
Co otrzymamy, jeśli połączymy spuściznę dawnych cywilizacji ze skarbami podlaskiej natury? Jedno jest pewne - taka mieszanka na pewno dostarczy ciekawych inspiracji. Wojtek Sakowicz od kilku lat czerpie z nich na różnych płaszczyznach. Co więcej – wciąż poszerza artystyczne horyzonty.
1. W świecie zdominowanym przez szeroko rozumianą „sztukę współczesną”, Ty zdajesz się sięgać do korzeni. Skąd taki kierunek?
Z przyrody. Ona od dawna mnie inspiruje, daje wytchnienie i siłę. Interesowało mnie wszystko, co naturalne - w tym także muzyka oraz instrumenty z pierwotnych kultur z całego świata. Starałem się wyrażać muzycznie przez egzotyczne instrumenty, takie jak np. didgeridoo – podobno najstarszy instrument dęty.
2. Kiedy poczułeś, że drogą, która podążasz jest tą właściwą?
Odkryłem muzykę w prosty sposób, spotykając ludzi grających na dawnych instrumentach. Wspólne muzykowanie rozpoczęło całą przygodę. Spotkania te nie tylko pozwalały mi się spełnić, ale też dostarczały wiele radości. Grając zespole, w którym nieraz jednocześnie występuje 10 osób, przeżywa się silne emocje. Tego, czego nie da się wyrazić słowami i te momenty poczucia jedności z innymi muzykami motywują, aby rozwijać się dalej.
Na początku wyrabiałem sporo instrumentów muzycznych. To była sztuka użytkowa, która cieszyła najbardziej. Rzeźba w drewnie zajmowała wiele miejsca w moim życiu. W wieku 17 lat przeczytałem biografię Michała Anioła. Ta lektura odcisnęła na mnie wyraźne piętno. Malarstwo
jednak należało do rzadkości. Z kolei ceramika była zjawiskiem przejściowym. Miałem też w życiu okres, w którym skupiałem się na renowacji starych mebli i wyrabianiu nowych.
4. Gdzie szukasz inspiracji?
Często w środowisku naturalnym. Pamiętam, że kiedyś, gdy praca nad dziełem nie przebiegała pomyślnie, robiłem odskocznię od tematu, wybierając się na długi spacer. Powrót był pełen natchnienia.
Zawsze jest problem z tym do jakiego gatunku muzycznego można nas zaliczyć. Używamy więc określeń etno-folk lub world music.
Wcześniej uderzałem w bęben, niż w kawałek drewna i chyba właśnie to pierwsze daje więcej radości. Mój znajomy zrobił pierwszy bęben w 1996 roku. Kupiłem go. Teraz jest w rekach naszego perkusisty - Janka Anuszkiewicza.
8. Próbowałeś gry na innych instrumentach.
Tak. Przodowały te dęte jak np. flety pasterskie z rożnych zakątków świata, fletnia Pana oraz bęben blaszany - Hang Drum.
9. Gdzie można usłyszeć Was na żywo?
Na razie pojawiamy się pod koniec lata w Augustowie na corocznej Franciszkadzie, ale możliwe, że w przyszłości pojawimy się również w innych miastach.
10. Mam nadzieję, że nie zamierzacie poprzestać na jednym albumie.
Te ostatnie wydanie było zbiorem dorobku z występów na Franciszkiadzie i utworów studyjnych. Chcielibyśmy, żeby kolejna płyta miała charakter bardziej refleksyjny i relaksacyjny - pełen przestrzeni.
11. Można Cię określić mianem „ludowego twórcy"?
Myślę, że nie, bo ludowiec ma prosty charakter dzieł, w którym liczy się ogólny zarys rzeźby i surowy styl pomijający proporcje. Moje rzeźby w większości były wystudiowane, ale trafiały się i te prymitywne.
Już nie, dlatego że robię ich mniej niż kiedyś i nie rozwożę po galeriach, aczkolwiek jest możliwość złożenia zamówienia indywidualnego.
13. Najważniejsze pytanie – co dalej?
Teraz jako zespół skupiamy się najbardziej na robieniu muzyki, przy której ludzie mogliby odpocząć, zrelaksować się po ciężkim dniu, a nawet poczytać książkę w leniwą niedzielę. Nowością będą ambientowe brzmienia klawiszy obsługiwane przez koleżankę Anię.
14. Urodziłeś się i tworzysz w Wasilkowie. Myślałeś, aby śladem wielu swoich rówieśników spakować walizki i ruszyć gdzieś „na Zachód”?
Nawet to kilka razy zrobiłem, ale tak się złożyło, że zajęcia na emigracji nie były związane stricte z moja twórczością. Kto wie jaka będzie przyszłość. Wszystko jest możliwe.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie