
To była szybka akcja, choć przygotowywana od kilku miesięcy. Do największego schroniska dla zwierząt, o którym od dawna mówiło się źle, wkroczyli jednocześnie: policjanci, prokuratorzy i aktywiści. "Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami" napisało, że "otwierają się bramy piekieł".
Schronisko dla zwierząt w Radysach od dawna miało fatalną opinię. Wielokrotnie o działalności, ale nade wszystko fatalnych warunkach, w jakich miały być przetrzymywane zwierzęta, alarmowali aktywiści. Wszystkie sprawy kończyły się dla właścicieli schroniska pomyślnie, ponieważ każdorazowo Prokuratura umarzała postępowanie. Kontrole, które wchodziły na teren schroniska też nic nie wykazywały. Jednak aktywiści mieli swoje sposoby, by dowiedzieć się co się tam dzieje.
Schronisko w Radysach, to największe schroniska dla zwierząt w Polsce. Znajduje się na terenie gminy Biała Piska. I jak informują aktywiści, przebywało tam około 3 tys. zwierząt, a cały czas przybywały nowe. Do Radys trafiały psy i koty z około setki gmin, które miały z tym schroniskiem podpisane umowy. Od bardzo dawna nie było podpisywanej żadnej nowej umowy bez wcześniejszych protestów aktywistów, którzy robili co mogli, aby władze gminy nie przekazywały bezdomnych zwierząt do Radys. Tak było choćby na terenie naszego województwa, gdzie władze Hajnówki po wcześniejszych zapewnieniach, że bezdomne zwierzęta nie trafią do Radys, podpisały umowę właśnie z tym schroniskiem.
Wójt Hajnówki miała wcześniej udać się do Radys w gminie Biała Piska, by osobiście przekonać się o warunkach, w jakich są przetrzymywane zwierzęta. Czy pojechała, czy nie, trudno ustalić, ale na pewno niedługo po złożeniu takiej deklaracji aktywistom, w opinii wójt – Lucyny Smoktunowicz, nie było powodu do obaw. Podkreślała również, że inne gminy chwalą współpracę z Radysami. No, ale jak tu nie chwalić, skoro Radysy oferowały najtańsze odławianie psów. Żadne schronisko w Polsce nie oferowało takich cen za odławianie psów, jak to z gminy Biała Piska.
Pracownikom z Radys opłacało się jechać nawet po kilkaset kilometrów, żeby zabrać psa lub kota, bo gmina płaciła za jego odłowienie i następnie utrzymanie w schronisku. Tyle tylko, że po odłowieniu zwierzęcia gmina już nie bardzo interesowała się jego losem. Pieniądze za to wpływały na konto Radys, a jak twierdzili od dawna aktywiści, zwierzęta dziwnie znikały, nawet te, które nie były bezdomne. Bo zdarzały się przypadki, że odłowiony został pies lub kot, który uciekł właścicielowi, a ten chcąc go odzyskać z Radys, albo nie był wpuszczany na teren schroniska, albo wskazywano mu kompletnie inne zwierzę, bo po jego pupilu ślad zanikał.
„W schronisku występuje bardzo duża śmiertelność. Tylko z oficjalnych danych wynika, iż w kilku pierwszych miesiącach 2020 roku ze schroniska w Radysach wyjechało prawie 4 tony martwych psów. Szok! Najgorsza śmiertelność dotyka szczeniaków. Czas powiedzieć definitywnie "NIE". Dziś jest ten dzień, aby powiedzieć DOŚĆ i rozpocząć walkę z tym złem. Dziś po bardzo długich przygotowaniach weszliśmy na teren schroniska” – napisali aktywiści ze Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” na portalu ratujemyzwierzaki.pl, gdzie prowadzą zbiórkę pieniędzy na skuteczną prawną walkę z właścicielami schroniska w Radysach.
Kiedy w końcu weszli na teren Radys wraz z policjantami i prokuratorami, mogli powiedzieć to, co mówili od dawna. Na terenie schroniska znajdowało się około 3 tys. zwierząt. Niektóre leżały martwe razem z żywymi. Inne zaś były w tak fatalnym stanie, że prokurator zdecydował o zatrzymaniu właściciela. Przez wiele godzin oglądano zwierzęta, by w pierwszej kolejności pomóc tym, którym pomoc była potrzebna natychmiast. Innym, w lepszym stanie, szukano szybko domów zastępczych lub doraźnej opieki, dzięki której dojdą do zdrowia.
„To nie udało się wcześniej w takim wymiarze żadnej organizacji. Na miejscu działają przedstawiciele kilku organizacji: OTOZ Animals, TOZ Augustów, Fundacji „Mondo Cane”, TOZ Suwałki, Warmińsko Mazurskiego Stowarzyszenia Obrońców Praw Zwierząt w Pasłęku, Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt Otwocki Zwierzyniec i Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”. My jako "Pogotowie dla Zwierząt" wzięliśmy na siebie ciężar prowadzenia sprawy karnej, zdobycia dowodów oraz prowadzenia sprawy odbioru psów. Wczoraj wieczorem odbyła się odprawa ponad 50 osób przedstawicieli organizacji, gdzie omówiono działania przeszukania terenu, którego dokonują też dziś policjanci Wydziału Przestępczości Gospodarczej i Prokuratury oraz biegły sądowy. Przygotowania do tego dnia trwały długo. Nie mogliśmy o tym pisać wcześniej, by nie uprzedzić właścicieli schroniska, czyli osób agresywnych, którzy mogliby przygotować się na kontrolę i ukryć to, co chcemy dziś znaleźć” – poinformowali aktywiści z Pogotowia dla Zwierząt.
Władze Białej Piskiej twierdzą, że nie mogą i nie mogły ingerować w działalność gospodarczą, jaką prowadził prywatny w końcu właściciel schroniska w Radysach. Zaznaczono jednak, że kontrole przeprowadzane doraźnie, nie wykazywały nieprawidłowości. Bi gdyby był inaczej, to lekarz weterynarii nie wydałoby zgody, żeby tam przebywały psy. Ale psy przebywały i część z nich w tragicznych warunkach.
Krzysztof Stodolny, rzecznik prasowy Prokuratory Rejonowej w Olsztynie, potwierdza, że podczas interwencji sprzed kilku dni, odebrano 70 psów wymagających leczenia. Zatrzymany został również Zygmunt D., właściciel schroniska. Prokurator przedstawił mu dwa zarzuty. Jeden dotyczy znęcania się nad zwierzętami poprzez utrzymywanie psów i kotów w stanie nieleczonej choroby, bez zapewnienia ich właściwych warunków bytowania. Ale prokurator mówi też o "szczególnym okrucieństwie" właściciela schroniska. Ten zarzut zagrożony jest karą do 5 lat pozbawienia wolności.
To nie wszystko. Podczas przesłuchania u właściciela Radys znaleziono około dwieście sztuk amunicji, na którą nie miał pozwolenia. Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, na samym postawieniu zarzutów się nie skończyło. Dotychczasowy właściciel schroniska w Radysach, Zygmunt D., decyzją sądu spędzi najbliższe trzy miesiące w Areszcie. Aktywiści i to z wielu organizacji pro zwierzęcych wiążą duże nadzieje, że tym razem śledztwo nie zostanie umorzone, a sprawa znajdzie swój finał w orzeczeniu sądu karnego.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: ratujemyzwierzaki.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jakie mamy "organy " pościgania każdy widzi i wie .
Ale cóż może zrobić pojedynczy obywatel wobec takiej bezkarnej "machiny " ?