
Tej nieoficjalnej odmiany języka najczęściej używają mieszkańcy wsi średniego i najstarszego pokolenia. Ludzie młodzi traktują gwarę jako coś gorszego, degradującego. Nic bardziej mylnego. To dziedzictwo naszej przeszłości i kultury. Powód do dumy, a nie braku szacunku do siebie lub innych.
Rzeczywiście, gwara obecna była kiedyś na wsi i kojarzono ją z biedotą. Jednak ludzie mówiący gwarą przenieśli się do miasta i awansowali społecznie, ale nie zapomnieli o swoich korzeniach. Gwara i ludzie posługujący się nią nie powinni być traktowani gorzej.
Dlatego i białostoczanie, i Podlasiacy powinni być dumni z tego, że mówią tak piękną odmianą języka. Mowa, którą słychać na naszym terenie to jedna z najbardziej melodycznych gwar polskich. Odbierana bywa jako śpiewna, gdyż ci, co mówią gwarą zaciągają, czyli długo wymawiają samogłoski akcentowane.
Piękno gwary podlaskiej zaprezentowała seria filmów Jacka Bromskiego „U Pana Boga za piecem”, „U Pana Boga w ogródku”, „U Pana Boga za miedzą”. Dzięki świetnej fabule kwestie językowe pokazane zostały w bardzo dobrym świetle.
Co ciekawe, wielu elementów gwarowych nawet sobie nie uświadamiamy. Wychwytuje je dopiero ktoś z innego regionu Polski. Najpopularniejsze jest występujące tylko u nas tzw. siledzikowanie – półmiękka wymowa, w której zamiast ś, ź, ć, dź mówi się si, zi, ci, dzi.
– Ja nie mówie gwaro, toć to jest język ojczysty. Cosi ja tam słyszała o siledzikowaniu, ale, co to jest tak naprawde, to ja nie wiem. Czy to zile, że tak mówie? – uważa pani Ola, 67-letnia białostoczanka, której rodzina pochodzi zza wschodniej granicy.Inną z naszych cech, tzw. mazurzenie dzielimy m.in. z Mazowszem i Małopolską. Zjawisko to polega na wymawianiu spółgłosek sz, ż, cz i dż jako s, z, c, dz. I tak, można u nas usłyszeć, np.: zaba zamiast żaba, zyję zamiast żyję, syja zamiast szyja czy capka zamiast czapka.
– Ja słyszę większość elementów gwary mojej babci i innych, zwłaszcza starszych osób – mówi Małgorzata, 23-letnia studentka, wnuczka pani Oli. Ale i ona nie zdaje sobie sprawy z niektórych regionalizmów, bowiem: – Weź i wytłumacz dla babci, że mówi gwarą! Nie da się – dodaje dziewczyna.
Na Podlasiu nagminnie używa się zwrotów z czasownikiem posiłkowym weź. Dlatego łatwo jest usłyszeć:– weź otwórz okno/drzwi, weź podaj mi…, a zamiast celownika (komu?, czemu?) bardzo często używane są konstrukcje z przyimkiem dla, np. daj dla mamy, kup to dla mnie, nie mów o tym dla Zosi.
Gwarę powinniśmy stosować świadomie, wtedy jest ona piękna. Jeśli ktoś mówi, że oni ido drogo, czyli idą drogą, to jeszcze nic nie znaczy, ponieważ gwara to język mówiony. Dopiero pisanie wyrazów w takiej formie dowodzi braku wiedzy i niedouczenia. Gwara białostocka rozróżnia w wymowie h dźwięczne od ch bezdźwięcznego. Dlatego chaos wymawiamy miękko, a hałas twardo.
Jednak znajomość gwary nie zawsze pomaga w poprawnym pisaniu. Białostoczanie często mówią i piszą w oficjalnym języku ojczystym bez końcówek czasowników, ale zaznaczają osobę, np. ja pojechał zamiast pojechałem, my zrobili zamiast zrobiliśmy czy wy byli zamiast byliście.Na Podlasiu mówimy także pleć zamiast pielić, mleć a nie mielić, a zamiast kupować wolimy kupywać lub kupać
Mamy też dwie ciekawe (i piękne) formy grzecznościowe:
– grzecznościowy rozkaz, który jest traktowany jest jako tryb oznajmujący, np.: zapłaci dla mnie 5 złotych (niech Pani/Pan zapłaci mi 5
złotych) albo poda to dla mnie (niech mi Pani/Pan to poda);
– drugi wariant jest podobny i też nie określa osoby, np.: Kiedy do mnie przyjdzie? (Kiedy do mnie Pan/Pani przyjdzie?) lub Dlaczego
dla mnie o tym nie powiedział? (Dlaczego mi Pan o tym nie powiedział?).
Ponadto w gwarze białostoczan niektóre słowa mają specyficzne znaczenie. I tak:
– faworki to racuchy, kuchenka, piec – maszyna, makaron – kluski, potrawa gotowana to strawa żołądek to kindziuk, ten, kto mówi przez nos to geglany lub chamchaty, taksówka jest taryfą, zasynać to zasypiać, ubrania to łachy, a rozbuwać się to tyle co zdejmować buty.
Piękno gwary (zwłaszcza Podlasia) nie pozwala określić jej jako niepoprawnej. Gwarą mówią też ludzie z miasta – wykształceni, poważni i szanowani. Oni jednak zdają sobie sprawę z tego, że np. w gronie znajomych posługują się gwarą, ale w oficjalnych sytuacjach, kiedy to
jest wymagane, mówią piękną polszczyzną literacką.
Słyszałam, jak pani Zdzisława, emerytowana nauczycielka, mówi do swojej małej wnuczki:
– Weź daj dla babci rączkę, będziemy przechodziły przez ulicę
Jednak w oficjalnej rozmowie posługuje się polszczyzną literacką, a zapytana o kontakty z wnuczką, odpowiada:
– Porozumiewamy się w sposób, który jest w tym momencie wygodniejszy, bo często słychać to w okolicy. Dziecko łatwo ten język
przyswaja, ale czytamy też książeczki pisane językiem literackim i Kasia nie ma z tym problemu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Fantastyczny artykuł, chyba nigdy nie spotkałam się z tak ogromnym podumowaniem i tak sympatycznie przedstawionym. Dodałabym tylko powszechnie używane na Podlasiu słówko "pioc" (używane głownie przy pieczeniu ciasta) oraz zwrot "dla Tata". ....