Reklama

O co chodzi z tym szkolnictwem zawodowym? Zostało zaorane, zepchnięte na margines i dziś płaczemy

23/04/2022 15:38

W Polsce brakuje fachowców. Firmy zmagają się z problemem braku wykwalifikowanych kadr, a co za tym idzie - gospodarka i ogólnie rzecz biorąc rozwój, zostają w tyle za wysoko funkcjonującymi technologicznie krajami Zachodu. To nie mrzonki - brakuje nam rąk do pracy, fachowców, którzy potrafiliby odnaleźć się we współczesnym przemyśle. Dlaczego? Bo nadal marzeniem rodziców 15-latków jest, by ich pociechy skończyły ogólnokształcące licea, zasilając następnie szeregi bezrobotnych umiejących wszystko i nic. Taki to prestiż. Dlatego też podlascy przedsiębiorcy łączą siły i proszą urząd marszałkowski o wsparcie. Pierwsze działania już zostały podjęte.

Po co? Ano dlatego, że w firmach z naszego regionu widać, iż brakuje im specjalistów, którzy umieliby obsługiwać najnowocześniejszy sprzęt. Wiele z nich nie płaci źle. Ba, jest w stanie dawać na rękę pracownikowi fizycznemu więcej niż otrzymuje nauczyciel, policjant, żołnierz czy strażak. O kiepsko opłacanych urzędnikach po magisterce z administracji nawet nie ma co wspominać.

W Podlaskiem nie brakuje wizjonerów, biznesmenów z krwi i kości, którzy swoją działalność dawno wynieśli poza lokalną, regionalną, a nawet kontynentalną sprzedaż. Tyle że w pewnym momencie okazało się, że kupionych za miliony maszyn nie ma komu sterować. Jak zatem inwestować i wchodzić na kolejne rynki, skoro wśród kandydatów najwyższy odsetek to chcący uprawiać "zawód dyrektor", tudzież "kierownik"? Rozmawialiśmy z kilkunastoma przedstawicielami firm z naszego regionu. Dziś nie chcemy jeszcze podawać nazwisk, ponieważ ten temat będziemy jeszcze rozwijać.

Czy to nie Roman Giertych, swego czasu minister edukacji narodowej (w latach 2006 - 2008 - przyp. red.), zepchnął totalnie na margines zawodówki, kosztem promocji ogólniaków? - słyszymy od jednego z białostockich przedsiębiorców (branża przemysłowa - przyp. red.). - Dzięki temu szybko potem, a tu jeszcze trzeba wspomnieć o uciekaniu przed wojskiem (ustawa o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP, która przewiduje możliwość uregulowania stosunku do służby wojskowej poprzez przeniesienie do rezerwy bez odbywania czynnej służby wojskowej, została uchwalona przez Sejm 9 stycznia 2009 roku, po podpisaniu przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego weszła w życie 11 lutego 2009 r. - przyp. red.), otrzymaliśmy tysiące, może i setki tysięcy magistrów chcących kierować zespołami podwładnych. Czasy "zawodu dyrektor" pamiętam z PRL - mówi nam z przekorą jeden z podlaskich przedsiębiorców. - Dziś niemal każdy chciałby być szefem, tyle że bez kwalifikacji, dzięki którym mógłby na przykład zastąpić któregoś ze swoich podległych.

Przykład?

Gros studentów politechniki - żali się właściciel dużego zakładu w powiecie białostockim. - Powinniśmy czerpać pełnymi garściami z Niemiec i Finlandii, jeśli chodzi o szkolnictwo zawodowe. A ideał: najwyżej 30 proc. ogólniaków w ogóle szkół ponadpodstawowych.

Pracodawca zapewnia, iż w 2021 r. przepytał studentów trzeciego roku Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej, jakie - ich zdaniem - należałoby wprowadzić rozwiązania w celu poprawy efektywności kształcenia i tym samym przygotowania absolwentów do płynnego przejścia w rynek pracy. Studenci wskazali konieczność zwiększenia ilości zajęć z rysunku technicznego prowadzonego na komputerze. Oczekiwaliby wprowadzenia większej liczby programów CAD, jak też położenia większego nacisku na programy CAE. Zwrócili uwagę, iż niewystarczający jest czas poświęcony na przedmioty praktyczne. Zauważyli, że proporcje dotyczące przedmiotów związanych ściśle z kierunkiem a "ogólnych" są zaburzone i należałoby zwiększyć nacisk na te pierwsze. Według studentów warto rozważyć możliwość wyboru przedmiotów, według predyspozycji i zainteresowań. Takie rozwiązania funkcjonują za granicą, m.in. w USA. Problemem jest zbyt mało czasu, jaki na studiach wyższych poświęca się na naukę praktyczną przy obsłudze maszyn i urządzeń. Podkreślili, że nauka projektowania nie do końca odzwierciedla późniejsze umiejętności wykonywania finalnych produktów. Zdaniem studentów podział punktów ECTS powinien zostać zmieniony. Oddzielnie należałoby przyznawać punkty za ćwiczenia, laboratoria czy wykłady, a nie jak ma to miejsce obecnie - tylko za dany przedmiot w całości. Ponadto niektóre, rozbudowane przedmioty, realizowane w jednym semestrze, nierzadko nie zostają opanowane z powodu zbyt krótkiego czasu na przyswojenie wiedzy. Studenci sugerują więc dzielenie ich na dwa semestry. Dodają, iż wybierając uczelnię techniczną, powinni mieć dostęp do większej liczby przedmiotów i zajęć związanych stricte z danym kierunkiem i wykonywanym w przyszłości zawodem. Proponują, chcąc zyskać większą liczbę godzin na przedmioty techniczne, zmniejszenie do minimum liczby przedmiotów humanistyczno - ekonomiczno - społecznych.

Można powiedzieć: zaorane. Bo nie da się inaczej określić tego, co zrobiono z kształceniem tych, którzy mieliby być siłą napędową polskiej gospodarki. Wielomilionowe projekty na jakieś pracownie, roboty, międzynarodową wymianę doświadczeń oczywiście mają sens, tyle że najczęściej to środki przejadane przez beneficjentów. Na zasadzie: napisaliśmy, dostaliśmy dotację, podpisaliśmy umowę w świetle jupiterów, przy czynnym udziale dziennikarzy zachwalających w swoich materiałach te grube pozyskane miliony. I... dziękujemy, projekt zrealizowany, kasa wydana, czekamy na kolejny konkurs z jakiegoś RPO.

I tak to się toczy. A przedsiębiorcy - ci zwykli, co napędzają nasz PKB i nie są uwikłani w te "wielkie sprawy", które rzekomo tak mocno przyczyniają się do "rośnięcia" regionu - głowią się, jak tu przyciągnąć ludzi do pracy. Pieniądze są. Możliwości rozwoju osobistego i zawodowego są. Benefity są. I tu cofamy się do kwestii szkolnictwa zawodowego, dziś tzw. branżowego (szkoły branżowe). Zaoranego przez niemądrych polityków i nie mniej mądrych rodziców, którzy przyklasnęli hasłu "wszyscy do liceów ogólnokształcących". To oczywiście pewne uproszczenie, ale ogólnie rzecz biorąc schemat nie do podważenia - tak jest od lat kilkunastu. To właśnie ci ludzie zasilali słynne brytyjskie zmywaki, w pewnym momencie nowych polskich hydraulików było tam jak na lekarstwo. Po tych, co wyjechali bowiem, nie miał już kto ruszać na "podbój Europy" - następców najzwyczajniej zabrakło.

Szkolnictwo zawodowe w Polsce wymaga zmian i to na każdym poziomie. Jeśli chodzi już o branżowe szkoły (ponadpodstawowe), coraz więcej przedsiębiorców dostrzega konieczność wprowadzenia dualnego systemu kształcenia i powszechności w systemie uczniów - pracowników młodocianych. Niektóre placówki tak działają, ale są w mniejszości. Cóż, mało który dyrektor chce cokolwiek w tym kierunku robić. Powodów jest kilka. Przede wszystkim na zwykłego ucznia branżówki jest wyższa subwencja niż ucznia branżówki będącego pracownikiem młodocianym. Po drugie, takie działanie obnażyłoby wszelkie niedoskonałości szkolnych warsztatów - począwszy od maszyn i urządzeń, które z firm zniknęły kilka czy kilkanaście lat temu, skończywszy na niedostatecznej wiedzy nauczycieli praktycznej nauki zawodu, którzy pojęcia nie mają, na czym dziś pracuje się w nowoczesnej firmie.

Dualny system kształcenia oznacza, tu odniosę się bezpośrednio do doświadczeń naszej placówki, że 100 procent zajęć praktycznych realizowanych jest u przedsiębiorcy, natomiast zajęcia teoretyczne, zawodowe i ogólne odbywają się w szkole. Po trzech latach nauki absolwent otrzymuje gwarancję zatrudnienia w zakładzie pracy, w którym realizował zajęcia praktyczne. Ma także możliwość kontynuacji nauki w szkole branżowej drugiego stopnia, gdzie uzyska tytuł technika oraz możliwość przystąpienia do matury - powiedziała Agnieszka Guzik, dyrektor Zespołu Szkół nr 10 w Białymstoku.

Przybywa firm, które chcą iść w tym kierunku. Dlatego też w kwietniu 2022 r. w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego zebrała się grupa chętna do pracy, by promować dualny system kształcenia i próbować wypracowywać rozwiązania, które mogłyby zostać przeniesione na grunt legislacyjny. Tu zresztą osamotnienia nie ma, ponieważ od pewnego czasu działa Zespoł ds. Szkolnictwa Zawodowego przy rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców, pod przewodnictwem Ireneusza Jabłońskiego z Centrum im. Adama Smitha. Prowadzone są szerokie konsultacje z organizacjami zrzeszającymi przedsiębiorców, ekspertami czy pojedynczymi pracodawcami. Wszystko po to, by propozycje zmian, jak najbardziej odzwierciedlające potrzeby polskiego biznesu, móc procedować. W tym końcowym etapie oczywiście będzie potrzebne zaangażowanie polityków, ale na to jeszcze przyjdzie czas.

W każdym razie białostocka grupa robocza ma być mocnym głosem, podpowiadającym, w którym kierunku należy iść. Jest to inicjatywa oddolna, która wystartowała dzięki Fundacji Dual Education System (autor tego artykułu miał tutaj swój wklad, jako przewodniczący rady wymienionej fundacji). Podkreślmy, że nie jest to oficjalny zespół przy marszałku, natomiast pracownicy UMWP uczestniczyli w pierwszym spotkaniu, a urząd, dzięki Wiesławie Burnos z zarządu województwa, gościł chętnych do współpracy.

Pisaliśmy zresztą o tym tutaj: Zespół zajmujący się szkolnictwem zawodowym spotkał się po raz pierwszy

Efekty? Dyskusja może burzliwa nie była, ale widać, że potrzeby zmian są ogromne.

Podniesiono m.in., że niezbędna jest modyfikacja dofinansowania kosztów ponoszonych przez przedsiębiorców w procesie kształcenia zawodowego. Obecnie przedsiębiorca otrzymuje środki za wyszkolenie pracownika młodocianego  w wysokości 8 000 zł po zdaniu egzaminu zawodowego przez ucznia, po trzyletnim okresie nauki w szkole branżowej I stopnia. W sytuacji, gdy uczeń nie zaliczy z pozytywnym wynikiem egzaminu, przedsiębiorca nie otrzymuje żadnych środków. Tymczasem przez trzy lata ponosi koszty związane m.in. z doposażeniem stanowiska pracy czy delegowaniem instruktorów do zadań związanych z opieką nad uczniem - pracownikiem młodocianym.

Zaproponowano rozliczenia kwartalne bądź semestralne - powinny one być realizowane bezpośrednio pomiędzy szkołami a przedsiębiorcami, bez instytucji pośredniczących w tych procesach. Tak, by przedsiębiorca nie rozliczał się z kilkoma podmiotami. 100 proc. środków powinna otrzymywać szkoła, a następnie dzielić je w proporcjach:
- 30 proc. - przedsiębiorca na koszty związane ze szkoleniem i przygotowaniem miejsca pracy w zakładzie dla pracownika młodocianego,
 - 70 proc. - pozostaje w placówce oświatowej.

Istotne jest, iż subwencja na ucznia o statusie pracownika młodocianego jest niższa niż na status ucznia w branżowej szkole. Dlatego też należałoby określić jedną wartość subwencji zarówno dla ucznia, jak i pracownika młodocianego w szkole branżowej, uwzględniając przy tym podziale koszty wyszkolenia ucznia u pracodawcy.

Zgodzono się, by po trzyletnim okresie kształcenia w branżowej szkole I stopnia (36 miesięcy) po pozytywnym zaliczeniu egzaminu końcowego przez ucznia, przeznaczano dla danej szkoły i przedsiębiorcy subwencję - za starania i wkład w procesie kształcenia przyszłego fachowca w swojej dziedzinie. Gratyfikacja powinna zostać podzielona w proporcjach: 50 proc. kwoty - przedsiębiorca, 50 proc. - szkoła.

Nikt nie miał wątpliwości, że należy zmienić system doradztwa zawodowego na poziomie szkół podstawowych. Powinno ono zostać wzmocnione i realnie mieć wpływ i być wsparciem na dobre wybory uczniów w dalszej ścieżce edukacyjnej, zgodnie z ich predyspozycjami.

Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że gruntowna reforma, nie pisana na kolanie, ale i bez zbędnego zwlekania i kłaniania się marudzącym, jest potrzebna właściwie już. Inaczej wszelkie gadki o rozwoju konkurencyjności polskiej gospodarki będzie sobie można w buty włożyć. Dalej będą tworzone "muzea" z unijnych funduszy, w których miałyby się kształcić przyszłe kadry, tylko że do obsługi tych pięknych maszyn najzwyczajniej brakuje instruktorów. Dlatego "świetnie", że w mediach mówi się o powstaniu kolejnego centrum szkoleniowego, które zarasta następnie kurzem. A o tym już się nie pisze i nikt chwalić się takimi rzeczami nie chce. Ot, projekt zrealizowany, rozliczony, można spijać śmietankę.

W najbliższym czasie będziemy szerzej rozwijać problematykę szkolnictwa zawodowego. Przedstawimy opinie i komentarze ekspertów oraz podlaskich przedsiębiorców, punktując przepisy, które dawno powinny trafić do lamusa. A sprawa dotyczy nas wszystkich, bo bez prężnie działających podlaskich przedsiębiorców, możemy siedzieć w jaskiniach innowacyjnej światowej gospodarki. To nam się nie opłaci nawet na krótką metę, nikomu pracującemu i zarabiającemu codziennie pieniądze.

(Piotr Walczak)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do