Od kilku tygodni masowo powstają nowe profile na facebooku. Większość z nich to fan page tak zwanych osób publicznych. Wiadomo – wybory. Pytanie tylko po co to robić, skoro cała akcja na starcie skazana jest na niepowodzenie.
Cała branża fachowców zajmująca się social media pęka ze śmiechu. Choć oni głównie zajęci są prawdziwymi kampaniami na Facebooku oraz innych nośnikach. To, co politycy i początkujący politycy potrafią zrobić na naszych tablicach to nic innego jak śmietnik, który nikogo do niczego nie przekona. Może poza pojedynczymi osobami, które faktycznie zainteresują się czymkolwiek z takich wpisów, efektu nie będzie.
Podstawową sprawą jest brak interakcji z internautami. Fan page osób publicznych w większości ograniczają się do wklejania artykułów oraz zamieszczania zdjęć. Oczywiście profilowe musi być koniecznie podrasowane w photoshopie i koniecznie z sylwetką, którą zalecają fachowcy od politycznego pijaru. Gdzie w tym szczerość? Tej raczej nie będzie. Podobnie jak i nie będzie efektu z tworzenia takiego fan page, a nawet zwykłego konta na facebooku. Tak przynajmniej mówią specjaliści.
- Według mnie to jest działanie zupełnie nieefektywne. Specjaliści od marketingu powinni odrobić lekcje i przynajmniej poczytać o kampanii Obamy w Mediach Społecznościowych. Mówi się, że to właśnie dzięki działaniom w Social Media Obama został prezydentem. Ale tam nikt nie zakładał fikcyjnych kont, nie lubili tego znajomi. Kampania była opracowana strategicznie od początku do końca. Nie wystarczy założyć Fanpage. Trzeba jeszcze wiedzieć jak z niego korzystać – powiedział nam Kamil Mirowski, Social Media Manager w agencji The Digitals.
Specjaliści mówią jednym głosem od lat. Kampanię polityczną zaczyna się dokładnie dzień po wyborach. Nie ma przy tym znaczenia czy była ona wygrana czy przegrana. Kompletnym nieporozumieniem jest zaczynanie kampanii wyborczej na miesiąc przed aktem głosowania. Nawet rozpoczęcie jej w mediach społecznościowych na trzy miesiące przed startem mija się z sensem i logiką. O tym wiedzą doskonale specjaliści, którzy zawodowo zajmują się doradztwem pijarowym.
- Problem polega na tym, że my wiemy jak ma być. Przygotowujemy wszystko, a politycy i tak są mądrzejsi. Gdyby nas zechcieli posłuchać i zaakceptować pomysły w stu procentach, wygrywaliby za każdym razem. Ale nie wiem dlaczego każda parta i każdy komitet jest taki sam. Są tam mądrzejsi. Później widać nieudolne wpisy, niewłaściwą reakcję na komentarze internautów, wklejanie głupot i efekt jest taki, że zamiast zyskać – tracą – komentuje jeden ze specjalistów, który chciał pozostać anonimowy z uwagi, że aktualnie współpracuje z jednym z komitetów wyborczych.
Nas jeszcze ciekawi, ile z tych nowo założonych fan page będzie jeszcze działać po 16 listopada. Ile wpisów zobaczymy po tym, kiedy zakładające je osoby zostaną radnymi, prezydentami, lub osobami publicznymi w innym wymiarze? Po doświadczeniach z minionych wyborów do samorządu, widać że takie fan page to fikcja obliczona na dotarcie do wyborców metodą chybił – trafił.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Flickr.com/ Alex E. Proimos)
Komentarze opinie