Reklama

Im więcej dróg, tym więcej korków. Białystok na razie jest od nich wolny

14/09/2016 18:07


Jak na razie po Białymstoku jeździ się płynnie, co oznacza, że te przestoje, które część kierowców nazywa korkami, to nic strasznego. Na pewno nic strasznego, kiedy porównany czas postoju kierowców na drodze w innych polskich miastach. Niestety i paradoksalnie – to inwestycje drogowe są głównym powodem miejskich korków.

Korki i utrudnienia w ruchu drogowym w największych polskich miastach w 2015 r. kosztowały kierowców 3,8 mld zł. W porównaniu z ubiegłoroczną edycją badania jest to pogorszenie aż o 12 proc. Roczny koszt korków na statystycznego pracującego kierowcę wynosił 3 350 zł, co stanowiło średnio 70 proc. miesięcznej pensji. Z najnowszego „Raportu o korkach w 7 największych miastach Polski” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte i serwis Targeo.pl wynika, że największym i wciąż nierozwiązanym problemem są wąskie gardła komunikacyjne. Co ciekawe, poszerzenie ciągów komunikacyjnych problem ten rozwiązuje. Ale na krótko.

Dzieje się tak, ponieważ poszerzanie ciągów komunikacyjnych i budowa nowych, sprowadza na nie coraz większą liczbę kierowców. Mieszkańcy dużych miast Polski mając do dyspozycji szerokie arterie z kilkoma pasami ruchu, wolą skorzystać z własnego auta, niżeli z transportu publicznego. Od kilku lat bardzo widoczny jest trend do poruszania się własnym samochodem, za to liczby pasażerów komunikacji miejskiej, maleją z roku na rok. Inaczej wygląda sytuacja w tych miastach, w których funkcjonuje bezpłatny transport publiczny. Tam kierowcy częściej pozostawiają auta w garażach i na parkingach.

Jak wskazują nasze doświadczenia, tego typu oferta darmowego przejazdu cieszy się ogromną popularnością wśród wielu osób, z której również duża część nie korzysta w tym przypadku z indywidualnych środków komunikacji, które zanieczyszczają środowisko i zmniejszają liczbę miejsc parkingowych oraz powodują natężenie ruchu drogowego – mówi portalowi Transportpubliczny.pl Mateusz Ślebioda z Wydziału Rozwoju i Promocji w Środzie Wielkopolskiej.

Od co najmniej pięciu lat w całej Polsce budowało się najwięcej dróg. Budowano nie tylko autostrady, ale także drogi krajowe, wojewódzkie, powiatowe i gminne. Zwłaszcza duże miasta postawiły na tego typu inwestycje z uwagi na to, że ruch samochodowy zwiększał się i w związku z tym miasta się dławiły. Niestety budowa nowych arterii nie rozwiązała w żaden sposób istniejącego problemu. A już na pewno nie rozwiązała na stałe. Bowiem bardzo szybko po otwarciu nowych ciągów komunikacyjnych jeszcze szybciej pojawiały się tam auta. Dobrym przykładem do obserwacji tego zjawiska jest między innymi Białystok, chociaż tutaj nie można mówić o korkach, takich jak w Warszawie lub Wrocławiu czy Krakowie, to jednak miasto zatyka się i to na bardzo szerokich oraz stosunkowo niedawno oddanych arteriach.

Na wakacjach jest luźniej, ale na popołudniowym szczycie poza wakacjami, to trzeba swoje odstać na Miłosza, na Branickiego no i oczywiście na Skłodowskiej. Tam jest prawdziwa tragedia. Dramat jest też na Mickiewicza. Wszystkie te ulice wyremontowano niedawno, a Miłosza wcześniej w ogóle nie było. Duża wina w tym świateł, ale to już temat na oddzielną dyskusję – mówi naszej redakcji jeden z białostockich taksówkarzy.

W godzinach szczytu trudno jest dojechać pod tunel Fieldrofa Nila i dalej na Słoneczny Stok, albo Zielone Wzgórza. Kiedyś nie było tylu pasów. To samo dzieje się na Składowej. Strasznie dużo samochodów tamtędy jeździ. Nie wiem czy dołożenie jeszcze jednego pasa do każdego kierunku coś by tu poprawiło. Moim zdaniem też będzie tłoczno. A nawet jak powstanie nowa jakaś droga, o której się mówi, to za dwa-trzy lata będzie dokładnie to samo. Ludzie są wygodni i wolą jeździć własnym samochodem niż autobusem. Szczerze mówiąc – ja też – komentuje inny z taksówkarzy.



To zjawisko zostało już zbadane. I nawet posiada swoją nazwę – to Paradoks Braessa. Nazwa pochodzi od nazwiska niemieckiego matematyka, który opublikował zasadę i to jeszcze w 1969 roku. Mówi ona o tym, że istnieją sytuacje, w których dodanie przepustowości, czyli zbudowanie nowych ulic do sieci ulic w mieście, spowoduje zwiększenie przeciętnego czasu jazdy po tym mieście. To oznacza nic więcej, jak korki. Korki bowiem wydłużają dość mocno czas przejazdu. Są też bardzo kosztowne dla naszego portfela i środowiska naturalnego.

Z przeprowadzonej analizy wynika, że pracujący kierowcy w siedmiu największych miastach Polski – Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu i Gdańsku – stracili w korkach w 2015 r. średnio 14,6 mln zł dziennie, czyli prawie 321 mln zł miesięcznie i ponad 3,8 mld zł rocznie.

W Warszawie, udało się zlikwidować największe wąskie gardło sprzed roku – w Alei Krakowskiej. To efekt przebudowy wyjazdu z miasta w kierunku Krakowa i Katowic. Rekord najniższej średniej prędkości w wąskim gardle wynosi obecnie 2,2 km/h i należy do ulicy Zwycięskiej we Wrocławiu. Drugie miejsce należy do Warszawy z prędkością 3,2 km/h na Francuskiej i Cybernetyk. Trzecie miejsce zajęła Łódź z ulicami Północną i Ogrodowa i wynikiem 3,7 km/h. Można wskazać kilka miejsc, w których nastąpiła spektakularna poprawa, jednak nasz ranking pokazuje, że łączna liczba i skala wąskich gardeł nie maleje – mówi Rafał Mikołajczak, Prezes Zarządu Indigo, operatora serwisu Targeo.pl, który przeprowadził badania korków w największych miastach Polski.

Rozbudowa dróg to dolewanie oliwy do ognia. Już teraz we Wrocławiu jest znacznie więcej samochodów niż choćby w Berlinie czy Dreźnie. W Niemczech, które uchodzą za potęgę motoryzacyjną, na tysiąc mieszkańców przypada średnio 300-400 samochodów osobowych. We Wrocławiu - 525 (według danych GUS z końca 2011 roku). Przekroczenie liczby pół tysiąca zaczyna już być niepokojące – wyjaśniał z kolei dr Michał Beim, specjalista w dziedzinie planowania miast i transportu.

Białystok także w ostatnich latach budował głównie drogi i tym samym zachęcał mieszkańców do korzystania z nowej sieci dróg. Inna sprawa, że po nowych obwodnicach śródmiejskich jeździ sporo kierowców, którzy nie są mieszkańcami Białegostoku. Oczywiście kierowcy spoza naszego miasta, muszą mieć możliwości dostania się tu do pracy lub do rodzin, ale sporo jest również i tych, którzy tylko przez Białystok przejeżdżają – zmorą jest ciężki transport, który niszczy drogi wybudowane z pieniędzy białostoczan. Powód? Urzędnicy miejscy nie postarali się o to, żeby takiemu transportowi posłużyły prawdziwe obwodnice, które wyprowadzają ruch z miasta, zamiast go wprowadzać.

Niebawem w Białymstoku czekają nas kolejne dość duże inwestycje drogowe. Znów mają się pojawić szerokie arterie, czyli dwu i więcej pasmowe dla jednego kierunku. Nowe ciągi komunikacyjne z pewnością są potrzebne, ale czy budowa takich szerokich ulic, naprawdę jest potrzebna? Czy rozładuje to korki i natężenie ruchu w naszym mieście? Sądząc po doświadczeniach z innych miast Polski i świata, byłaby to bardzo odważna teza.

Problem wąskich gardeł w polskich miastach, w tym i w Białymstoku, niezmiennie wydaje się zatem wynikać z niedostatecznej analizy i uwagi poświęconej temu zagadnieniu przez władze miast oraz zarządzających transportem drogowym i komunikacją miejską. Natomiast jedyna dziś recepta, czyli budowa szerokich arterii, z pewnością tego problemu nie rozwiąże.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do