Zamknięte osiedla lub ulice to dziś symbol naszych czasów. Bloki strzeżone okiem monitoringu z bramą wjazdową na pilota ciągle powstają, a chętnych na takie mieszkania nie brakuje.
Poczucie bezpieczeństwa i ochrona od hałasu to dwa podstawowe wyznaczniki, którymi kierujemy się podczas wyboru mieszkania na zamkniętej przestrzeni. Jednak bardzo często jest to uczucie złudne. Złodzieje nauczyli się obchodzenia nowoczesnych urządzeń i to właśnie w takich miejscach najczęściej dochodzi do kradzieży w piwnicach. Dlaczego tak się dzieje?
- Nie chciałabym mieszkać na zamkniętym osiedlu. To jak zaproszenie złodzieja do siebie – mówi nam Agnieszka Jankowska mieszkająca na Białostoczku. – Wiadomo, że jak ktoś wstawia np. podwójne drzwi lub odgradza się od świata, to ma ku temu powody. Poza tym takie mieszkania wcale nie są fajniejsze. Dla takich przykładowo dzieci w szkole to wyraźny sygnał kto jest ten lepszy, a kto gorszy. To nie wychowawcze – dodaje.
W Białymstoku tego typu ulice i skupiska bloków są proponowane przez deweloperów w różnych częściach miasta. Pierwsze z nich powstawały przy ulicy Podleśnej i Szerokiej. Później budowały się inne miejsca, do których nie łatwo było się dostać. Pan Marek, który mieszka właśnie w jednym z tego rodzaju bloków przy ulicy Szerokiej, chce się wyprowadzić. Jak mówi – ma dość życia w getcie.
- Dałem już ogłoszenie, że sprzedam mieszkanie. Nie podoba mi się odgradzanie od świata. Dzieci wcale na tym nie korzystają. Na początku było fajnie, bo to była nowość, mały ruch i z dala od hałasu, ale z czasem, kiedy pojawiły się dzieci i teraz przychodzą do nas ich koledzy czy koleżanki, to się nie sprawdza. Trzeba przejść aż przez trzy domofony, żeby w końcu zadzwonić do drzwi. Drażni mnie też ciągły dźwięk tego dzwonka. Zwyczajnie mam dość. A do piwnicy włamali mi się już 4 razy.
Także Małgorzata mieszkająca obok mówi nam, że na początku mieszkanie na zamkniętym osiedlu było formą nobilitacji. Było nowoczesne i ładne. Ale szybko zdała sobie sprawę, że jest w tym mniej wygody, niż użyteczności.
– Moi rodzice mieszkają na osiedlu Piasta, starym, niestrzeżonym osiedlu. Od lat nie było tam problemów. A nam w tym roku ktoś ukradł rower syna. I co z tych kamer i bram.
Na razie, jak mówi, zmieniać miejsca zamieszkania nie zamierza. Głównie dlatego, że nie ma pieniędzy na inne mieszkanie. Najchętniej widziałaby domek pod Białymstokiem. Jednak ceny gruntu są horrendalnie wysokie. Inna sprawa, że na używane mieszkania popytu nie ma.
Socjologowie alarmują także, że na osiedlu zamkniętym brak jest podstawowych więzi społecznych. Ludzie mieszkający przez ścianę mogę się nie znać nawet latami.
Komentarze opinie