
Część mieszkańców przez lockdown i ograniczenia w kursowaniu autobusów miejskich w Białymstoku, odzwyczaiła się od nich i w ogóle przestała korzystać z usług transportu zbiorowego. Inni tymczasem chcą, by wróciły rozkłady jazdy sprzed ogłoszenia stanu epidemii. Jest problem z komunikacją z osiedla Bacieczki oraz TBS.
Tym problemem jest przede wszystkim zbyt mała liczba kursów autobusów miejskich. Mieszkańcy Białegostoku skarżą się, że już od godzin późniejszego popołudnia są uwięzieni albo na swoich osiedlach, albo mają kłopot z powrotem do domu z centrum miasta. Napisali do naszej redakcji mieszkańcy osiedla Bacieczki oraz osiedla TBS. Skarżą się, że mając wykupiony bilet miesięczny, nie mają jak korzystać z usług przewozowych. Bo brakuje połączeń.
„Od czasu wprowadzenia po raz kolejny w październiku 2020 r. rozkładu sobotniego wielu mieszkańców jest zmuszonych do dojeżdżania własnymi samochodami do pracy, ponieważ jest bardzo mało autobusów, a wydawanie 100zł na bilet miesięczny kiedy nie ma jak skorzystać z komunikacji jest bezsensowne. Sama korzystam z linii 24 jeżdżącej z dużego osiedla Bacieczki do Centrum, przez cały dzień jeżdżą maksymalnie 3 autobusy na godzinę, to jest po prostu jakaś paranoja. po godzinie 18 z centrum są 2 autobusy, jeden 18.08 na który ciężko zdążyć jak ktoś pracuje do 18, a czekanie na kolejny po 18.30 to strata czasu, dlatego jeżdżę samochodem” – napisała do naszej redakcji Pani Agnieszka.
W bardzo podobnym tonie maila wysłała do naszej redakcji Pani Edyta, mieszkająca na osiedlu TBS. Ona z kolei krytycznie ocenia połączenia weekendowe. Jej zdaniem także z tego osiedla i na to osiedle jeździ zbyt mało autobusów. Zwraca też uwagę, że to duża dzielnica i w okresie wakacyjnym nie ma jak pojechać z dziećmi do Parku Planty czy do Akcentu ZOO, jest kłopot nawet z dotarciem do centrum miasta.
„Na osiedlu TBS jest przecież tyle bloków, mieszkają tysiące ludzi, przeważnie młode rodziny, tak jak moja. W weekendy moglibyśmy wybrać się wszyscy na plac zabaw do parku Planty, do ZOO, albo na plażę, ale autobusów jest tyle co kot napłakał. W soboty i niedziele jeździ jeden, albo dwa autobusy na godzinę. I jest problem, bo z małymi dziećmi nie zawsze da się zdążyć na autobus, a potem trzeba czekać ponad pół godziny, albo i 40 minut, zanim przyjedzie następny. Tydzień temu jak wracaliśmy z plaży akurat córka zostawiła czapkę i trzeba było po nią wrócić. Wróciliśmy, ale wydawało się, że zdążymy na nasz autobus. Ten przyjechał trzy minuty wcześniej i potem czekaliśmy aż 40 minut na następny. W takim upale. Jaki to ma sens? Podnieść ceny biletów to było komu, ale już zadbać o to, żeby ludzie mieli jak korzystać z komunikacji miejskiej, to nie ma komu. Dużo moich znajomych porezygnowało z BKM i jeżdżą już tylko samochodami, bo takie połączenia jakie są na TBSach to kpina” – napisała Pani Edyta.
„Druga kwestia to ceny biletów miesięcznych, w Warszawie miesięczny czy tam 30 dniowy kosztuje 110zł i są setki linni, autobusy, tramwaje i 2 linie metra, i wszystko kursuje dosłownie co kilka minut, korzystałam w zeszłym tygodniu więc przerobiłam to na własnej skórze... A u nas na sama cena 100 lub 110zł i 2-3 autobusy na godzinę...” – dodała w mailu do naszej redakcji Pani Agnieszka.
Prezydent, urzędnicy i kierownictwo Białostockiej Komunikacji Miejskiej, wszyscy razem powinni rozważyć zwiększenie liczby kursów. Oczywiście wiąże się to z kosztami, ale przecież przed stanem epidemii autobusów było więcej i ludzie kupowali bilety w tej samej cenie co obecnie. Skoro białostoczanie chcą korzystać z usług transportu zbiorowego, tym bardziej trzeba popatrzeć na ich potrzeby i oczekiwania. W przeciwnym razie, akcje zachęcające do korzystania z usług BKM, nie przekonają do nich mieszkańców. Bo ci mają określone oczekiwania.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie