Reklama

Jeszcze jeden białostocki zabytek poszedł w prywatne ręce. Miasto sprzedało drewniany dom na Mazowieckiej

02/11/2022 15:35

Nie udało się sprzedać nieruchomości ani za pierwszym, ani za drugim razem. Ale jak to mówią – do trzech razy sztuka, więc za trzecim razem się udało. Władze Białegostoku sprzedały zabytkowy drewniany dom przy ulicy Mazowieckiej. Nabywca zaoferował blisko 1 mln 300 tysięcy złotych.

Minął dokładnie rok odkąd drewniany dom przy ulicy Mazowieckiej został wpisany do rejestru zabytków. Ten dom nazywany jest przez białostoczan „żelazkiem” z racji na swój kształt. Można powiedzieć, że chyba tylko cudem przetrwał w tej okolicy, ponieważ naokoło wybudowane zostały bloki wielorodzinne. W każdym razie, na pewno urok drewnianego domu jest przysłonięty zabudową mieszkaniową, choć obiekt wpisał się na trwałe w pejzaż tej części Białegostoku.

Władze Białegostoku dwukrotnie wcześniej próbowały sprzedać nieruchomość. Ogłaszane przetargi jednak nie skusiły potencjalnych nabywców do zakupu. Powodem była z pewnością cena wywoławcza drewnianego domu, ale i fakt, że budynek jest bardzo zniszczony. Dodatkowo przecież dom jest wpisany do rejestru zabytków, więc potencjalny nabywca, żeby go wyremontować, musiałby włożyć tam sporo pieniędzy i realizować prace remontowe pod ścisłym okiem konserwatora zabytków.

- Dom drewniany z ul. Mazowieckiej 31/1 w Białymstoku prezentuje wartości artystyczne, historyczne oraz naukowe. Jest przykładem architektury drewnianej, z której słynie województwo podlaskie. Troska o zachowanie i ochronę tej historycznej, wręcz unikatowej tkanki miejskiej leży w interesie społecznym. Budynek powinien być objęty najwyższą ochroną konserwatorską. Historia obiektu wiąże się również z postacią Ryszarda Kaczorowskiego, związanego z Białymstokiem, ostatnim Prezydentem Polski na uchodźctwie. Budynek należy do tzw. „Kwartału Kaczorowskiego”, stanowi autentyczny dokument historii rozwoju architektonicznego i urbanistycznego miasta Białegostoku zachodzącego w dwudziestoleciu międzywojennym – opisywała dom z Mazowieckiej prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz, podlaska konserwator zabytków.

Ostatecznie dom jednak znalazł nabywcę. Trzeci przetarg przyniósł w końcu rozstrzygnięcie. Magistrat sprzedał nieruchomość za prawie 1 milion 300 tysięcy złotych. Urzędnicy przekazali tylko, że Adam Krzewski kupił drewniany dom na Mazowieckiej za dokładnie 1 milion 288 tysięcy złotych, ale już na co zostanie przeznaczony, czy też jak będzie zagospodarowany, tego nie wiadomo. Zastępca prezydenta Białegostoku odpowiedzialny za mienie miejskie przekazał tylko Polskiemu Radiu Białystok, że pewne jest to, iż ten dom nie będzie mógł być nigdzie przeniesiony. Bo przypominamy, że i takie pomysły się pojawiły już kilka lat temu.

- Ten budynek nie może być przeniesiony, bo jest wpisany do rejestru zabytków. Zgodnie z nakazem konserwatora, powinien być wyremontowany do 31 grudnia 2026 roku. Każdy właściciel ma swoje plany i to jest jego prywatna sprawa, co tam będzie robił, ale na pewno będzie zobowiązany do wyremontowania tego obiektu – powiedział w rozmowie z Polskim Radiem Białystok Zbigniew Nikitorowicz, zastępca prezydenta Białegostoku.

Budynek powstał przed 1932 r. Od 1932 do 1939 właścicielami budynku byli Wałłachowie. Wcześniej teren, na którym mieści się obiekt należał do Fredy i Zuski Lewinów. Pomieszczenia nieruchomości w przyziemiu przeznaczone były na funkcję usługową bądź sklep, natomiast piętro na lokale mieszkalne. Budynek przetrwał II wojnę światową bez uszkodzeń. W 1952 r. ogrodzona drewnianym płotem nieruchomość stanowiła własność Marii Boruta i Piotra Borysieńko, zaś jej zarządcą był Okręgowy Urząd Likwidacyjny. Wartości artystyczne obiektu przejawiają się m.in. w tzw. „jodełce” umieszczonej w partii podokiennej, co jest charakterystyczne dla drewnianego budownictwa Białegostoku

Wytyczne konserwatora zabytków, pozwalają w drewnianym domu przy ulicy Mazowieckiej zrealizować hotel lub obiekt usługowy. Kilka lat temu jeden z miejskich radnych proponował, aby zabytek przenieść do skansenu w Jurowcach. Pomysł ten jednak nie został nigdy na tyle poważnie wzięty pod uwagę, aby przynajmniej oszacować koszt i możliwości przeniesienia budynku, stąd też szybko dyskusja w tej sprawie została zakończona.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że „białostockie żelazko” będzie miało swoje drugie życie i wkrótce zobaczymy odnowioną nieruchomość, jak budynek tuż po sąsiedzku. I oby nie było tak, że nagle spłonie, albo z powodu braku remontu po prostu zawali się, jak to się działo z wieloma innymi zabytkami w stolicy Podlasia.

(K. Adamowicz/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do