
To był 11 marca 2011 roku i zaczął się jak każdy zwykły dzień w gęsto zaludnionym japońskim osiedlu. Ale ten dzień zmienił oblicze nie tylko tego osiedla, bo wręcz całego regionu. I skutki tych zmian są widoczne do dziś. W wyniku trzęsienia ziemi doszło do potężnej fali tsunami, która dotarła do elektrowni atomowej.
O tym, jak do tego doszło, co się działo na miejscu, jak i co wydarzyło się już po katastrofie, opowiada białostoczanin Mariusz Dąbrowski. Był na miejscu, choć nie w momencie, kiedy trzeba było z Fukushimy uciekać. Pojechał do Fukushimy rok po katastrofie, ponieważ mieszkała tam jego rodzina, która przeżyła chwile grozy. Te chwile grozy przeżył także Mariusz oraz jego żona, tu w Polsce. Bo niepokoili się o los swoich bliskich w odległym o tysiące kilometrów od Polski kraju kwitnącej wiśni.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że 11 marca 2011 roku, po godz. 14.00 doszło w Japonii do trzęsienia ziemi. Było to najpotężniejsze trzęsienie ziemi w Japonii i piąte najpotężniejsze trzęsienie ziemi na świecie. Magnituda trzęsienia wynosiła 9 stopni w 10-stopniowej skali. I jako, że doszło do tego kataklizmu u wybrzeży, wiadomo było, że przyjdzie jeszcze fala tsunami. Jednak wtedy jeszcze nie było wiadomo, ani kiedy ta fala dokładnie nadejdzie, ani jak duża będzie.
- To nie było pierwsze tsunami, jakie Japonia przeżyła, co więc się wydarzyło takiego ekstrawaganckiego, że tym razem Japonia została srogo bardzo potraktowana przez przyrodę – pytał Rafał Otoka-Frąckiewicz swojego rozmówcę.
- To akurat tsunami było bardzo wielkie, fala była bardzo wysoka. Trzeba też zaznaczyć, że to nie była jedna falka, tych fal było siedem, a najbardziej niszcząca była trzecia z fal. Generalnie po trzęsieniu ziemi jest tak, że ocean zaczyna się cofać – opowiada Mariusz Dąbrowski. – A potem było wiadomo, że ta woda będzie wracać. Tylko nikt nie wiedział jakiej wielkości będzie to fala, bo komunikaty oficjalne rządowe były takie, że będzie to 6 metrów, później zwiększono do 10 metrów. Więc ludzie ustawiali się na takim poziomie, z ich punktu widzenia bezpiecznym. Ale fala była rzeczywiście dużo większa. Tam, gdzie stał dom mojej teściowej to uderzyła fala 16-metrowa – dodaje.
Co się działo w Fukushimie tego dnia, jak i w dniach zaraz po katastrofie, a także jak doszło do uszkodzenia elektrowni atomowej w Fukushimie, na którą runęła woda z falą powyżej 20 metrów, opowie w wywiadzie Mariusz Dąbrowski. Z materiału dowiecie się także, jak dziś wygląda ta japońska prefektura, czy mieszkańcy wrócili na miejsce i czy katastrofa zmieniła ich codzienne rytuały.
Cały materiał jest dostępny na górze naszej strony internetowej. Zachęcamy do jego obejrzenia, bo pojawiają się w nim zdjęcia i nagrania, których nie ma szans zobaczyć nigdzie indziej. Są po prostu unikatowe i dostępne wyłącznie w tym wywiadzie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: zrzut ekranu z Youtube.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie