
Po ponad czterech latach Jacek Międlar może częściowo odetchnąć z ulgą. Częściowo, bo sprawa jeszcze nie jest definitywnie zakończona. Niemniej Prokuratura Okręgowa w Białymstoku potwierdziła, że żadnego nawoływania do nienawiści w kazaniu ówczesnego księdza Międlara w białostockiej Katedrze nie było. I sprawę umorzyła.
Sytuacja jest kuriozalna, bo to sprawa z gatunku, i śmiesznie, i strasznie. Zawiadomienie do białostockiej Prokuratury złożyli bowiem ci, którzy nie uczestniczyli w Mszy Świętej w białostockiej Katedrze, na której kazanie głosił ówczesny ksiądz Jacek Międlar. A skoro nie uczestniczyli w całości Mszy i nie słyszeli całego kazania, to pojawiły się wyłącznie jakieś fragmenty, wyrwane z kontekstu zdania, mające być dowodem dla śledczych na mowę nienawiści, a wręcz nawoływania do nienawiści przez Jacka Międlara.
Białostocka prokuratura już dwa razy umarzała postępowanie w tej sprawie. Za pierwszym razem było to kilka miesięcy od dnia wygłoszenia kazania. Zawiadomienie do Prokuratury złożyła wówczas między innymi posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, która była do tego stopnia nie zorientowana w sprawie, że w zawiadomieniu podała nieistniejące miejsce, w którym miało dojść do rzekomego przestępstwa. Już wówczas prokurator Marek Czeszkiewicz uzasadniał to następująco:
- Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita" i Poseł na Sejm RP, pani Joanna Scheuring-Wielgus, zawiadomienia złożyli bez zapoznania się z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń, lecz opierając się na przekazach medialnych. Świadczy o tym fakt, że Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita" jako datę popełnienia czynu będącego przedmiotem zawiadomienia błędnie wskazało 20 kwietnia, a jako miejsce popełnienia czynu Pani Poseł RP wskazała Bazylikę Mniejszą Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku, podczas gdy w tym mieście nie ma świątyni o takiej nazwie – argumentował prokurator Czeszkiewicz umorzenie postępowania.
I tak faktycznie było, ponieważ odnośnie wydarzeń, które miały miejsce w Białymstoku w kwietniu 2016 roku, podczas 82. rocznicy powstania ONR, krążyło tak wiele nieprawdziwych informacji, także i w mediach, że ciężko było przebić się z prawdziwym przekazem. Pomylone były nie tylko daty i miejsca, ale nawet organizacje, a do tego opisywane były wydarzenia, które albo nie miały miejsca, albo nie można było potwierdzić czy się w ogóle odbyły – jak między innymi koncert w studenckim klubie Gwint na Politechnice Białostockiej. Bo ten koncert, co warto odnotować, okazał się być imprezą urodzinową, całkowicie zamkniętą, na dodatek prywatnej osoby.
- Po dokładnym przeanalizowaniu treści kazania wygłoszonego w rzeczywistości 16 kwietnia w Bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przez księdza Jacka Międlara prokuratura stwierdziła, że w zawiadomieniach o przestępstwie posłużono się wyciętymi z kontekstu cytatami, które w zestawieniu z całym tekstem kazania nie potwierdziły twierdzeń podanych przez zawiadamiających – wyjaśniał jeszcze 4 lata temu ówczesny szef Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, prokurator Marek Czeszkiewicz.
- Prokuratura Okręgowa w Białymstoku umorzyła śledztwo dotyczące publicznego nawoływania do nienawiści przez Jacka Międlara w wygłoszonym przez niego kazaniu w Bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku i innych publicznych wypowiedziach. Dokładna analiza treści kazania wykazała, że zawiadamiający o przestępstwie nawoływania do nienawiści, którego miałby się dopuścić ówczesny ksiądz Jacek Międlar, posłużyli się wyciętymi z kontekstu cytatami. Zestawienie ich z całym tekstem nie potwierdziło, aby miało dojść do przestępstwa. Treść kazania nie nosiła znamion znieważania grup ludności czy poszczególnych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej albo wyznaniowej, co jest warunkiem penalizacji. Wskazuje na to zarówno drobiazgowa analiza prawno-karna, jak i zebrane w śledztwie opinie biegłych z zakresu językoznawstwa, kulturoznawstwa, medioznawstwa i teologii – a to już słowa Prokuratora Okręgowego Andrzeja Purymskiego, który tak uzasadnił kolejny raz umorzenie postępowania w sprawie kazania Jacka Międlara.
I dodał również, że ówczesny duchowny nie oponował w kazaniu przeciwko konkretnej grupie, narodowi, rasie, wyznaniu czy osobie, lecz przeciw określonym postawom: relatywizmowi, konsumpcjonizmowi i kosmopolityzmowi, odwołując się przy tym do historii i Ewangelii. Przywołując negatywne przykłady zachowania przedstawicieli społeczności żydowskiej w okresie niewoli egipskiej, odnosił je do czasów współczesnych, w sposób ogólny i bez piętnowania konkretnych narodowości, by wywodzić na tej podstawie wzorce postępowania. Jako pozytywny przykład podał m.in. postawy członków Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy zostali zamordowani w czasie II wojny światowej przez Niemców za ratowanie Żydów.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku nie dopatrzyła się również nawoływania do nienawiści w treściach publicystycznych Jacka Międlara, które pojawiły się między innymi na łamach tygodnika „Polska Niepodległa”. Bo ten wątek również był badany przez białostockich śledczych. I w tej sprawie prokurator Andrzej Purymski wyjaśnił, że publikacje mieszczą się w granicach wolności słowa, niezależnie od tego, jak mogą odbierać je inne osoby, czy wyrażając wobec nich stanowczy sprzeciw.
- (…) teksty Jacka Międlara, publikowane m.in. na łamach tygodnika „Polska Niepodległa”, mają charakter publicystyczny i mieszczą się w granicach wolności wypowiedzi dopuszczalnej w debacie publicznej. Można je negatywnie oceniać przez pryzmat kultury słownej oraz piętnować za uproszczenia i uogólnienia, ale nie w aspekcie prawno-karnym. Gwarantowane Konstytucją RP wolność słowa i wyrażania poglądów mają charakter nadrzędny i obejmują także wypowiedzi, które mogą budzić nawet uzasadniony sprzeciw, niezadowolenie bądź krytykę innych osób – wyjaśnił prokurator Andrzej Purymski.
Z tego powodu Prokuratura Okręgowa w Białymstoku po czterech latach śledztwa umorzyła postępowanie. Było to już po raz trzeci. Pierwszy raz, jak wspominaliśmy, postępowanie zakończono umorzeniem we wrześniu 2016 roku. Kolejny raz zakończono je z takim samym skutkiem w listopadzie 2019 roku, po tym gdy dołączono do sprawy jeszcze zebrane przez wrocławskich śledczych materiały z Marszu Patriotów, który odbył się w 2017 roku we Wrocławiu. I teraz, we wrześniu 2020 roku, po raz trzeci Jackowi Międlarowi nie było za co postawić zarzutów.
Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, to ostatnie postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie nawoływania do nienawiści, nie jest jednak prawomocne. Co oznacza, że w przypadku zaskarżenia tego postanowienia, sprawa jeszcze raz może wrócić do śledczych.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie