Gimnazja miały zlikwidować nierówności w wykształceniu i zapewnić nastolatkom dobre warunki rozwoju pod okiem wyspecjalizowanej kadry nauczycielskiej. Niestety, założeń sprzed 16 lat nie udało się w pełni zrealizować. Gimnazja zaczęły różnicować uczniów, a przemoc w tych placówkach szkolnych to zjawisko powszechne. Czy pomysł ich likwidacji jest jednak słuszny?
Prawo i Sprawiedliwość, ale także i działacze Ruchu Kukiz 15, podczas ostatniej kampanii wyborczej głośno mówiło o potrzebie likwidacji gimnazjów. Dlaczego? Przejście dziecka do nowej szkoły wiąże się ze sporym stresem – egzaminy, konieczność odnalezienia się w nowym środowisku, budowanie własnej pozycji w grupie. Argument budzący najwięcej emocji dotyczy jednak tego, że w gimnazjach pojawiają się narkotyki i alkohol oraz występuje przemoc.
- Być może młodym ludziom w wieku gimnazjalnym byłoby łatwiej przejść ten okres, gdyby zostali w ośmioletniej szkole podstawowej, pośród znanych już rówieśników oraz nauczycieli, którzy od początku edukacji czuwają nad ich rozwojem i dobrze ich znają. Z drugiej strony świeże spojrzenie nauczyciela gimnazjum jest cenne, ponieważ ocenia nowo poznanego ucznia obiektywnie. Sama młodzież chce zaś zakończyć pewien etap, odciąć się od dzieciństwa, być poważniej traktowana – mówi serwisowi infoWire.pl Małgorzata Radzikowska, psycholog i coach z Pracowni Terapeutycznej.
Opublikowany w zeszłym roku latem raport Najwyższej Izby Kontroli nie pozostawia żadnych złudzeń. Jest źle i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej, jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania. W szkołach bezpiecznie nie jest. Zaś rządowy program „Bezpieczna i przyjazna szkoła” zakończył się niepowodzeniem. Jak wynika z przeprowadzonych badań najwięcej nieprzyjemnych zdarzeń odnotowuje się w gimnazjach. Sprawdzaliśmy, również w ubiegłym roku, jak sytuacja wygląda w białostockich szkołach i z tego, co udało nam się ustalić, nasze miasto nie odstaje od reszty kraju. Najczęściej przemoc szkolna to nie tylko ta określana jako fizyczna (bicie, kradzieże), lecz także psychiczna, która jest dotkliwsza w skutkach.
Powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej oznaczałby, że znów przeprowadzalibyśmy na dzieciach pewien eksperyment, nie wiadomo, czy udany.
- Kolejna zmiana może odbić się na nauce roczników, które nagle będą musiały przystosować się do nowych wymagań – zauważa ekspertka.
Oprócz tego, likwidacja gimnazjów może oznaczać dodatkowe zajęcia dla samorządów, które będą musiały dostosować dla uczniów szkoły na nowo. Bo samorządy są jednostkami prowadzącymi placówki edukacyjne. Chociaż cała baza dydaktyczna w zasadzie jest i w większości przypadków specjalnie dużych nakładów raczej nie trzeba by było ponosić w związku z możliwymi zmianami. Ale przede wszystkim zmiany będą musiały zostać wprowadzone na poziomie programów nauczania. Czy ten się przyjmie i będzie lepiej? Dziś trudno przewidzieć efekt, zwłaszcza, że wciąż nie są znane szczegóły reformy w edukacji.
Komentarze opinie