
Radni Koalicji Obywatelskiej na wniosek prezydenta Truskolaskiego przegłosowali w miniony piątek, 20 grudnia, znaczące podwyżki cen biletów. Żadne argumenty nie docierały do radnych, tak samo jak zebranych łącznie ponad 10 tys. podpisów od mieszkańców miasta, którzy zaprotestowali w ten sposób proponowanym podwyżkom. Dziś przedstawiamy dokładniejsze fragmenty tej debaty.
Zaczniemy od tego, że dość brawurową tezę wysunął dyrektor Białostockiej Komunikacji Miejskiej Bogusław Prokop, który w debacie na temat podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej podkreślał, że nasz transport zbiorowy zorganizowany jest na najwyższym poziomie światowym. Choć powiedział jeszcze coś.
- To nie cena jest najważniejsza, tylko to, żeby z komunikacji dogodnie korzystać – mówił do radnych.
Być może nie wie o tym, że cena wkalkulowana jest na sztywno w tę dogodność i jest to znaczący czynnik tej dogodności. Ale jeśli tego nie wiedział, to ma szansę się dowiedzieć, ponieważ wcale nie mała grupa mieszkańców po wczorajszym głosowaniu już zapowiedziała bojkot Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Ludzie w mediach społecznościowych apelują do siebie o korzystanie z własnych środków transportu oraz z rowerów – kiedy jest to możliwe. Oczywiście, że wszyscy się nie przesiądą, ani do samochodów, ani na rowery, ale tak duża podwyżka jaką zaserwowali radni POKO sprawia, że taniej wychodzi poruszanie się własnym autem. Za cenę 12 złotych, czyli równowartości 3 biletów jednorazowych po podwyżkach, można własnym samochodem przejechać całe miasto wzdłuż i wszerz nie martwiąc się o miejsce siedzące, temperaturę wewnątrz pojazdu, ani nadaktywność współpasażerów.
- Niska cena usług nie zawsze prowadzi do dobrej jakości, dlatego warto z powagą pochylić się nad projektem tych regulacji – argumentował Zbigniew Nikitorowicz, zastępca prezydenta Białegostoku odpowiedzialny za transport.
Wcześniej omawiał sytuację w miejskim transporcie w ostatnich latach. Na prezentacji wyświetlanej na ekranie przedstawiał radnym jak wyglądały potoki pasażerów na przestrzeni lat, jak wyglądała sprzedaż biletów i jakich, opowiadał o inwestycjach w tabor i pokazywał całą gamę usług oferowanych przez BKM i miejskie spółki przewozowe – nie zawsze do końca zgodne ze stanem faktycznym. Ale na tej podstawie można było wyrobić sobie jakieś zdanie o tym co się działo i co się dzieje oraz jakie mogą być konsekwencje podwyżek cen biletów. Wszystko niemal do siebie pasowało, oprócz jednego – wydaje się bowiem, że urzędnicy, prezydenci i radni POKO nie przewidzieli tego, że podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej nie sprawią, że pasażerów przybędzie, bo raczej na pewno spowodują ich jeszcze większy odpływ niż miał miejsce dotychczas.
- Komunikacja miejska już od wielu lat potrzebuje rozwiązań systemowych, nowego planu działania, strategii, rozwoju i rozwiązań tak naprawdę pro pasażerskich, które podniosą jej atrakcyjność. No a niestety, takich zachowań nie ma – podkreślał szef klubu radnych PiS Henryk Dębowski.
Przypomniał, że Najwyższa Izba Kontroli źle oceniła system funkcjonowania trzech przewozowych spółek miejskich, które realizują te same zadania. Jak i to, że radni PiS przeprowadzili szerokie konsultacje społeczne z mieszkańcami na temat poprawy funkcjonowania transportu zbiorowego w Białymstoku, z których wnioski i postulaty zgłoszone przez mieszkańców do dziś nie zostały rozpatrzone, ani uwzględnione. Dla przypomnienia dodamy, że chodziło przede wszystkim o dopasowanie rozkładów jazdy, zmiany trasy niektórych linii, punktualność oraz wypuszczenie autobusów przegubowych w godzinach szczytu i na trasy najbardziej oblegane.
- Komunikacja miejska w Białymstoku jest jedną z lepszych w Polsce – mówił Marcin Moskwa radny Platformy Obywatelskiej. – Co do spadku liczby pasażerów, to mylimy dwie rzeczy. Mylimy liczbę pasażerów z ilością biletów. Przy zwolnieniu uczniów z biletów przestajemy ich liczyć. Przez to są problemy z liczeniem i raportowaniem do Unii Europejskiej – dodał.
- Działania pro pasażerskie to lepsze skomunikowanie niektórych osiedli z centrum, z których mieszkańcy się o to dopominają już dość dawno oraz lepsze skomunikowanie osiedli z pierścienia otaczającego miasto. Żeby dajmy na to, z osiedla Starosielce na TBS-y nie trzeba było jechać przez centrum – argumentował radny PiS Paweł Myszkowski.
Niemniej, głos swój w sprawie podwyżek cen biletów mieli okazję zabrać sami mieszkańcy. Kilku z nich zostało dopuszczonych do głosu i tu przewijał się w zasadzie jeden wniosek – nie podwyższanie cen biletów. Oraz drugi wniosek – przy podniesieniu cen biletów Białystok zapcha się samochodami i będzie stał w korkach zatruwając środowisko naturalne.
- Przede wszystkim Inicjatywa dla Białegostoku stawia pytanie, na które nie dostaliśmy odpowiedzi – po co wprowadzać zmiany w transporcie publicznym? Cały czas tutaj słyszymy narrację finansową, słyszymy że jest dziura w budżecie z różnych przyczyn, jesteśmy w stanie to zrozumieć – mówiła Katarzyna Sztop-Rutkowska. – Przede wszystkim dlaczego Inicjatywa dla Białegostoku jest przeciwna podwyżkom, a nie reformie. Podwyżka uderzy w mniej zamożnych mieszkańców, którzy wybierają transport publiczny ze względów ekonomicznych – dodała.
Pytała również z mównicy, czy miasto jest projektowane dla samochodów, czy dla transportu publicznego i sama odpowiedziała, że z podejmowanych i realizowanych inwestycji widać wyraźnie, że dla samochodów. Aktywistka dodała również, że kiedy urzędnicy z prezydentem i większościowym klubem radnych mówią o odpływie pasażerów, to podwyżka cen biletów oddali ich jeszcze bardziej od naszej komunikacji. Katarzyna Sztop-Rutkowska proponowała wspólną pracę na rzecz rozwoju komunikacji miejskiej, podobnie zresztą jak przedstawiciel Młodzieżowego Sejmiku Województwa Podlaskiego, który również z takim apelem się zwrócił.
- My jako młodzież chcemy podjąć rozmowę, chcemy podjąć debatę, do której jesteśmy otwarci i apeluję o przełożenie dzisiejszego głosowania, ewentualne odrzucenie projektu i podjęcie konsultacji. Pomimo tego, że jesteśmy młodzi, jesteśmy osobami kreatywnymi – wnioskował Przemysław Wnorowski z Młodzieżowego Sejmiku Województwa Podlaskiego.
- Uchwała ta uderza głównie w młodzież, lecz nie tylko. Uderza ona w środowisko przyrodnicze naszego miasta, w kieszenie naszych rodzin, oraz niczemu niewinnych mieszkańców Białegostoku. Jest to poważny problem, z którego państwo radni nie zdajecie sobie sprawy – to słowa Dawida Zielińskiego z Młodzieżowej Rady Miasta, który w ten sposób zwracał uwagę, że uczniowie szkół średnich nie mają własnych samochodów, ani nawet prawa jazdy i są zdani wyłącznie na transport zbiorowy.
To wszystko, jak już pisaliśmy nie przekonało radnych Koalicji Obywatelskiej, która kolejny raz głosowała tak, jak sobie tego życzył prezydent w przygotowanym przez siebie projekcie uchwały. Dlatego od marca zapłacimy za bilet normalny w wersji papierowej 4 zł, taki sam tylko elektroniczny 3 zł. Zniknie bilet 20-minutowy za 2,80 zł, który zastąpi bilet 30-minutowy za 3,60 zł. Natomiast za bilet 30-dniowy trzeba będzie zapłacić 110 zł, a 100 zł za bilet miesięczny. Radni tego klubu jednak zrezygnowali z pomysłu różnicowania cen dla białostoczan i dla tych, którzy nie zamieszkują na terenie Białegostoku.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie