
W Białymstoku do dekalogu można dopisać jeszcze jedno przykazanie – „Po jedenaste, milcz”. Prezydent oraz stojąca za nim większość koalicyjna zlepku Platformy z Nowoczesną i Forum Mniejszości Podlasia – punkt 1. zawsze ma rację. A jak nie ma racji, to w puncie 2 patrz na punkt pierwszy. Należy akceptować ich decyzje i milczeć. Można ewentualnie chwalić. Bo w przeciwnym razie można będzie w odpowiedzi usłyszeć, że inne pomysły lub krytyka to stwierdzenia polityczne i publicystyczne. Właśnie tak można odczytać ostatnią odpowiedź prezydenta na interpelację radnego Henryka Dębowskiego.
Jak już powszechnie wiadomo, padła zapowiedź podwyżek cen biletów. Będą one dość dotkliwe, ponieważ ceny biletów będą porównywalne z Warszawą, która ma znacznie lepiej zorganizowany transport publiczny niż Białystok. I zgodnie z zapowiedzią radni ustalili ostateczne ceny biletów. Niektórzy mieli nadzieję, że być może jeszcze przed świętami usłyszymy, że za bilety jednorazowe nie trzeba będzie płacić po nowym roku 4 zł, ale tak się nie stało.
W każdym razie, wobec licznych wniosków mieszkańców Białegostoku, radny Henryk Dębowski złożył na początku miesiąca interpelację do prezydenta Białegostoku będącą prośbą o wycofanie się z pomysłu podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej, ale także przypomniał jak działalność trzech spółek komunikacyjnych oceniła Najwyższa Izba Kontroli. Z tego względu padła także prośba o dokonanie rzetelnej analizy takiej organizacji transportu zbiorowego w Białymstoku, szczególnie że jedna ze spółek notuje od kilku lat ogromne zadłużenie, bo wielomilionowe.
„W związku z przedstawionym przez Pana projektem Uchwały Rady Miasta Białystok w sprawie ustalenia cen za usługi przewozowe transportu zbiorowego białostockiej komunikacji miejskiej, niniejszym, w imieniu Mieszkańców Białegostoku zwracam się o odstąpienie od zaproponowanych przez Pana horrendalnych podwyżek cen biletów, sięgających w przypadku biletu jednorazowego blisko 43% (cena biletu 4 zł). Uważam przy tym, iż wycofanie ze sprzedaży biletów 20–minutowych, które zostały zaproponowane przez nasz klub i stały się de facto prawdziwym hitem wśród użytkowników komunikacji miejskiej, jest dużym błędem, ze szkodą dla mieszkańców. Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, iż dzielenie społeczeństwa na Białostoczan i osoby przyjezdne, które chcą studiować w Białymstoku uważam za przejaw jawnej dyskryminacji, której Pan jako prezydent powinien przeciwdziałać” – napisał radny Henryk Dębowski.
Jak widać tylko po tym fragmencie, nie jest to tylko osobisty pomysł radnego, ale interpelacja została złożona na wyraźne monity mieszkańców. Zresztą mieszkańcy sami zabierają głos, którzy nie są ani radnymi, ani nawet politykami. Swoje wystąpienie na ostatniej sesji Rady Miasta mieli przecież przedstawiciele Młodzieżowej Rady Miasta, a kilka dni temu z apelem o nie podnoszenie cen biletów apelowała również młodzież z Młodzieżowego Sejmiku Województwa Podlaskiego. Ponadto wystarczy przejrzeć wpisy z forów internetowych oraz mediów społecznościowych, aby mieć świadomość, że mieszkańcy są bardzo przeciwni pomysłom prezydenta oraz większościowego klubu Koalicji Obywatelskiej w zakresie podwyżek cen biletów, jak i różnicowania podróżnych na białostoczan i nie białostoczan.
Warto też dodać, że miejską komunikacją podróżują w większości osoby, których nie stać na własne auta. To głównie studenci oraz uczniowie szkół średnich, za których bilety będą musieli zapłacić rodzice. Pasażerami są także ci, którzy nie mają samochodów z racji niskich dochodów. Zdecydowanie mniej jest tych, co wybierają autobus miejski zamiast własnego auta, które stoi w garażu lub pod blokiem. Tak samo niewiele jest pasażerów, którzy świadomie wybierają akurat ten środek transportu. Dlatego z każdego niemal miejsca padają właściwie wyłącznie słowa krytyki od tych ludzi, którzy nie mając innej możliwości przemieszczania się po mieście, zapłacą prawdopodobnie po nowym roku o wiele drożej niż dotychczas. Z tym, że prezydent najwyraźniej widzi w nich wrogów politycznych, ponieważ na interpelację radnego Dębowskiego odpisał w taki sposób.
„Odpowiadając na Pana interpelację z dnia 5 grudnia 2019 r. w sprawie odstąpienia od podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej i dokonania rzetelnej analizy ekonomicznej w zakresie zasadności funkcjonowania trzech spółek miejskich świadczących usługi przewozowe informuję, iż nie będę odnosił się do Pana politycznych i publicystycznych stwierdzeń dotyczących zmiany cen biletów” – takie słowa padły w odpowiedzi na interpelację, którą podpisał z upoważnienia prezydenta sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Choć radny, jak można było zobaczyć, wyraźnie pisał, że działa w imieniu mieszkańców, a nie swoim własnym. Inna sprawa, że Henryk Dębowski przytoczył także fragment z uchwały rozstrzygającej Najwyższej Izby Kontroli, która w 2015 roku badała funkcjonowanie komunikacji w naszym mieście. Odpowiedź prezydenta co najmniej zdumiewa, bo można wręcz ją uznać za gwałt na logice.
„Pragnę tylko przypomnieć, iż już w roku 2015, Najwyższa Izba Kontroli zarzuciła w Uchwale Komisji Rozstrzygającej NIK Nr KPK-KPO.443.133.2015 z dnia 27 lipca 2015 r., że: „Stan, w którym funkcjonują trzy spółki będące własnością tego samego podmiotu, nie tworzy konkurencji na lokalnym rynku i nie wprowadza jakichkolwiek mechanizmów konkurencyjnych, a jedynie generuje większe koszty ogólnego zarządu. Utrzymywanie trzech spółek generuje łączne koszty ogólnego zarządu na poziomie blisko 6 mln zł (w 2013 r.). W okresie objętym kontrolą koszty te wzrosły o ponad 700 tys. zł, w tym koszty wynagrodzeń zarządów spółek – o 238 tys. zł (35 %)” – przypomina w interpelacji radny Dębowski.
„Natomiast odnośnie prośby dokonania rzetelnej analizy ekonomicznej w zakresie zasadności funkcjonowania trzech spółek komunikacyjnych informuję, że taka analiza została przeprowadzona na wniosek Radnych Klubu PiS w 2016 r. i wykazała, że koszty wynagrodzeń trzech zarządów i trzech rad nadzorczych w skali roku stanowią ok. 1 % ponoszonych kosztów. Niezaprzeczalną korzyścią jest natomiast fakt konkurowania spółek między sobą. Konkurencja przejawia się głównie w oszczędnościowej polityce kosztowej. W efekcie jest możliwość porównania kosztów poniesionych przez spółki. W przeprowadzonej analizie wykazano, że dzięki temu cena usług przewozowych jest niższa od średniej wartości miast, które mają tylko jednego przewoźnika, co daje oszczędności wynoszące rocznie ok. 10 mln zł” – odpisał z upoważnienia prezydenta Białegostoku sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Wnioski z tej odpowiedzi niech każdy wyciągnie sobie sam – jak konkurują i czym spółki, dla których kupuje autobusy Miasto Białystok przez kierownictwo Białostockiej Komunikacji Miejskiej, ceny biletów ustala ten sam podmiot, rozkłady oraz trasy jazdy poszczególnych linii również i jeszcze należności z tytułu „jazdy na gapę” także kierownictwo BKM. Spółki mogą jedynie konkurować wysokością wynagrodzeń pracowników, dla których wynagrodzenia płacą spółki z dofinansowania kasy Miasta Białystok i dochodów ze sprzedaży biletów rozprowadzanych przez Miasto Białystok. Na koniec dodamy tylko, że wspominaną, tę ponoć rzetelną analizę funkcjonowania trzech spółek komunikacyjnych wykonało – a jakże Miasto Białystok.
Skoro wszyscy już są wyposażeni w doskonałą wiedzę odnośnie funkcjonowania komunikacji miejskiej w Białymstoku i muszą być zadowoleni, to milczeć! Ewentualnie okazać szeroki uśmiech i aprobatę dla podwyżek. Nie ma co drażnić prezydenta stwierdzeniami politycznymi i publicystycznymi. Dotyczy to wszystkich radnych i mieszkańców miasta. Wykonać!
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie