Właśnie wyszedł składak podsumowujący działalność jednego z najbardziej chwytających za serce projektów ostatnich lat. Proszę Państwa, przed Wami Piano Magic.
Pod nazwą wziętą, jakby z syntezatorka Casio kryje się projekt założony w 1996 roku, przez Glena Johnsona. Piano Magic miało być projektem sypialnianym w tym znaczeniu, że cztery osoby, plus ewentualni kolaboranci mieli sobie spokojnie nagrywać muzykę, bez ambicji podbicia światowych scen i pobicia wielkością trasy U2 i Stonesów razem wziętych. Ot, dla własnej przyjemności mieli sobie plumkać. I tak robili. Na ich nieszczęście, czy przeciwnie – szczęście, jakiś życzliwy znajomy podesłał ich demówki legendarnemu, nieżyjącemu już prezenterowi BBC, Johnowi Peelowi. A ten wiadomo – dzielił i rządził. Kto pojawiał się w jego audycji, ten zwykle miał szansę na genialny start, na brytyjskiej scenie muzycznej. Starczy wspomnieć, że większość największych sceny post-punk z Bauhausem i The Cure na czele startowała właśnie w jego audycji.
Jak się pojawili, tak zażarło. I choć zespół od wszelkich objawów popularności sumiennie się odżegnywał, już w 1997 gotowy był debiut płytowy, "Popular Mechanics". Potem poszło z górki. Eteryczne, atmosferyczne pejzażowe granie osadzone na poły w darkwave, a na poły w post-rocku robiło na alternatuwnej scenie furorę. Dziesięć płyt później o Piano Magic możemy mówić jak o pewnej instytucji. Instytucji, która może i tkwi w swojej ciasnej szufladce, ale w jej ramach zapewnia zawsze materiał najwyższej muzycznej próby.
"Heart Machinery" to idealny sposób, by w pigułce dowiedzieć się, o co chodzi w tym zamieszaniu dla wkręconych. Dwupłytowe wydawnictwo wiedzie nas od mocno elektroniczno-postrockowych (ja tam słyszę również trip hop) początków do nowszego materiału, nagrywanego już w bardziej klasycznie rockowej formule. Podróż to niesamowicie smutna, refleksyjna. Po drodze spotykamy na niej kilku gości, w tym Alana Sparhawka, czy Vashti Bunyan. Muzycznie podziwiamy folkową tradycję lat siedemdziesiątych, przysłuchujemy się dźwiękom tambury, hiszpańskiej gitary, harfom i smyczkom. I jest nam smutno, ale jest to smutek uwznioślający. Szlachetny i krystaliczny. Taki, który zdarza się ludziom o czystym sercu. Jeśli nie znacie Piano Magic, to sięgnijcie po tego składaka koniecznie. To naprawdę wyjątkowo piękna muzyka.
(Paweł Waliński)
Piano Magic
"Heart Machinery: A Piano Magic Retrospective 2001-2008"
Second Language
8/10
Komentarze opinie