Reklama

Jak podlotek

24/07/2013 15:30
Lydia Lunch do diwa. Ale nie taka, do jakich przywykliście śledząc MTV od końca lat osiemdziesiątych. Co to, to nie.

Artystka skończona: poetka, aktorka, wokalistka, pisarka. Lydia Lunch jako szesnastolatka ruszyła z rodzinnego Rochester do Nowego Jorku. Jak sama mówi, "miała przy sobie małą czerwoną walizkę, zimowy płaszcz i dużo arogancji". Zaczęła żyć w komunie, gdzie szybko poznała Alana Vegę i Martina Reva z Suicide. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Wraz z Jamesem Chance sformowała istniejącą krótko, ale wpływową kapelę Teenage Jesus and the Jerks, a później udzielała się też w kolejnym bandzie Chance"a – The Contortions. Grywała z wieloma sławami, wspomnieć choćby: Sonic Youth, Michaela Girę, Oxbow, Einsturzende Neubauten, Birthday Party, czy Marka Almonda.

Grywała i pisała scenariusze do klasycznych filmowych produkcji nowojorskiej sceny no wave – tak muzycznie i filmowo jednej z najbardziej niepokornych kontrkulturowych scen w historii. I choć szczerze nienawidzi tego określenia, wyrosła na prawdziwą diwę owej sceny. Dziś, u progu sześćdziesiątej wiosny, razem ze składem Retro-Virus postanawia przypomnieć stare numery Teenage Jesus and the Jerks. W wersji koncertowej.

Z dodatkiem jednego coveru Rowlanda S. Howarda i jednego kawałka Alice"a Coopera. I co się okazuje? Okazuje się, że napisane w drugiej połowie lat siedemdziesiątych numery w dzisiejszych czasach bronią się doskonale. Słychać to wszystko co charakteryzowało muzyczną stronę no-wave: wściekłość, nihilizm, predylekcję do babrania się we wszystkim, co jest w kulturze tabu. Że nowojorscy punkowcy pędzili na zatracenie – rzecz oczywista. Dowodem tu choćby niesławny Derby Crash z The Germs. Sęk w tym, że mieli też podskórne aspiracje artystowskie, więc ich bunt nie był li tylko wrzaskiem o pomoc, ale również paraakademicką rozkminką i całkiem świadomą próbą kontestacji wartości klasy średniej.

Muzycy Retro-Virusa doskonale potrafią wyciągnąć z tego bałaganu całkiem mocny muzycznie i hałaśliwy materiał. A sama Lydia – już nie podlotek – ale jednak daje radę. Jej głos oczywiście jest niższy niż onegdaj, ale tym bardziej pasuje do sludge"owych brzmień wspomagającej ją kapeli. Zabawne jest też słyszeć post-industrialne brzmienie w numerach, które kiedyś industrialny rock konsytyuowały, czy zapowiadały. Bo przecież napisane były w czasach, kiedy Swans nie było nawet w planach. Do tego dochodzą wątki gotyckie, czy deathrockowe – znów będące tak naprawdę ogrywaniem i rozwinięciem dorobku Teenage Jerks. Tak oto czas i muzyka zatoczyły koło. W fenomenalnym stylu. Dowodząc, że ta muzyka miała siłę, a jednocześnie ciężar merytoryczny. Nie dziwota. Ci, którzy się przy niej zbuntowali dziś są potężnymi graczami na niezależnej scenie muzycznej. Chapeau bas!

(Paweł Waliński)

Lydia Lunch
"Retro Virus"
ugEXPLODE
7/10

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do