydzierżawienie tej nieruchomości od miasta (koszt to ok. 30 gr. za 1m2, miesięcznie)” – czytamy w komunikacie.

Obietnicą, którą miasto wcześniej złożyło ludziom, to jak czytaliśmy w poprzednim komunikacie – „deklaracja dalszej pracy nad minimalizacją uciążliwości spowodowanych budową drogi, zgodnie z przepisami prawa i deklaracja otwartości na spotkania ze strony przedstawicieli Urzędu”. Mowa jeszcze była o spotkaniu z wojewodą, który akurat nic w tej sprawie i tak nie mógłby zrobić, ponieważ nie jest ani inwestorem, ani nie wydawał żadnej własnej decyzji dotyczącej terenów przy Bema.

Niemniej jak podano we wczorajszym komunikacie znalazło się inne rozwiązanie. Mianowicie pod naciskiem mediów i opinii publicznej prezydent odstąpił nieco od planowanej inwestycji. Ale nie na tyle, aby z niej zrezygnować. W tym miejscu co prawda Rada Miasta poprzedniej kadencji uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale nie było w nim mowy o żadnych prostopadłych parkingach przy blokach, jakie ma postawić białostocki deweloper. Temu zaś przede wszystkim chodzi o teren na miejsca parkingowe, ponieważ w przeciwnym razie mógłby mieć kłopoty z otrzymaniem decyzji o pozwoleniu na budowę. I to właśnie mieszkańcy tych działek są narażeni na eksmisję, bo raptem deweloperowi potrzebne są parkingi, których nie ma w planach miejscowych. A te muszą być, jeśli deweloper chce postawić budynek o siedmiu czy ośmiu kondygnacjach. Takie można ulokować w podziemiach, ale to też dodatkowe koszty. Znacznie większe niż wywłaszczenie, za które zapłaci Miasto Białystok, czyli de facto – podatnicy z Białegostoku.

Ciągle niezrozumiałym jest jakim cudem w oparciu o specustawę, która pozwala na wyrzucenie ludzi z ich domów, buduje się drogę osiedlową. Tego rodzaju przepisy stosuje się przy budowie dróg o znaczeniu wojewódzkim lub krajowym, czyli ważnym z punktu szerokiego interesu społecznego. W tym przypadku wszystko wydaje się rozbijać o parkingi, które są potrzebne nie miastu, ale deweloperowi.

Z propozycji władz miasta, które zacytowaliśmy powyżej mają skorzystać dwie rodziny, które zadeklarowały podpisanie stosownych dokumentów. Pozostali postąpili nieco inaczej. Jak informuje rzeczniczka Prezydenta Białegostoku, wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku.

6 rodzin zdecydowało się przekazać i opróżnić swoje nieruchomości w terminie, po to aby móc skorzystać z bonusu (5% od wartości odszkodowania). Cztery rodziny same zapewniły sobie lokum na czas ustalenia odszkodowania a dwie skorzystały z propozycji miasta. Jedna przeprowadzi się na ul. Bema, druga na ul. Warszawską. Już dziś cztery rodziny przekazały i opróżniły swoje nieruchomości, jedna zrobi to jutro a kolejna w przyszłym tygodniu” – napisała w komunikacie Urszula Boublej.

Po niedzieli sprawdzimy czy na pewno mieszkańcy zdecydowali się na tego rodzaju rozwiązanie. I przede wszystkim czy ktokolwiek wyceniał ich działki i domy. Do wczoraj mieszkańcy nie mieli żadnej wiedzy o wysokości odszkodowania. Zastanawiające jest to, że nawet jeśli odszkodowanie będzie wypłacone kiedykolwiek, to prawdopodobnie tylko za te części działek, które zostaną zabrane pod inwestycję. A to, że przy okazji trzeba było w ogóle się wynieść z domu, może pozostać bez żadnej rekompensaty. Dla nas z pewnością nie jest to jeszcze koniec tematu dopóki nie wyjaśnimy wątpliwości oraz konieczności budowania uliczki osiedlowej ze specustawą i wywłaszczeniem.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do