Reklama

Handel miejskimi działkami po białostocku

16/11/2016 15:42

Jeszcze pół roku temu radni pytali prezydenta czy to żart, że sprzedaje usługowe miejskie grunty deweloperowi jako mieszkaniowe za zaledwie 200 tys. złotych więcej. Teraz ci sami radni zgodzili się na ten wariant i już te same 200 tysięcy złotych nie było przeszkodą w przyjęciu planu, który usankcjonował taką transakcję.

Zarządzanie majątkiem miejskim nie jest mocną stroną ani prezydenta Białegostoku, ani – jak się okazało – radnych Rady Miasta. Chodzi o plany miejscowe dla okolic osiedla Bema i Przydworcowe. Jeszcze pół roku temu radni odesłali przygotowany plan zagospodarowania przestrzennego do wnioskodawcy w celu naniesienia na nim poprawek. Poprawek oczywiście nikt nie naniósł, przynajmniej w spornych miejscach, ale skoro wszyscy już się wygadali, można było podnieść ręce i sprawić prezent deweloperowi, który nabył z majątku gminy grunty pod zabudowę wielorodzinną.

W mojej opinii robicie prezent podmiotowi, który wygrał przetarg na ten teren, jako usługowy. Gdybyśmy dziś przyjęli ten plan, wartość działki wzrosłaby drastycznie. Nie jest dla mnie zrozumiałym dlaczego do sprzedaży gruntów doszło w sytuacji, kiedy nad planem pracowała jeszcze komisja zagospodarowania przestrzennego – mówił na sesji Rady Miasta jeszcze na koniec maja tego roku radny Piotr Jankowski.

Radny Jankowski oraz kilku innych radnych, prezentów nie robiło i nie zrobiło. Zagłosowali przeciwko planowi, który zmienił przeznaczenie terenów z usługowych na mieszkaniowe. Domagali się tego przede wszystkim mieszkańcy okolicznych starych domków. Tych mieszkańców było stosunkowo niewielu. Ale im trudno się akurat dziwić, ponieważ te około 20 osób ubiło właśnie interes swojego życia. Mogą sprzedać deweloperowi własne posesje za sumę wyższą niż przy planie, który dopuszczał usługi. To oni głównie przychodzili na sesje i posiedzenia komisji, gdzie domagali się uchwalenia planu zgodnie z ich wolą, czyli taką, żeby mogli na sprzedaży własnych gruntów zarobić.

Oni zarobili, to pewne. A co z resztą mieszkańców Białegostoku? Przecież mienie miejskie należy do nas wszystkich. Czy Miasto reprezentowane przez prezydenta Białegostoku nie powinno w pierwszej kolejności dbać o to nasze mienie? Wydaje się, że właśnie do tych celów prezydent został powołany przez mieszkańców na swoje stanowisko, zresztą podobnie jak i radni. Tymczasem prezydent jeszcze w trakcie prac planistycznych zdołał sprzedać sporo ziemi deweloperowi pod budownictwo wielorodzinne. Z operatu szacunkowego wyszło mu, że grunty mieszkaniowe będą zaledwie 200 tys. złotych droższe niż mieszkaniowe. Więc ze spokojem sumienia deweloper kupił tereny miejskie pod bloki za zaledwie 200 tys. złotych więcej.

Sporządzono dwa operaty szacunkowe, które określiły wartość działek zgodnie z obowiązującym planem miejscowym na tym terenie oraz opinie o wzroście wartości po wprowadzeniu funkcji mieszkaniowej wielorodzinnej i skomunikowaniu nieruchomości z otaczających dróg publicznych. Wartość nieruchomości w obowiązującym wówczas planie miejscowym została określona na kwotę 1 mln 151 tys. 817 zł. Natomiast przy uwzględnieniu przeznaczenia pod zabudowę mieszkaniową wielorodzinną wraz z obiektami i urządzeniami towarzyszącymi wyniosła 1 mln 370 tys. 985 zł. Jeśli prezydent wystawiłby ten grunt na przetarg i nie uzyskał tej ceny, która wynika już ze zmiany planu, czyli 1 mln 370 tys. zł, to faktycznie chęć zbycia poniżej tej ceny, mogłaby budzić duże wątpliwości – wyjaśniał w maju tego roku zastępca prezydenta – Adam Poliński.

Rzeczoznawca wycenił działkę w centrum miasta z celem mieszkaniowym na około 200 tys. złotych więcej od usługowej? To jakiś żart? Krew mnie zalewa na to co tu słucham – skwitował wówczas te słowa radny Sebastian Putra.

Radny Putra jednak w ostatnim głosowaniu wstrzymał się od głosu, nie zagłosował przeciw takim planom, podobnie jak większość jego klubowych kolegów. Część radnych PiS głosowała za planami z działką deweloperską kupioną zaledwie za 200 tys. drożej od usługowej. I głosowali ręka w rękę z radnymi z prezydenckiego komitetu. Bo ci, jakże mogliby zagłosować inaczej? Co prezydent podsunie, to głosują, niezależnie od tego, czy ma to jakikolwiek sens, czy też sensu nie ma.

W tym przypadku sensu żadnego nie było i nadal nie ma – przynajmniej z puntu widzenia interesu mieszkańców Białegostoku. Urzędnicy, oczywiście prezydent, ale i radni jakoś dziwnie traktują mienie miasta. Nie jest to przecież ich własność, ale Miasta. Natomiast Miasta – to znaczy nas wszystkich. I trudno znaleźć jakieś sensowne uzasadnienie dla zbycia działki poniżej jej realnej wartości, bo każda z tych osób, czy to prezydent, czy urzędnicy, a nawet radni, nigdy w życiu nie zbyliby żadnej swojej własności za cenę niższą, jeśli wiedzieliby, że mogą otrzymać znacznie wyższą. Chyba, że chcieliby zrobić ukłon w stronę nabywcy, zrobić mu prezent, albo mieliby z głową coś nie w porządku. Przecież w niższej cenie nie chcieli zbyć swoich nieruchomości mieszkańcy okolicznych działek, bo wiedzieli, że po zmianie planów są w stanie dostać od dewelopera znacznie wyższe kwoty. I nie chodziło w ich przypadku o żadne 200 tysięcy złotych, ale o wiele więcej.

Każdy normalny człowiek chce sprzedać drożej, a tylko nienormalny taniej – mówił pół roku temu radny Platformy Obywatelskiej, Marek Chojnowski.

I to jest fakt. Dlatego kompletnie niezrozumiałe wydaje się sprzedawanie miejskich gruntów taniej, kiedy można było zbyć je drożej. A jeśli już ktoś je sprzedał, to przynajmniej radni przytomnie powinni nie głosować planu, który naraża na straty mienie gminne. Teraz być może wojewoda podlaski sprawdzi czy przy tej uchwale planistycznej wszystko było faktycznie jak należy. Jeśli okazałoby się, że jednak coś nie było w porządku, powinien rozstrzygnięciem nadzorczym unieważnić uchwałę, na której stracili ewidentnie wszyscy białostoczanie poza deweloperem i około 20 mieszkańcami okolicznych nieruchomości.

Cała sprawa natomiast nadaje się do przedłożenia jej uprawnionym służbom, które powinny sprawdzić, dlaczego operat szacunkowy wykazał, że tereny mieszkaniowe będą droższe jedynie o 200 tys. złotych od usługowych i to jeszcze po uwzględnieniu skomunikowania nieruchomości z otaczającymi je drogami publicznymi. I dlaczego prezydent sprzedał te grunty deweloperowi w trakcie prac planistycznych nie mówiąc ani słowa radnym o takiej transakcji. Radni dowiedzieli się o wszystkim już po podpisaniu umowy, kiedy otrzymali pod głosowanie plany uwzględniające zabudowę mieszkaniową w miejsce usługowej.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do