Reklama

Nocne, miejskie małpy

08/09/2013 15:30
Alex Turner i ekipa właśnie nagrali piąty album. Jakkolwiek mocno bym ich nie znosił, przyznać trzeba, że "AM" złe nie jest.

Alexowi Turnerowi przewróciło się w głowie. Zapowiadając piąty studyjny album wysprzęglał się w wywiadach, że ów brzmi, jakby "wziąć beat Dr Dre, zrobić mu fryz a"la Ike Turner i wysłać go galopem przez pustynię ze Stratocasterem". Dodatkowo powoływał się na inspiracje OutKast, Aaliyah i Black Sabbath. W większości to straszne bzdury. Choć faktycznie album jest cięższy niż ktokolwiek by się spodziewał i sabbsowskie motywy hulają w partiach gitar. Problem w tym, że prędzej niż do lat "70, album dąży w kierunku epigonów takiego grania. Myślcie: White Stripes. Czy raczej: "Alex Turner rżnie z Jacka White"a". Wyraźnie też Turner chce być wingmanem Josha Homme"a, jak Robin jest wingmanem Batmana. Po tym, jak pojawił się na "Like Clockwork..." QOTSA, wyprosił frontmana owej formacji, żeby ów poudzielał się na nowych Małpach. A sam próbuje udawać, że nie jest oto brytyjskim grzywkowcem, ale rodowitym amerykańskim stonerowcem z bezkresu Mojave.

Ale narzekania dosyć. Jakkolwiek mało oryginalny album by nie był, jest zwyczajnie... dobry. Choć pustyni w nim tyle, co w kociej kuwecie. Album jest miejski do bólu i tak w warstwie tekstowej, jak i brzmieniowej doskonale współgra z turnerowskim emploi. Czyli "AM" to taki dwudziesto-kilkuletni hipster, który ciąga się po klubach w swojej wiatrem podszytej skórzanej kurteczce, notorycznie się upija, wiedzie życie utracjusza i nie bardzo ma na siebie plan. Vide teledysk do "Why"d You Only Call Me When You"re High?" poniżej.

Na festiwalu "Rock for People" w Czechach Josh Homme mówiąc o swoim udziale wokalnym na płycie wspominał, że owa jest fajna, seksowna, nocna. I faktycznie jest. Hipsterki lecą pewnie na Alexa Turnera tak, jak mamuśki na Michaela Boltona. Alex nadal umie napisać dobry numer. Problemem może jest tu nie sama muzyka grupy, ale jakaś intelektualno-emocjonalna pustka, z której wyrasta. Arctic Monkeys swoim "AM" dowodzą bowiem, że życie psychiczne modnej miejskiej młodzieży jest płytkie i powierzchowne. Efekciarskie, lansiarskie, snobistyczne. Ale niewiele za nim stoi. Smucą się, bo tak wypada. Wszędzie byli, wszystko widzieli. Wspomnieć im o jakiejś fajnej muzyce, to zrobią namechecka na dwadzieścia pozycji. I tak oto w życiu psychicznym owych niewiele jest szczerych zaskoczeń, szczerego entuzjazmu. Podobnie na "AM". Choć formalnie, kompozytorsko i brzmieniowo to naprawdę, naprawdę solidna płyta.

Arctic Monkeys
"AM"
Domino
6/10

(PW)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do