
Historia budowy kładki na rzece Białej coraz bardziej przypomina tę z budową szaletu publicznego na parkowej alejce w centrum Białegostoku. Najpierw nie można było znaleźć wykonawcy, chociaż ci się zgłaszali, później przerywano prace, a teraz okazało się, że zabrakło 130 tys. zł na dokończenie budowy kładki.
Kładka na rzece Białej, która miała za zadanie przeprowadzić suchą stopą ludzi z ulicy Włókienniczej na Jurowiecką i w odwrotnym kierunku, mogłaby już być. Gdyby od razu Miasto Białystok zabrało się do jej budowy kilka lat temu, jak tylko zaczęły powstawać bloki wielorodzinne przy Jurowieckiej. Prosili o nią mieszkańcy, którzy musieli naokoło przemieszczać się do sklepów czy przystanek autobusowy. A nadrabiać trzeba sporo, bo jedna kładka jest na wysokości Galerii Jurowiecka, a drugi to most przy rondzie na ulicy Polskiej.
Kiedy w końcu urzędnicy z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim zabrali się za realizację kładki, rozpoczęła się seria różnych zdarzeń, które odwlekały inwestycję w czasie. Na początku, choć zgłosiło się wielu potencjalnych wykonawców, okazało się, że w kasie miasta jest zbyt licho z pieniędzmi, aby podołać zadaniu. Najtańsza oferta była znacznie wyżej wyceniona i to w sytuacji, kiedy Miasto Białystok zdecydowało się podwyższyć pulę środków na ten cel do 695 tys. zł.
Ostatecznie stanęło na tym, że kładka jednak będzie budowana. W tym roku zaplanowano jednak już 900 tys. złotych w budżecie i kładkę zaczęto w końcu budować. Ale teraz okazało się, że nadal pieniędzy jest za mało. Brakuje 130 tys. złotych i radni na posiedzeniu Rady Miasta będą musieli zdecydować, czy po raz kolejny warto zaufać prezydentowi i czy zwiększą budżet przeznaczony na realizację zwykłej kładki przez w końcu niewielką rzekę Białą.
Choć od kilku miesięcy trwa budowa, a prace miały się zakończyć w listopadzie, to teraz nie wiadomo, czy jeszcze w tym roku będzie można rozpocząć procedury odbioru, aby ludzie mogli korzystać z kładki. Radni zapewne zgodzą się na zwiększenie środków na dokończenie prac, bo taka jest matematyka polityczna w głosach, ale nie zmienia to faktu, że z planowaniem inwestycji w białostockim magistracie jest coraz gorzej.
Wystarczy śledzić posiedzenia Komisji Budżetu i Finansów w Radzie Miasta, albo same sesje Rady Miasta, to będzie wiadomo, że praktycznie każde posiedzenie już na początku obrad zawiera punkty odnoszące się do przesunięć budżetowych. I najczęściej wynika to z tego, że gdzieś do czegoś nagle brakuje pieniędzy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie