
Minął ponad rok od dnia, kiedy wszystkie lokalne media informowały o nietypowym wypadku, jaki wydarzył się na kładce Waniewo – Śliwno w gminie Choroszcz. Wówczas jedna z pływających platform przewróciła się i kilka osób wpadło do zimnej wody. Właśnie zakończyło się dochodzenie w sprawie tego wypadku, które umorzono. Śledczy nie znaleźli znamion czynu zabronionego.
Jeden z poszkodowanych w tym wypadku mężczyzn nie kryje oburzenia i zapowiada, że będzie skarżył postanowienie o umorzeniu dochodzenia. Uważa, że skoro został poszkodowany w wypadku nie ze swojej winy i poniósł szkody z tego tytułu, należy ustalić osoby lub instytucje winne tej sytuacji. Bo tylko udowodnienie winy pozwoliłoby jemu oraz innym poszkodowanym na wystąpienie o odszkodowanie.
„Na wstępie zaznaczę, że chcieliśmy jako osoby pokrzywdzone załatwić to polubownie. Niestety nikt nie chciał wypłacić nam nawet odszkodowania za stracone rzeczy materialne ze swojego OC. Odmówił Park, konstruktor jak i inspektor który odpowiadał za odbiór” – napisał Maciej Stypka na swoim profilu facebookowym.
Przypominamy, że do zdarzenia doszło 24 marca 2019 roku. Wówczas na kładce, oddanej do użytku świeżo po remoncie, pojawiło się dość sporo turystów. Ilu ich tego dnia przeszło po tej kładce, tego dokładnie nie wiadomo. W każdym razie kładka nagle w jednym miejscu zawaliła się i do wody wpadło kilka osób. Ludzie będący obok pomagali wydostać się tym, którzy znaleźli się w zimnej wodzie. Kiedy na miejsce przybyli strażacy, okazało się, że wyciągnięto wszystkich. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale to nie znaczy, że w ogóle nie było poszkodowanych. Przemoczeni ludzie musieli na własną rękę w marcowe popołudnie wrócić do domu, także małe dzieci, które również wpadły do wody. Na miejscu nie było nikogo z obsługi parku do pomocy.
„Park miał rok na umieszczenie tabliczek z informacjami regulaminami itp. Po roku (monitorowałem sprawę w lutym biegły jeszcze nie był wtedy powołany) udał się łaskawie na miejsce zdarzenia. Niby data podobna tylko warunki atmosferyczne zupełnie inne, poziom wód mniejszy, brak opadów śniegu, co za tym idzie roztopów, brak opadów deszczu. Stwierdza też że nikomu nic się nie stało i jak przyjechały służby to nikogo już nie było. Pewnie że nikogo nie było, jak sobie to wyobraził, że będziemy stać przemoczeni do suchej nitki lodowatą wodą, z 2 letnia córka na rękach? Gdzie nie było nikogo z obsługi Parku, biuro informacji turystycznej też było zamkniętej. Nie było gdzie uzyskać tej pomocy, jedynym wyjściem była szybka jazda do domu, żeby "przygoda" nie skończyła się zapaleniem płuc u nas wszystkich. Biegły skoro jest z zakresu żeglarstwa to zapewne umie pływać, my nie potrafimy. Niech przetestuje jak się czuje taka osoba wpadająca do wody o głębokości ponad 2 metrów. Niech zwiąże sobie ręce i nogi, a potem wskoczy do basenu” – opisuje Maciej Stypka, poszkodowany w tym wypadku.
Śledztwo w tej sprawie umorzono, mimo że jedna z opinii biegłych mówi wyraźnie, że na wywróconej platformie nie było ani środków, ani urządzeń ratunkowych. Ponadto w miejscu zdarzenia głębokość wody uniemożliwiała osiągnięcie gruntu przez osoby dorosłe. Dlatego bez pomocy osób trzecich żaden z poszkodowanych nie byłby w stanie samodzielnie wydostać się z wody. Same zaś okoliczności wypadku stanowiły narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub wystąpienie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Natomiast inny z biegłych badający stricte techniczne kwestie związane z przewróceniem się kładki stwierdził, że wypadek był spowodowany zbyt dużą liczbą ludzi znajdujących się w tym momencie na pływającej kładce. A sama kładka była wykonana zgodnie ze sztuką budowlaną dla tego typu obiektów.
W dokumencie o umorzeniu dochodzenia pojawiła się także informacja o tym, że co prawda na kładce powinny znajdować się tabliczki z instrukcją korzystania z obiektu, ale każdy turysta kupujący bilet miał obowiązek zapoznania się z regulaminem, więc zasady użytkowania powinien był znać. Z tego względu śledczy nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego i postępowanie w tej sprawie zostało umorzone.
Zarówno Maciej Stypka, jak i inni poszkodowani w tym wypadku, złożyli już zażalenia na takie rozstrzygnięcie sprawy i czekają obecnie na decyzję sądu. O załatwieniu sprawy będziemy informować na naszych łamach.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Facebook/ Narwiański Park Narodowy)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie