
Podszywanie się w internecie pod inną osobę jest przestępstwem. Publiczne nazywanie innej osoby „cwaniaczkiem” również nie jest zgodne z prawem. Obydwie sprawy znalazły finał w sądzie i obydwie dotyczą tych samych osób. Jednym z nich jest miejski radny, drugim, były już członek stowarzyszenia.
Kiedy emocje biorą górę nad rozumem, nie jest dobrze. Sprawa zaczęła się ponad rok temu i dopiero niedawno znalazła finał w sądzie. Pozwanym i oskarżonym byli ci sami ludzie, którzy nie potrafili zachować się stosownie. Najpierw z mównicy Rady Miasta padły słowa z ust radnego Sebastiana Putry, które paść nie powinny. Chwilę później na forum internetowym jednej z lokalnych gazet, pojawił się w wpis, który pojawić się nie powinien. Dwa sądy zajmowały się tymi sprawami i dwa sądy uznały winę oskarżonych i warunkowo umorzyły postępowanie karne.
Najpierw sprawa numer jeden. W czerwcu 2016 roku z mównicy podczas sesji Rady Miasta rozpatrywana była skarga Stowarzyszenia Białostockie Drogi. Członkowie tego Stowarzyszenia od dłuższego czasu walczyli z urzędem miejskim o prawidłowe oznakowanie strefy płatnego parkowania w Białymstoku. Komisja Rewizyjna, która zajmowała się sprawą, uznała skargę za zasadną, ale już podczas głosowania całej Rady Miasta nad tą skargą, zdania były podzielone. I to wówczas radny PiS, Sebastian Putra, powiedział z mównicy następujące słowa:
„Nie zagłosuję za pozytywnym rozpatrzeniem skargi. To niesie duże konsekwencje dla miasta. A wszystko dlatego, że grupa cwaniaczków znalazła jakieś dziury w prawie po to, żeby nie płacić mandatów”.
Z tym, że grupie mieszkańców zrzeszonych w Stowarzyszeniu nigdy nie chodziło o niepłacenie mandatów, ale o to, żeby urzędnicy stosowali się do obowiązujących również ich, przepisów prawa. To, że mieli rację potwierdzone zostało przez Naczelny Sąd Administracyjny w październiku ubiegłego roku. Ale wcześniej z mównicy padły słowa, które obrażały członków Stowarzyszenia. Chodziło przede wszystkim o cwaniaczków, ale również i to, że przypisano im chęć unikania płacenia mandatów. Sprawa trafiła do sądu.
Sąd pierwszej i drugiej instancji uznał winę radnego Putry. Uznał, że dopuścił się zniesławienia członków Stowarzyszenia. Nie wymierzył mu jednak kary, bo umorzył warunkowo na rok postępowanie karne. Ta sprawa została zakończona.
Praktycznie w tym samym czasie trwała inna sprawa. I teraz właśnie – sprawa numer dwa. Radny Sebastian Putra bowiem znalazł w internecie komentarze opatrzone jego nazwiskiem, których on sam nie pisał. Po dochodzeniu śledczych okazało się, że pisał je jeden z członków Stowarzyszenia Białostockie Drogi. W związku z tym, że pokazywały radnego w bardzo niekorzystnym świetle i doszło tu do podszywania się pod jego osobę, sąd musiał zająć się rozpatrzeniem pozwu radnego Putry przeciwko jednemu członkowi Stowarzyszenia.
- Wpisy na forum jednej z lokalnych gazet, które były podpisane imieniem i nazwiskiem przedstawiały mnie w wyjątkowo niekorzystnym świetle. W internecie znajduje się wiele hejtu, ale podszywanie się pod kogoś, by go oszkalować, to rzecz wymagająca ścigania i napiętnowania – powiedział radny Putra.
W minioną środę w tej sprawie także zapadł wyrok. Sąd nie miał wątpliwości, że podszywanie się i oczernianie innego człowieka, jest karalne i winą za to obciążył pozwanego. On sam, niedawno zrezygnował z działania w Stowarzyszeniu Białostockie Drogi i nie jest już jego członkiem. W sądzie zgodził się na zawarcie ugody polegającej na uznaniu go winnym, ale także warunkowym umorzeniu postępowania karnego na okres jednego roku.
W sądzie przekonywał, że to nie on wypisywał komentarze pod imieniem i nazwiskiem radnego Putry. Podkreślał, że zgodził się wziąć na siebie winę, ponieważ ma kłopoty ze zdrowiem i nie chce więcej batalii sądowych. Jednak co innego ustalili śledczy. Internet nie jest miejscem anonimowym, więc coraz częściej i sprawniej policji udaje się ustalić winnych takiego działania. Tu warto podkreślić, że powinno być to przestrogą dla tych wszystkich, którzy próbują szkalować lub dyskredytować, wydawałoby się anonimowymi wpisami, inne osoby, które mogą przez dłuższy czas być nawet tego nieświadome.
- Stałem się strzępkiem nerwów. Od tygodnia nie śpię, a to jest sprawa polityczna, a nie naruszenie dóbr osobistych. To jest stracie z partią PiS – powiedział zaraz po ogłoszeniu postanowienia sądu były już członek Stowarzyszenia Białostockie Drogi.
Na swoje słowa jednak dowodów oskarżony mężczyzna nie przedstawił. Sąd z kolei dał wiarę dowodom przedstawionym przez śledczych, którzy są coraz bardziej wyspecjalizowani w takiego rodzaju przestępstwach. Były członek stowarzyszenia przyjął wyrok, ale jak twierdzi, czuje się niewinny i wyciąga kontekst polityczny.
Nasz komentarz
W jednej i drugiej sprawie wątków politycznych nie ma. Po prostu dwóm panom puściły nerwy, albo można powiedzieć, że zadziałali najpierw, zanim pomyśleli o konsekwencjach swojego postępowania. Zarówno radny, jak i członek stowarzyszenia, z racji swoich funkcji są osobami publicznymi. Bo przecież i jeden, i drugi niejednokrotnie wypowiadał się publicznie na ten sam temat. Szkoda, bo od takich ludzi wymaga się więcej odpowiedzialności. A wystarczyło, żeby ze sobą zwyczajnie porozmawiali i wyjaśnili sobie sporne kwestie, zanim padły słowa, którymi musiał w konsekwencji zająć się sąd.
Szczególnie ten drugi wyrok, za podszywanie się w internecie, jest przestrogą dla innych, że szkalować anonimowo nie można. W Polsce coraz więcej zapada wyroków w takich sprawach, bo internet przestał być już dawno miejscem, w którym jest się zupełnie anonimowym. Szczególnie powinny o tym pamiętać te osoby, którym się wydaje, że założenie „fejkowego” konta, chroni ich przed poniesieniem konsekwencji. Myślę, że wkrótce światło dzienne mogą ujrzeć kolejne sprawy, w których komuś się wydaje, że może sobie drwić z innych lub pomawiać publicznie, bo nikt takiego delikwenta nie namierzy. Inna sprawa, że podszywanie się i pomawianie z „fejkowego” lub anonimowego konta, jest szczytem tchórzostwa.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie