Niegdyś największą areną sportową świata było rzymskie Koloseum. Ogromne widowiska gromadziły wówczas dziesiątki tysięcy kibiców. Cywilizacja nie przetrwała, ale obiekt pozostał i nadal zachwyca niezliczone rzesze turystów. Skoro taka sztuka udała się starożytnym, to dlaczego nie nam?
Setki lat od upadku Cesarstwa Rzymskiego ludzkie możliwości architektoniczne poszybowały w górę. Każda sztuka ma to do siebie, że nie lubi próżni. Lubi za to udoskonalać wszystko, co można. Spece od budowli wszelakich od zawsze prześcigali się w pomysłach i rozwiązaniach. Na podobny schemat liczyliśmy w Białymstoku i nie przeliczyliśmy się. W końcu, po wielu perypetiach i długim wyczekiwaniu, będzie gdzie porządnie haratnąć w gałę.
Na żółto i czerwono
Każde szanujące się większe miasto w Europie ma swój stadion. Niekiedy nawet mniejsze miasta budują olbrzymie obiekty tego rodzaju, żeby podkreślić swoje aspiracje. No bo jak? Mamy mistrzostwa Euro, mamy rozgrywki ligowe, mamy potyczki międzynarodowe - jak żyć bez stadionu? I w końcu Białystok ma swój obiekt sportowy. Co więcej, wcale niepodobny do wiklinowego koszyka. My nie potrzebujemy pokazywać, że próbujemy równać do większych. To od nas niech się uczą, bo jest czego.
Skoro Białystok to miasto duże i poważne, które ma świetną drużynę i rzesze oddanych jej fanów, to nie można tu grać na byle czym. Nowoczesny obiekt, który w części został oddany do użytku, już budzi zazdrość w stolicy. Trybuny w żywych kolorach Białegostoku same zagrzewają do walki o zwycięstwo. Gdy dołożyć do tego śpiew kibiców i prawdziwą meksykańską falę, mecze muszą kończyć się wygraną. Zapewne gdyby w starożytnym Rzymie umieli postawić obiekt, który kolorem nawiązywałby do potęgi cesarstwa, to Koloseum byłoby w odcieniu jasnego szkarłatu. Ale budowniczowie starożytni nie byli w stanie zrealizować tego, co potrafią dziś uczynić spece od planowania i wykończeniówki.
Kto nie był choć raz na prawdziwym meczu, nie wie, co znaczy zedrzeć gardło i leczyć zakwasy po półtoragodzinnym machaniu żółto-czerwonym szalikiem. A na takim obiekcie, jak nasz na Słonecznej, żadne zakwasy, żadne zdarcie gardła nie powstrzymają przed dumnym wspieraniem ukochanej Jagi. A białostoczanie Jagę kochają. Poza miastem pasiaste stroje na zielonej murawie też są łatwo rozpoznawalne.
A gdyby tak zwinąć murawę?
Wyobraźmy sobie, że trawy nie ma. Wyobraźmy sobie, że mamy ogromny plac, naokoło którego pod zadaszeniem zebrały się tysiące ludzi. Wyobraźmy sobie, że tuż pod granicami miasta trwa koncert zespołu Metallica, albo Eltona Johna, albo jeszcze inaczej – Bruce’a Springsteena. Wyobraźmy sobie, że na Dzień Dziecka rozstawiono w sercu stadionu gigantyczny plac zabaw z dmuchanymi zjeżdżalniami, huśtawkami, karuzelami. Możemy sobie też wyobrazić, że tam, gdzie wczoraj znajdowała się równiutka trawa, dziś wbiegają wojowie słowiańscy, wikingowie, rycerze czy husarzy. Na naszych oczach rozgrywa się ponownie bitwa jak za czasów książąt piastowskich. Albo że stadion przy Słonecznej po brzegi wypełniony jest atletami, gromadzi wszystkie sławy letnich igrzysk olimpijskich w biegu na 5 tys. metrów, tyczkarzy, młociarzy, a może i tenisistów. Jeszcze inaczej: na stadionie odbywa się wesele na sto młodych par, które chciały niecodziennie świętować zaślubiny. Niemożliwe? Oczywiście, że możliwe. Niebawem takie pomysły doczekają się realizacji. Skoro z powodzeniem udaje się to na największych obiektach sportowych świata, to u nas tym bardziej. Stadion to nie tylko kopanie piłki.
Białystok liczy blisko trzysta tysięcy mieszkańców. Trudno, by wszyscy lub nawet większość pasjonowała się piłką nożną. Wśród nas żyją amatorzy koncertów, imprez plenerowych, kibice sportów walki, lekkoatletyki i wielu innych ludzi, których nie kręci wywijanie szalikami. Nowoczesny stadion musi więc być funkcjonalny. Nasz właśnie taki jest. Znajduje się idealnym miejscu, by nie utrudniać życia mieszkającym w pobliżu ludziom. Dojazd samochodem z centrum zajmuje niecałe dziesięć minut. Autobusem komunikacji miejskiej – niewiele więcej. Blisko jest stacja benzynowa i ogromne targowisko, gdzie można kupić absolutnie wszelkie produkty i przedmioty, jakie w danym momencie przyjdą nam do głowy.
Wynajmij sobie biuro albo weź ślub
A kto bogatemu zabroni? Pewien Chińczyk wybudował sobie na dachu wieżowca apartament skalny. Co prawda musiał go rozebrać, bo nie zadbał o właściwe pozwolenia, ale kto nie chciałby mieć biura, redakcji czy pomieszczeń konferencyjnych na nowoczesnym, oryginalnym obiekcie? U nas będą sklepy, punkty gastronomiczne, restauracje, strefy wypoczynku. Luksusy! A może tak wesele z widokiem na rozgrywki meczowe? Czemu nie? Jeśli państwo młodzi pasjonują się piłką nożną, a w dniu ważnego meczu muszą bawić gości, to dlaczego nie można pobawić się nie rezygnując z widowiska sportowego.
Ślubne plenerowe sesje zdjęciowe widziały już wszystkie parki, place, skanseny, łąki, a nawet tory kolejowe. Ale panny młodej w bramce czy pana młodego wykopującego kornera, w pamiątkowym albumie nie oglądały chyba jeszcze żadne babcie na świecie. Sala bankietowa znajdująca się na stadionie wytrzyma takie rzeczy, jak bale osiemnastkowe czy imprezy studniówkowe. Zaś w majowym słońcu, na zewnątrz, pewnie i studenci nie pogardziliby sceną juwenaliową.
Ciekawe, ilu pracowników biur, które znajdą swą siedzibę na stadionie, nie będzie chciało popracować w nadgodzinach, kiedy obok będzie trwał zacięty mecz piłkarski? Ilu z nich nie wróci wcześniej do domu, jeśli Jagiellonia odniesie kolejny sukces i znów wygra Puchar Polski? Jak przeciągną się konferencje w nowoczesnych salach, z których żal będzie wychodzić? To wszystko niebawem będzie można sprawdzić w praktyce. Nowoczesny stadion, taki jak nasz, służyć będzie nie tylko śledzeniu 22 dorosłych facetów biegających za jedną skórzaną piłką.
[wzslider]
(tekst:Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, foto: Piotr Narewski, Dreamlightz Studio)
Komentarze opinie