Mieszkańcy Białegostoku zapłacą za budowę ekranów akustycznych wzdłuż ulicy Andersa, Sulika i Sosabowskiego. Tak się składa, że nikomu z urzędników nie przyszło do głowy w trakcie projektowania, że trasa, po której będą poruszać się TIR-y, może jednak być bardzo głośna.
Możliwe, że urzędnicy, którzy projektowali trasę, po jakiej przemykają codziennie samochody ciężarowe i TIR-y, nie wiedzieli, że takie auta powodują ogromny hałas. Możliwe, że osoby odpowiedzialne za obecny stan rzeczy same mieszkają w zacisznym miejscu lub nie mają świadomości, że trasa prowadząca do przejścia granicznego, będzie pełna ciężkich samochodów wypełnionych różnymi towarami. Stąd na etapie projektowania nikt nie uwzględnił ekranów akustycznych, jakie zwyczajowo chronią osoby mieszkające w pobliżu hałaśliwej drogi.
O ekrany akustyczne od wielu lat zabiegali przede wszystkim rodzice osób umieszczonych w Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Baranowickiej. Zanim dom stał na uboczu i ciężkie pojazdy przejeżdżały od niego w dużej odległości, o ekranach nikt nie wspominał. Nie było takiej potrzeby. Niemniej, kiedy zaczęła się budowa i wiadomo było, że trasą, która biegnie niemal pod samymi oknami budynku, w jakim przebywają osoby niepełnosprawne, będą przejeżdżały ciężkie pojazdy w kierunku przejścia granicznego. Tym samym oczywistym był fakt, że będzie głośno. Ale najwyraźniej nie dla urzędników.
- W decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia polegającego na „Budowie przedłużenia ul. Gen. Wł. Andersa (przedłużenie drogi krajowej nr 65 Gołdap – Bobrowniki) na odcinku od skrzyżowania dwupoziomowego z ul. Wasilkowską w Białymstoku do połączenia z Szosą Baranowicką (teren Gminy Supraśl)” nie była przewidziana ochrona akustyczna – wyjaśnia Katarzyna Ramotowska z Departamentu Prezydenta Miasta Białegostoku.
Odpowiedź, jaką uzyskaliśmy, tylko utwierdza nas w przekonaniu, że albo urzędnicy nie mają żadnej wyobraźni, albo odpowiednich kwalifikacji do wykonywania obowiązków, albo zwyczajnie zignorowali niepełnosprawnych ludzi, którzy potrzebują spokoju. Koniecznie należy dodać w tym miejscu, że akurat budynek domu pomocy społecznej jest o tyle istotny, że mieszkają w nim ludzie, głównie z niepełnosprawnością intelektualną. Każde zakłócenie ich spokoju może skończyć się dodatkowym rozdrażnieniem. A to z kolei ma wpływ na pracę personelu placówki. Mówili o tym wyraźnie rodzice mieszkających tam dzieci podczas spotkania z urzędnikami i radnymi w urzędzie miasta około miesiąca temu.
- Od czasu, kiedy jest tak głośno, jest więcej wypadków w naszym domu. Nasze dzieci są podrażnione, niespokojne właśnie przez ten hałas. To są ludzie chorzy, nie rozumiejący, że jeden samochód jedzie głośniej, inny ciszej, więc jak coś jedzie głośniej, są pobudzone. Kończy się to tym, że personel jest narażony na dodatkową agresję ze strony dzieci – mówiła radnym i urzędnikom wówczas Wiesława Salomon, matka jednego z dzieci mieszkających w domu pomocy społecznej przy Baranowickiej.
- Walczyliśmy o ekrany bardzo długo. Teraz, kiedy w końcu jest zgoda, to tracimy czas na ustalanie czy te ekrany mają być przezroczyste czy nieprzezroczyste. A proszę zapytać w domu pomocy, o ile wzrosły wypadki z powodu agresji. To wszystko właśnie z powodu hałasu – dodawał Janusz Szymajda, ojciec innego z dzieci.
W tym miejscu trzeba koniecznie dodać, że wybudowana trasa prowadząca do przejścia granicznego z Białorusią, sfinansowana była w części ze środków unijnych. I gdyby ktokolwiek z urzędników przewidział, że po szerokiej szosie o kilku pasach będą jednak jeździły samochody ciężarowe i TIR-y, budowa ekranów akustycznych mogłaby zostać sfinansowana właśnie z takich funduszy. Ale dziś mamy sytuację taką, że ekrany wybudować trzeba, ale pieniędzy unijnych na ten cel już zabrakło. W związku z powyższym nową inwestycję pokryją z własnych kieszeni kolejny raz mieszkańcy Białegostoku.
Skąd o tym wiadomo? Stad, że w końcu trzeba było przeprowadzić badania poziomu hałasu. I okazało się, że nastąpiły przekroczenia dopuszczalnych norm. Chociaż tak naprawdę to było wiadomo jeszcze przed budową. Każdy myślący człowiek wie, że auta powodują hałas, a ciężkie auta i zwłaszcza TIR-y – powodują ogromny hałas. Urzędnicy nie wiedzieli. Dowiedzieli się dopiero, gdy przeprowadzono odpowiednie pomiary i badania w tym względzie.
- Na ulicach: gen. Wł. Andersa , gen. N. Sulika i Gen. St. Sosabowskiego stwierdzono przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu w sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej oraz zabudowy związanej z czasowym pobytem dzieci i domu opieki społecznej. Przekroczenia od dopuszczalnych norm w porze dnia wynoszą od 1,0-8,8 dB i porze nocy od 0.4-9.00 dB – wyjaśnia Katarzyna Ramotowska z Departamentu Prezydenta Miasta Białegostoku. Dodała również, że – konieczność zastosowania ochrony akustycznej wynika z przeprowadzonej analizy porealizacyjnej. Budowa ekranów będzie finansowana wyłącznie ze środków miasta.
Tak wygląda dbałość o inwestycje i tak wygląda dbałość o pieniądze publiczne w wykonaniu Urzędu Miasta w Białymstoku. Bo tak jak wspominaliśmy, takie rzeczy przewidziałby każdy, kto ma pojęcie czym jest samochód i tym bardziej każdy – kto ma pojęcie czym jest duży, ciężarowy samochód. Dlatego zamiast z pieniędzy unijnych, jakie były przeznaczone na tę inwestycję, budowę ekranów sfinansujemy z własnych kieszeni. Nikomu przecież nie przyszło do głowy na etapie wydawania decyzji środowiskowej, sprawdzenie jednego – czy zadbano w tym miejscu o właściwą ochronę akustyczną.
- Projektując inwestycję drogową inwestor powinien przewidzieć jakie środki ochrony akustycznej będą optymalne dla ochrony danego obszaru przed nadmiernym hałasem, tym bardziej, że przebieg drogi był znany od dawna. Jest to istotne, gdyż jak się ocenia – budowa drogi z ekranami kosztuje 25 procent drożej, niż droga bez ekranów. Przy czym nie można też zapominać o kosztach konserwacji tych urządzeń. Oznacza to, że tak jak w przypadku innych inwestycji w naszym mieście, takich jak np. stadion, czy BPN-T, także do realizacji tej inwestycji będziemy musieli dołożyć z własnej kieszeni zamiast korzystać z pieniędzy unijnych – komentuje Artur Kosicki, ekspert od inwestycji budowlanych.
Pisaliśmy już wiele razy, że z myśleniem, a przede wszystkim działaniem uzasadnionym ekonomicznie, jest w Białymstoku nie najlepiej. I choć za miasto odpowiada dziś trójka prezydentów z wykształceniem ekonomicznym, działania praktyczne zdają się przeczyć tytułom naukowym. I dlatego choć ogólnie myślenie nie boli, to brak myślenia ekonomicznego w tym przypadku będzie nas bolał – w kieszeni. Nie pierwszy to raz, włodarze uważają, że białostoczan po prostu stać płacić za wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy. I gdybyśmy zapytali o to czy ktoś tu przypadkiem czegoś nie zaniedbał, prawdopodobnie usłyszelibyśmy, że jak zwykle całość działań z ekranami akustycznymi była przeprowadzona profesjonalnie i w poczuciu odpowiedzialności za finanse publiczne.
Komentarze opinie