Reklama

Miasto może zapłacić odszkodowanie w wysokości 11 milionów złotych. Bo deweloper deweloperowi nie ró

30/06/2016 08:08


I tak to jest w Białymstoku, że jednemu deweloperowi za publiczne pieniądze wywłaszcza się nawet mieszkańców z ich domów i pozwala budować bloki z parkingami na ich działkach, a drugiemu kładzie się kłody pod nogi, w sytuacji, gdy już są wydane decyzje pozwalające na budowę. Ale w tym drugim przypadku, miasto może zapłacić odszkodowanie. W grę wchodzi nawet 11 milionów złotych, może i więcej.

Był rok 2007. Grunty na Antoniuku kupiła firma deweloperska, która chciała tam zrealizować inwestycje mieszkaniowe. Ładne, czy nie, pasujące do otoczenia, czy nie – faktem jest, że urzędnicy wydali stosowne decyzje i pozwolili na budowę bloków mieszkaniowych. Wkrótce te wyrosły w liczbie jednego, później kilku następnych. Deweloper chciał postawić jeszcze kilka obiektów i w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie, bowiem miał wydaną decyzję i pozwolenie na budowę. Ale nagle, urzędnicy przystąpili do prac planistycznych. Tak się składa, że na terenach dewelopera.

Okazało się, że wydane decyzje nie przydadzą się do niczego. Deweloper nie mógł już budować więcej bloków, ponieważ urzędnicy uznali, że w tym miejscu, gdzie znajdują się grunty przedsiębiorcy, najlepiej będzie zorganizować tereny sportowe. Na dodatek miasto miało obok własne tereny sportowe, których deweloper nie zamierzał tknąć. Chciał się tylko budować w tych miejscach, co do których miał wydane decyzje przez ten sam urząd miejski, w tym samym Białymstoku. Gdyby jeszcze tego było mało, teraz urząd twierdzi, że całe wybudowane osiedle mieszkaniowe wybudowano niezgodnie z prawem.

Na terenie, gdzie była hala Włókniarza, nie było uchwalonych planów zagospodarowania przestrzennego. Studium natomiast w tym miejscu przewiduje tereny sportowe i do rekreacji. Nigdy nie było tam mowy o budowie bloków mieszkaniowych. Osiedle, można powiedzieć, jest nielegalne – powiedziała Agnieszka Rzosińska, dyrektor Departamentu Urbanistyki Urzędu Miejskiego w Białymstoku podczas posiedzenia Komisji Zagospodarowania Przestrzennego, na którym stawała problematyczna sprawa inwestycji deweloperskiej.

Czyli w zasadzie sytuacja jest taka, że urzędnicy wydali decyzję o warunkach zabudowy i pozwolenie na budowę niezgodnie z prawem i na dodatek do studium, które jest nieaktualne. Radni zresztą od blisko roku nie mogą doprosić się aktualnego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Białegostoku. Problem tego akurat dokumentu jest o tyle istotny, że wszelkie plany zagospodarowania przestrzennego uchwalane przez Radę Miasta, muszą być zgodne ze studium. A skoro studium jest nieważne, za chwilę może się okazać, że wszystkie uchwalone przez ostatnie lata plany, też są nieważne.



Ale to nie koniec atrakcji związanych z tą lokalizacją. Wcześniej o możliwość zbudowania bloków mieszkaniowych występowała inna firma i wówczas można było wznosić wysoką zabudową wielorodzinną. Deweloper, który ostatecznie wybudował mieszkania, nie mógł liczyć na takie przychylne potraktowanie. Dlatego teraz sprawą musi zajmować się sąd. I wiele wskazuje na to, że trzeba będzie zapłacić nawet 11 milionów złotych odszkodowania za to, że pomimo posiadanej decyzji pozwalającej na budowę bloków, deweloper nie może rozpocząć budowy. Możliwe, że kwota wzrośnie do nawet 15 milionów, gdy w grę wejdą ustawowe odsetki.

Na ten teren miasto wydało decyzję o warunkach zabudowy dla Instalu. Więc to nie jest tak, ze nie przewidywano tam zabudowy mieszkaniowej – tłumaczył prezes firmy deweloperskiej, która nie może rozbudować swojego osiedla.

Ale teraz mamy uchwalony plan. Jeśli plan obowiązuje, to decyzja o warunkach zabudowy nie obowiązuje. Tak stanowi orzecznictwo – broniła stanowiska magistratu dyrektor Rzosińska.

Sprawa może nie byłaby aż tak bulwersująca, ponieważ w Białymstoku bloki zbyt intensywnie powstają w różnych miejscach, niekoniecznie właściwych z punktu widzenia ładu przestrzennego. Jednak całkiem niedawno niemal cały Białystok żył sprawą rodzin z ulicy Ostrowieckiej i Angielskiej. Tam urzędnicy postanowili dla dewelopera nawet wywłaszczyć z domów i posesji kilka rodzin, które tracą cały dorobek życia. I to miasto zapłaci odszkodowanie za to, żeby inny deweloper mógł postawić bloki w miejscu, w którym pasują jak kwiat do kożucha. Na osiedlu Antoniuk, inny deweloper, nie może rozbudować inwestycji na gruntach, które kupił, nikogo nie trzeba wywłaszczać i na dodatek jest spore zagrożenie, że trzeba będzie wypłacić gigantyczne odszkodowanie.

Jeśli pan prezydent wiedział, a wiedział na pewno o wydanej decyzji o warunkach zabudowy, a później i to bardzo szybko kieruje do akceptacji plan zagospodarowania przestrzennego, to jest to świadome narażanie podmiotu gospodarczego na straty. Nie ma zgody na to, aby przez taką niekompetencję narażać na wielomilionowe odszkodowania budżet miasta, bo nas na to nie stać – powiedział obecny na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego radny Piotr Jankowski.

My podtrzymujemy swoje stanowisko, o czym była już firma informowana pismami w kwietniu tego roku. Propozycje ugody z firmą nie wchodzą w grę – skwitował obecny na posiedzeniu zastępca prezydenta Rafał Rudnicki, odpowiedzialny za urbanistykę.

To stanowisko, to nic innego jak uznanie, że sprawa się przedawniła i nie ma mowy, zdaniem magistratu, ani o odszkodowaniu, ani o zmianie czegokolwiek, co pozwoliłoby deweloperowi dokończyć swoje osiedle mieszkaniowe. Ale problem polega na tym, że sąd jak dotąd nie uznał, że sprawa się przedawniła. Wiele wskazuje na to, że zakończy się wydaniem orzeczenia o zapłacie odszkodowania. Urzędnicy nawet nie zadbali o to, żeby powołać rzeczoznawcę, który wyceniłby wartość inwestycji, a co za tym idzie wielkość odszkodowania. Te 11 milionów, które padło oficjalnie podczas posiedzenia Komisji Zagospodarowania Przestrzennego wyliczył biegły rzeczoznawca. Oprócz tego, deweloper idąc urzędowi na rękę, chciał zrzec się odszkodowania i ewentualnych odsetek, w zamian za zmianę planistyczną na jego gruntach, na których mógłby dokończyć budowę.

Jednak urzędnicy konsekwentnie od 2008 roku, czyli od momentu uchwalenia planów zagospodarowania przestrzennego, na gruntach, na które sami wydali decyzje o warunkach zabudowy, odmawiają ugody i załatwienia sprawy w sposób polubowny. Oprócz tego okazało się, że najwyraźniej w magistracie ekonomiści nie potrafią liczyć.

Pan prezydent nie zna ekonomii i nie ma pojęcia o liczeniu. Jakby umiał liczyć, to by wiedział, że przy planie na mieszkaniówkę płaciłbym rocznie o 1 milion podatku od nieruchomości więcej. Teraz po 8 latach byłoby to już 8 milionów złotych więcej podatków dla Miasta Białystok – skwitował prezes firmy deweloperskiej.

Niestety takie nierówne traktowanie podmiotów budowlanych jest w Białymstoku widoczne już od dłuższego czasu. Nie tak dawno opisywaliśmy szeroko problem hali mięsnej, gdzie również poprzez działania urzędników i prezydenta inny z deweloperów, nie jest w stanie rozbudować swojej inwestycji. Za to tuż obok zostały sprzedane przez miasto grunty jeszcze innej firmie deweloperskiej przed uchwaleniem planów zagospodarowania przestrzennego, po którym wartość tych gruntów jest wyższa parokrotnie. W innych częściach Białegostoku przepycha się również plany na wysoką zabudowę. A gdy do tego dodamy nagłą zmianę statusu zabytku przy Lipowej 41 na nie zabytek, widać jak na dłoni, że są deweloperzy uprzywilejowani i bardzo nielubiani, którym nie ułatwia się prowadzenia działalności gospodarczej, albo wręcz uniemożliwia.

Być może tę patologiczną sytuację rozwiążą radni. Wszyscy obecni na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego podkreślali, że budżet miasta ma pilniejsze wydatki niż wypłatę odszkodowania w wysokości 11 milionów złotych lub więcej. Dlatego został skierowany wniosek do prezydenta o zmianę uchwały planistycznej dla spornych gruntów. Jeśli do zmian dojdzie, deweloper zapowiedział, że nie będzie domagał się odszkodowania. Chce tylko dokończyć rozpoczętą inwestycję.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do