Kolejne osoby, które według aktywistów deklarowały chęć pozostania w naszym kraju, zniknęły z otwartych ośrodków. Była to między innymi sześcioosobowa rodzina Irakijczyków wśród której znajdował się sparaliżowany mężczyzna. Mimo objęcia ich pomocą socjalną i specjalistyczną opieką medyczną uciekli do jednego z krajów Europy Zachodniej. Za 11- dniowy pobyt i opiekę specjalistyczną tych cudzoziemców w fundacji Dialog Straż Graniczna musi zapłacić ponad 29 tys. zł.
Aktywiści z Grupy Granica poświęcili sporo uwagi grupie nielegalnych migrantów w swoich wpisach w mediach społecznościowych, w gronie której miał się znajdować sparaliżowany młody człowiek. Wyciskające łzy wpisy miały zwrócić uwagę na konieczność udzielenia pomocy przez państwo polskie wszystkim z tej grupy, bo ponoć uciekali przed niebezpieczeństwem i koniecznie chcieli uzyskać pomoc akurat właśnie w naszym kraju. Treści te tradycyjnie suflowane były przez te same media co zwykle w zasadzie jeden do jednego, bez weryfikacji, jak wygląda rzeczywistość. Nie była to ani pierwsza, ani druga sytuacja, tylko już podziesiątna z rzędu
W jednym z wpisów pojawiło się też nagranie, jak rodzina miała nieść przez kilka dni po lesie niepełnosprawnego mężczyznę, choć już nie wiadomo, jakim cudem ci sami ludzie znaleźli w lesie prąd i internet, aby działającym telefonem nagrać przejmujący filmik i wysłać go Grupie Granica, która go opublikowała. Być może filmik został przesłany komuś innemu, a ten ktoś wysłał do aktywistów, co nadal nie wyjaśnia skąd cudzoziemcy wzięli prąd i internet w lesie. W każdym razie stało się w końcu tak, że grupa nielegalnych migrantów trafiła do placówki Straży Granicznej, gdzie jednak nie złożyła wniosków o objęcie ich ochroną międzynarodową w Polsce.
- Cudzoziemcy nielegalnie przekroczyli granicę z Białorusi do Polski 26 marca 2022 r. na odcinku służbowej odpowiedzialności Placówki SG w Narewce. Znajdował się wśród nich sparaliżowany 22-latek, który niesiony był przez pozostałych członków rodziny. W momencie ujawnienia obywatele Iraku wyrazili chęć pozostania w Polsce i ubiegania się o ochronę międzynarodową na terytorium naszego kraju. Korzystali również z pomocy aktywistów. W trakcie prowadzonych czynności funkcjonariusze podjęli decyzję o zastosowaniu środków wolnościowych i skierowaniu całej rodziny jak najszybciej pod opiekę fundacji, z którą współpracuje Straż Graniczna. Tam udzielono im potrzebnej specjalistycznej opieki medycznej oraz zaopatrzono sparaliżowanego mężczyznę między innymi w wózek inwalidzki. Młody mężczyzna umówiony był na kolejne wizyty u lekarzy specjalistów – przekazała Straż Graniczna.
Dalszy ciąg tej historii był dokładnie taki sam, jak dziesiątki innych. Cudzoziemcy, w tym sparaliżowany młody człowiek, nagle przestali potrzebować pomocy państwa polskiego, bo i nigdy jej w sumie nie potrzebowali. Po zaledwie 11 dniach uciekli z Polski nie informując nikogo, dokąd jadą i dlaczego sparaliżowany człowiek objęty pomocą medyczną, przestał jej nagle potrzebować. Cała grupa cudzoziemców, już w Polsce, mieszkała w domu prowadzonym przez Fundację Dialog, miała tam zapewnione pełne utrzymanie oraz pomoc medyczną. I co?
- Przedstawiciele fundacji poinformowali, iż 6 kwietnia cała rodzina samodzielnie oddaliła się z miejsca zamieszkania i nie ma z nimi żadnego kontaktu. Nie złożyli również stosownego wniosku w celu otrzymania ochrony międzynarodowej na terytorium naszego kraju. Okoliczności wskazują na to, iż obywatele Iraku wyjechali z Polski, celowo wcześniej wprowadzając w błąd wszystkie instytucje. Zapewniali, że chcą pozostać w naszym kraju, chociaż ich głównym celem była chęć przedostania się dalej do Europy Zachodniej. Za 11-dniowy pobyt i opiekę specjalistyczną tych cudzoziemców w fundacji Dialog Straż Graniczna musi zapłacić ponad 29 tys. zł. Opisany powyżej przypadek to nie jedyny w ostatnim czasie przykład ,,wykorzystania” polskich instytucji. Cztery inne rodziny (22 osoby), ujawnione w marcu br. przy granicy polsko-białoruskiej w związku z jej nielegalnym przekroczeniem, samowolnie oddaliły się z otwartego ośrodka dla cudzoziemców w Podkowie Leśnej – Dębaku, gdzie umieszczone zostały decyzją augustowskiego sądu – wskazuje Straż Graniczna. – Są to już kolejne grupy cudzoziemców, które pomimo deklarowanych chęci pozostania w Polsce i przyjętych przez Straż Graniczną wniosków o ochronę międzynarodową, uciekły do krajów Europy Zachodniej nie czekając na rozpatrzenie ich przez Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. Po raz kolejny okazuje się, że cudzoziemcy wbrew temu co twierdzą aktywiści nie mają zamiaru zostać w Polsce i korzystają z ich wsparcia traktując je wyłącznie jako narzędzie w dalszej drodze na Zachód. Mimo oferowanej im pomocy ze strony Polski nie mają zamiaru z niej korzystać – komentuje sytuację Straż Graniczna odnośnie cudzoziemców, w grupie których znajdował się sparaliżowany mężczyzna.
Powstaje pytanie, kto na tym skorzystał i kto zarobił na tym jednym z wielu przykładów konieczności udzielenia pomocy. Na pewno nie państwo polskie, ani Straż Graniczna. Ale przecież ktoś zarobił. Najpierw przemytnicy ludzi, którzy otrzymali pieniądze za przerzucenie cudzoziemców na Białoruś. Zarobili też funkcjonariusze reżimu białoruskiego, dzięki czemu Łukaszenka może spać spokojnie gnębiąc swój własny naród. W końcu mogła też zarobić Grupa Granica. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wielkie pieniądze trafiają do aktywistów od kilku miesięcy.
Jedna ze zbiórek internetowych z ubiegłego roku zasiliła konta aktywistów w wysokości 1 mln 630 tys. 971 zł. Ta zbiórka została już zakończona. Aktywiści chcieli zebrać skromne 300 tysięcy zł, ale zebrali ponad pięć razy tyle. Podobnie jak zbiórka, dzięki której do aktywistów trafiła kwota ponad 700 tys. złotych. Jeszcze inna zbiórka zasiliła konta aktywistów kwotą blisko 300 tys. złotych, choć planowano zebrać tylko 30 tysięcy. To tylko kilka zrzutek, jakie zostały już zakończone, a trzeba wiedzieć, że było ich więcej. Kolejne zbiórki są już ogłoszone na portalu zrzutka.pl. Na jednej widnieje wpłacona kwota powyżej 100 tys. złotych, na kolejnej ponad 90 tys. złotych. Na co idą tak ogromne pieniądze?
„- jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy przekazywane migrantom przy granicy,
- wsparcie dla osób przebywających w ośrodkach strzeżonych lub ośrodkach otwartych,
- monitoring i dokumentację sytuacji uchodźców i uchodźczyń,
- pomoc prawną i psychologiczną,
- na codzienną pracę tych, co w terenie, i tych, co przy biurkach,
- logistykę: przejazdy, komunikację, sprzęt potrzebny w naszej pracy,
- działania informacyjne skierowane do migrantów i do Polaków oraz Polek,
- działania edukacyjne,
- budowanie sieci trwałej pomocy dla migrantów i uchodźców w Polsce,
- nieprzewidziane wydatki spowodowane rozwojem wydarzeń” – to opis jednej z takich zbiórek.
Na tak zwanej pomocy cudzoziemcom z terenów przygranicznych z Białorusią, zarabiają ogromne pieniądze przemytnicy ludzi. Nikt, kto przyjeżdża w celu odebrania nielegalnych migrantów do obszaru przygranicznego z Białorusią, nie robi tego za darmo. Kurierzy bez żadnych sentymentów pobierają opłaty za swoje usługi. Za przewiezienie kilku osób można zarobić powyżej 10 tys. złotych. I nagle okazuje się, że ci „biedni” cudzoziemcy, ładujący telefony komórkowe z drzewa w białoruskim lesie, mają takie pieniądze, płacą przestępcom, kiedy państwo polskie ponosi ogromne koszty w zabezpieczaniu granicy, udzielaniu pomocy medycznej, zakwaterowaniu i wyżywieniu ludzi, którzy w ogóle nie chcą dostać się do naszego kraju. Do tego trzeba doliczyć koszt pracy wszystkich osób zaangażowanych w obsługę prawną i administracyjną, jak między innymi tłumacze, ale też pełnomocnicy cudzoziemców otrzymujący swoje wynagrodzenie za reprezentowanie cudzoziemców przed sądami i innymi polskimi instytucjami.
Aktywiści walnie przyczyniają się do procederu przemytu ludzi. Swoim działaniem de facto wspierają przemytników ludzi, którzy mogą zupełnie spokojnie przyjechać pod siedzibę fundacji Dialog lub w inne miejsce, aby odebrać nielegalnych migrantów, wziąć od nich pieniądze, by wywieźć ich dalej do krajów Unii Europejskiej.
Epatowanie koniecznością udzielenia pomocy ludziom, którzy kompletnie tego nie potrzebują, znacznie ułatwia zadanie wszystkim zarabiającym na przemycie i handlu ludźmi, w tym reżimowi Łukaszenki i Putina. Dzięki temu cały czas mają wystarczająco dużo pieniędzy na sprowadzanie kolejnych nielegalnych migrantów i jeszcze zostaje na bomby, które spadają na Ukrainę. Ile z tego zostaje aktywistom – niech już każdy policzy sam – choćby na podstawie zebranych dotychczas pieniędzy ze zbiórek. Ilu „uratowanych” cudzoziemców zostało w Polsce? Jak dotąd wiadomo jest aż o jednej osobie, która doczekała końca postępowania o uzyskanie w Polsce pobytu tolerowanego.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Polska Policja)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie