Dobre miasto to takie, gdzie dobrze żyje się 8-latkowi i 80-latkowi – to jedna z opinii wyrażonych podczas dyskusji o budżetach partycypacyjnych na VII Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Natomiast można odnieść wrażenie, że w Białymstoku temat budżetu partycypacyjnego, który kiedyś był obywatelskim, ciągle jest bardziej przedmiotem manipulacji politycznej niż troski o zadowolenie mieszkańców.
Budżet obywatelski lub jak nazywają go poszczególne samorządy – partycypacyjny, to nic innego jak zwykły budżet, do którego wszyscy dokładamy się z naszych podatków. Do niedawna o każdym, nawet najdrobniejszym wydatku, decydowali wyłącznie politycy. I wydawali nasze pieniądze na inwestycje, których niekiedy mieszkańcy w ogóle nie potrzebowali. Takie przykłady właśnie mamy w Białymstoku. Tu nikt nie pytał nas o to czy chcemy bardzo drogiej inwestycji w postaci przejścia podziemnego, albo kolejnych estakad w granicach administracyjnych naszego miasta. Jak mówił całkiem niedawno prezydent Białegostoku, nie po to ludzie go wybrali, aby teraz decydowali za niego. Nieco inaczej bywa, a przynajmniej powinno bywać przy realizacjach z budżetu obywatelskiego. Tu decydować mieli mieszkańcy. W praktyce decydowali na tyle, na ile pozwoliła im władza.
Warto pamiętać, że ludzie wybierają prezydenta oraz radnych nie po to, aby każdy z nich robił co chciał, ale głównie po to, aby realizowali nasze potrzeby. Obywatele są pracodawcami polityków i to wszystkich bez wyjątku. Możliwe, że jeszcze nie każdy się do tego przyzwyczaił lub nie ma świadomości takiego stanu rzeczy, ale społeczeństwo jest coraz bardziej zorientowane w swoich prawach.
Aby dać namiastkę poczucia, że jednak ma się wpływ na to, co się dzieje w danej społeczności, samorządy zaczęły wprowadzać budżety obywatelskie. Choć zgodnie z prawem należy je nazywać partycypacyjnymi, ponieważ stanowią część ogólnego budżetu danej gminy.
- Wiem, że w tym miejscu zabrzmi to jak herezja, ale w budżecie partycypacyjnym kasa nie jest najważniejsza. Cele są dwa: edukacja i integracja. Istotna rzecz, to także współpraca. Tam gdzie ludzie współpracują, zyskują wszyscy. Tam gdzie walczą, tracą wszyscy – mówił na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach Jarosław Makowski, radny Sejmiku Śląskiego, dyrektor Instytutu Obywatelskiego.
- Jeżeli zakładamy, że miasto jest wspólną sprawą, nie ma ryzyka, że pojawi się ktoś, kto będzie pacyfikował konsultacje – dodała Joanna Erbel z Rady ds. Budżetu Partycypacyjnego przy prezydencie w Urzędzie m.st. Warszawy.
W Białymstoku akurat konsultacje się pacyfikuje i to od dawna. Co prawda, mieliśmy do tej pory możliwość decydowania, ale wyłącznie o kilku inwestycjach i to bez żadnych konsultacji. Być może w tym roku to się zmieni, ale ciągle radni nie mogą dość do porozumienia w tym temacie. Czas biegnie, a mieszkańcy nawet nie mogą się wypowiedzieć na temat kształtu budżetu obywatelskiego. Politycy wydają się kolejny raz wiedzieć lepiej, jakiego budżetu obywatelskiego chcą białostoczanie. Bo to, jakie wnioski zebrano dotychczas, z poprzednich edycji, wcale nie oznacza, że można już stwierdzić, że mieszkańcy się wypowiedzieli. Prawdziwych konsultacji społecznych nad kształtem przyszłego budżetu nigdy nie było. A przynajmniej nie było żadnych oficjalnych informacji w tej sprawie.
- Konsultacje społeczne to najważniejszy etap budżetu obywatelskiego. To nie projekty, ani głosowanie są najważniejsze wbrew pozorom, ale oddanie ludziom możliwości decydowania o formie wydawania ich własnych pieniędzy. Dwa razy próbowałem podchodzić do tego tematu i raz rozmowy z mieszkańcami zablokował prezydent, drugi raz wojewoda. A przecież zaangażowanie ludzi w cały proces jest tu najistotniejsze, aby uczestniczyli w tym od samego początku – powiedział nam Mariusz Nahajewski, twórca idei budżetu obywatelskiego w Białymstoku.
Można się zastanawiać, po co w ogóle odbywają się takie dyskusje i panele jak ten o budżecie partycypacyjnym na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach? W Białymstoku około pół roku temu, na podobnym kongresie, też spotkali się i politycy i biznesmeni. Za to spotkanie zapłacili podatnicy. Efektów nie ma kompletnie żadnych. Jeśli wsłuchać się w głos mówców z Katowic i wniosków, jakie płyną na przyszłość, to Białystok w tym względzie jest kompletnie gdzieś obok. Budżet obywatelski, to są przecież nasze pieniądze, ale nikt do tej pory nie dał nam możliwości wypowiedzenia się, czy chcemy inwestycji drogowych, czy w kulturę, czy w edukację, czy w sport, a może lepiej dofinansować byłoby jakiś projekt w połączeniu ze środkami unijnymi? Niestety – o tym mieszkańcy na razie nie zdecydują. Są karmieni wyłącznie mrzonką o tym, że o czymś decydują, co zresztą i tak nie jest w większości realizowane.
- Mieszkańcy powinni spotykać się i rozmawiać o tym czego chcą i jak chcą, co jest dla nich ważne. Takie spotkania powinni od strony technicznej zorganizować urzędnicy i poinformować szeroko gdzie i jakie dyskusje się odbędą. U nas tego nie ma. I wszystko wskazuje na to, że kolejny raz tego nie będzie – dodaje Mariusz Nahajewski.
Jeśli chodzi o tegoroczny budżet obywatelski, nasza redakcja nie otrzymała żadnego oficjalnego komunikatu o tym, gdzie i w jaki sposób konsultacje społeczne miałyby zostać przeprowadzone. Trudno nam powiedzieć, skąd teza o tym, że białostoczanie się wypowiedzieli. Bo my jako białostoczanie, nie mieliśmy takiej możliwości, a nawet nie wiedzieliśmy, że można w ogóle zabrać jakikolwiek głos w tym temacie. Nikt nie informował czy wypowiadać się można na piśmie, mailem, w urzędzie, w sklepie albo w kościele, czy gdziekolwiek indziej.
Dopóki politycy nie zrozumieją, że Miasto to nie my i oni, ale Miasto to po prostu wszyscy ludzie, którzy tu mieszkają, będziemy mieli jakieś tam poczucie, że wpływamy na to, co się dzieje. Ale świadomi obywatele wiedzą doskonale, że różne działania polityków, to zwykła manipulacja. Nawet na to, co jest nam dane, jako nasze – czyli na przykład taki budżet obywatelski. Przypominamy jeszcze raz, że politycy są naszymi pracownikami, a nie odwrotnie. A skoro tak jest, powinni nas pytać o zgodę na co i w jaki sposób chcemy wydawać własne pieniądze.
Komentarze opinie